Wiesław Wojno (trener KSZO): Wbrew pozorom nie zagraliśmy złego meczu, jednak źle taktycznie zawodników stawiałem, bo spodziewaliśmy się, że przeciwnik zablokuje środek pola, a my mieliśmy grać akcje bokami i wysoko presingiem. Zawodnicy zastosowali to, jednak nie do końca, bo pomyliliśmy się chwilę po zdobyciu gola i straciliśmy bramkę. Za tę pomyłkę drogo zapłaciliśmy, bo stratą dwóch punktów. Niemniej jednak stworzyliśmy około 5-6 sytuacji, które powinny się rozstrzygnąć na naszą korzyść, ale to się nie udało. Zabrakło tej skuteczności, nad którą pracujemy, ostatniego podania i koncentracji, bo przy stracie bramki trzeba powiedzieć , że to właśnie ona zawiodła. W tygodniu poprzedzającym mecz ja położyłem duży nacisk na mentalność zawodników. Wróciliśmy do spotkań takich jak z Avią Świdnik, rozmawialiśmy o tym, że z tymi zespołami z dołu tabeli zawodnicy słabo grają, brakuje tych zwycięstw, a są remisy i porażki. Próbowałem to jakoś odświeżyć mentalnie, jednak do końca się nie udało, ale powiem tak, że przy tej przewadze naszej w polu, gry piłką, bo myślę, że w posiadaniu piłki mieliśmy 80%, to brakuje nam takich zawodników, którzy indywidualnie potrafiliby rozwiązać sytuację. I oczywiście tego ostatniego podania, nad którym już od dwóch tygodni pracujemy intensywnie, ale efektów takich na jakie liczymy jeszcze nie ma.
Rafał Kwapisz (KSZO): Ciężko jest mówić o takim meczu, zremisowaliśmy mecz z ostatnią drużyną w tabeli. Bramkę straciliśmy po stracie w środku pola, poszła piłka na róg "szesnastki" , skąd dośrodkowanie wykorzystał dobrze ustawiony na piątym metrze zawodnik Łomży. My mieliśmy wiele sytuacji i w pierwszej i w drugiej połowie, ale piłka nie chciała wpaść do bramki. Ciężko się gra takie mecze, gdzie się jedzie na mecz wyjazdowy, gdzie 11 zawodników broni dostępu do bramki. Ciężko się przebić przez taki mur.
Adrian Frańczak (KSZO): Pojechaliśmy po zwycięstwo nad ostatnią drużyną w tabeli, ale wiadomo, że z takimi zespołami gra się ciężko. Stanęli w jedenastu i bronili dostępu do bramki, albo inaczej to nazwę – wykopywali piłkę w auty. Ciężko się grało bo strasznie zagęścili środek pola. Powinniśmy może trochę częściej rozrzucać piłki na boki i tam próbować szczęścia. Szkoda, bo strzeliliśmy bramkę na 1:0 i dosłownie chwilę potem tracimy bramkę na 1:1 i znowu drużyna ŁKSu cofa się na swoją połowę i ciężko jest przełamać ich linię obrony. Bramka padła po dograniu do mnie przez Tomasa Libiča. Uderzyłem z pierwszej piłki, bramkarz zdołał ją jeszcze dotknąć, jednak ta odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Takie bramki są efektowne, jeśli piłka odbija się od poprzeczki i wpada do siatki. Dobrze, że w Łomży wpadła do bramki a nie odbiła się przed linią. Niestety szkoda, że jednak drużyna nie zdobyła trzech punktów.
Michał Stachurski (KSZO): Mieliśmy w Łomży tyle sytuacji, że powinniśmy ten mecz wygrać, jednak niestety wywieźliśmy tylko remis. Rywal stworzył w zasadzie jadną sytuację i strzelił z niej bramkę. Gospodarze bronili się dziesięcioma zawodnikami, zamurowali bramkę, więc było bardzo trudno atakować i skończyło się niestety stratą dwóch punktów.