Sebastian Małkowski: Widzew nas zlał, to bardzo boli

Niedzielnego meczu w Łodzi z Widzewem Sebastian Małkowski nie zaliczy do udanych. Golkiper Lechii wyciągał piłkę z siatki aż cztery razy. Bramkarz gości zawinił zwłaszcza przy trzeciej bramce łodzian.

- Można powiedzieć, że Widzew nas zlał. Straciliśmy cztery bramki - to bardzo boli, tym bardziej, że przyjeżdżaliśmy do Łodzi z zupełnie innym nastawieniem. Gospodarze wykorzystali swoje najmocniejsze strony - rozpoczął swoją wypowiedź po zakończeniu spotkania Sebastian Małkowski.

W 49. minucie spotkania, przy stanie 2:1 dla gospodarzy, łodzianie ruszyli z kontrą po stracie Pawła Buzały przed polem karnym Widzewa. Alen Melunović zagrał bardzo dokładne prostopadłe podanie do Eduardsa Visnakovsa, a Łotysz zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki. Futbolówka przeleciała między nogami Małkowskiego i ugrzęzła w jego siatce po raz trzeci. - Na drugą połowę wyszliśmy bojowo, ale szybko stracona bramka, przy której winny jestem wyłącznie ja, podłamała chłopaków. Te gole do szatni nas nie zbiły z tropu. W szatni byliśmy mocno zmotywowani. To ja zawaliłem na początku, z chłopaków zeszła para i potrzebowali na nowo się odbudować. Nic nie wyszło z naszych starań. Widzew był bardziej zdeterminowany - przyznał po meczu podopieczny trenera Michał Probierz.

Sebastian Małkowski nie będzie miło wspominał niedzielnego wieczoru przy Piłsudskiego.
Sebastian Małkowski nie będzie miło wspominał niedzielnego wieczoru przy Piłsudskiego.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Niedzielna porażka z Widzewem, to szósty z rzędu mecz lechistów bez zwycięstwa w ekstraklasie. Co ciekawe, ostatnim zespołem pokonanym przez biało-zielonych był mistrz Polski, Legia Warszawa, który uległ gdańszczanom na Łazienkowskiej 0:1. - Widzew zagrał swój najlepszy mecz jak do tej pory. Pech chciał, że padło na spotkanie z nami. Trzeba z tym żyć, przełknąć tę porażkę, spojrzeć sobie w lustro, zacząć od siebie, a potem wymagać od innych. Mamy jakąś blokadę, nie wiadomo czemu. Gramy dobrze, ale popełniamy jakieś głupie błędy. Nie wiem szczerze mówiąc, gdzie szukać przyczyny - zakończył Małkowski.

Źródło artykułu: