Miłe złego początki - tak można podsumować dokonania Śląska Wrocław w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wrocławianie zaczęli dobrze, bo od zwycięstwa 2:0 na trudnym terenie w Podgoricy. Potem było jednak coraz gorzej. Najpierw porażka u siebie z Buducnostią, a teraz blamaż 0:3 z Helsingborgs IF. - Nie sądzę, że Śląsk był tak słaby, tylko my tacy dobrzy. Graliśmy tak jak chcieliśmy przez całe spotkanie. W Europie konieczne jest dobre operowanie piłką, zwłaszcza na wyjazdach. My to robiliśmy, byliśmy też zdyscyplinowani, trzymaliśmy się planu i zagraliśmy tak, jak planowałem - powiedział Age Hareide.
Szkoleniowiec mistrza Szwecji ma jednak szacunek do najlepszej polskiej drużyny minionego sezonu. - Szacunek dla rywala i skromność są w piłce nożnej są bardzo ważne, dlatego cały czas traktujemy Śląsk z szacunkiem. My robiliśmy swoje i wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Wiem, że w rewanżu nie możemy zlekceważyć rywala i musimy przypieczętować awans - podkreślił opiekun Helsingborgs IF. Norweg nie chciał zbytnio wypowiadać się o Sebastianie Mili, którego pamięta jeszcze z czasów, gdy ten grał w Skandynawii. - Byłem trenerem w Norwegii, gdy on grał w naszej lidze. Myślę, że każdemu piłkarzowi potrzeba pewności siebie, a tego u niego zabrakło. To dobry piłkarz, dużo pracuje na boisku. Prawda jest taka, że w środę zamknęliśmy wrocławianom drogę i ciężko było mu wejść w spotkanie - zaznaczył trener.
Wrocławianie w meczu z mistrzem Szwecji zaprezentowali się bardzo słabo. - Każdy zespół ma swoje słabości, my również. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Nie pozwoliliśmy pokazać rywalom swoich sił. W rewanżu musimy zagrać jeszcze lepiej, mamy ogromną szansę na kolejne mecze w Lidze Mistrzów, a także w lidze szwedzkiej, gdzie walczymy o ponowne zagwarantowanie sobie miejsca w europejskich pucharach - powiedział Hareide.
Bardzo dobre spotkanie w środę rozegrał May Mahlangu, który momentami mijał rywali z Wrocławia jak tyczki slalomowe. - Zagrał bardzo dobrze, miał więcej dynamiki w nogach od pomocników Śląska. To był zresztą plan przed meczem, by dać mu miejsce za ich plecami i wiedzieliśmy, że przy swoich umiejętnościach będzie stwarzał zagrożenie. Tak było w końcówce spotkania. On był najlepszym piłkarzem w Szwecji w poprzednim sezonie. Wiedzieliśmy, że będzie tworzył zagrożenie na boisku - podsumował Norweg.