Punktem zapalnym całego, głośnego zamieszania była sytuacja z 38. minuty. Testowany przez Flotę Świnoujście Kamil Zieliński został ostro sfaulowany, po czym postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość Łukaszowi Cebulskiemu z Kotwicy Kołobrzeg. Dalej wszystko potoczyło się jak domino - do bijatyki wkroczyło kilkunastu piłkarzy obu ekip.
- Takie sytuacje się zdarzają. Nie jest to powód do dumy i szkoda, że tak się stało, ale po meczu wyjaśniliśmy sobie wszystko z chłopakami z Kołobrzegu. Każdy z nas zagrzał się po równo - komentował Piotr Kieruzel, jeden z uczestników szamotaniny.
- W tym wszystkim można znaleźć pozytyw. Zareagowaliśmy jak drużyna razem z rezerwowymi, co może nas scalić. W rundzie jesiennej chyba chyba brakowało nam jedności. Nie byliśmy jedną, wielką rodziną, więc być może wspólna bijatyka wyjdzie nam na dobre. Oczywiście, powtarzam, że nie ma się czym szczycić, ale też nie przesadzajmy – takie sytuacje zdarzają się w piłce nożnej - tonował pomocnik.
Incydent byłby jednym z wielu, gdyby nie reakcja stojącej blisko grupki świnoujskich kibiców, która wtargnęła na boisko i zaatakowała gości. Zrobiło się bardzo nerwowo. - I w tym momencie nie było już ani trochę fajnie - przytaknął Kieruzel. - Nie ma co dyskutować. Mimo tego że byli to nasi kibice, to nie mogę ich pochwalić. To, co dzieje się na boisku jest sprawą piłkarzy i my musimy rozegrać ją między sobą. Wiadomo, że wsparcie kibiców czujemy cały czas i ono nam pomaga, ale w tej zadymie nie potrzeba było dodatkowych uczestników.
- Sam fakt, że wbiegli na boisko był karygodny, a jeśli jeszcze ktoś bił piłkarza, to byłoby to skandaliczne. Osobiście nic takiego nie widziałem - zaznaczył "Kiero". - Kibice Floty nie są w najlepszych stosunkach z zarządzającymi klubem i takim zachowaniem dali kolejny pretekst, aby nie uległy one poprawie. Sami sobie zrobili krzywdę. Zachowali się nieodpowiednio i pewnie zdają sobie z tego sprawę - ocenił surowo.
Na Czytaj całość