Setna szlagierowa batalia Górnika Zabrze z Wisłą Kraków miała dwa oblicza. Przed przerwą wyraźnie przeważali goście, którzy stworzyli sobie kilka świetnych okazji, ale dopiero samobójcze trafienie Pavelsa Steinborsa, który wrzucił sobie piłkę do bramki pozwoliło im objąć prowadzenie.
Lubisz być na bieżąco z newsami ze świata futbolu? Polub nas na Facebooku!
Wcześniej bliski otwarcia wyniku był m.in. Rafał Boguski, który w sytuacji sam na sam z zabrzańskim bramkarzem po ręce golkipera trafił w słupek. - Przed przerwą mieliśmy znacznie lepsze okazje od Górnika. Bramka padła, ale nie taka, jakiej byśmy sobie pewnie życzyli - przyznaje napastnik krakowskiej drużyny.
Sytuacja o 180 stopni zmieniła się po przerwie. Co prawda krótko po wznowieniu gry Wisła zdołała dołożyć drugie trafienie, ale kolejne trzy bramki padły łupem gospodarzy, którzy całkowicie zdominowali boiskowe wydarzenia. - Ciężko powiedzieć co się z nami stało po przerwie. Górnik po kontaktowej bramce się odbudował i rządził na boisku. My nie mogliśmy zbyt wiele zrobić - przekonuje Boguski.
Zawodnik Białej Gwiazdy musiał w Zabrzu zagrać na nowej pozycji. - Cały czas trenuję i pokazuję trenerowi, że jestem gotowy do tego, by wyjść na boisko i grać. Z Górnikiem zagrałem w ataku, bo kontuzji doznał Paweł Brożek. Grywałem już na tej pozycji i kilka okazji miałem. Szkoda, bo przy słupku do szczęścia zabrakło centymetrów - kręci głową z niedowierzaniem zawodnik krakowskiego zespołu.
Szlagier T-Mobile Ekstraklasy, którego stawką była pozycja wicelidera tabeli stał jednak na świetnym poziomie. - Było to bardzo dobre spotkanie. Padło dużo bramek i ogólnie tempo meczu było całkiem niezłe. Nie brakowało zwrotów akcji i ogólnie był kawałek dobrego futbolu. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć punktów, bo bardzo na to liczyliśmy - puentuje gracz drużyny z Reymonta.