Golkiper GieKSy przekonuje: Nie wiem co sędzia gwizdnął!

W meczu z Wisłą Płock golkiper GieKSy, Witold Sabela opuścił boisko po godzinie gry z czerwoną kartką. Sytuacja ta po meczu była szeroko komentowana.

GKS Katowice porażką z Wisła Płock (0:1) mocno skomplikował sobie rywalizację o utrzymanie statusu pierwszoligowca. Śląska drużyna dość szybko straciła bramkę, po trafieniu Brazylijczyka Mosarta, i rzuciła się do odrabiania strat. Katowiczanie goniąc wynik momentami całkowicie zapominali o zabezpieczeniu tyłów, co w konsekwencji kosztowało ich utratę zawodnika i być może punktów.

Po godzinie gry bowiem z boiska wyleciał Witold Sabela, oglądając czerwony kartonik za zagranie ręką poza polem. Bramkarz GieKSy próbował zatrzymać szarżującego na katowicką bramkę Ricardinho, wychodząc poza obręb własnej "16". Brazylijski napastnik Nafciarzy nie zastanawiając się długo uderzył na bramkę, trafiając będącego metr za linią pola karnego golkipera śląskiej drużyny.

Decyzja arbitra była w tej sytuacji natychmiastowa. - To była przypadkowa ręka, przy ciele. Nie wiem dlaczego sędzia w tej sytuacji gwizdnął. Tak naprawdę nie było w moim zagraniu celowości, a dystans między mną, a piłką był zbyt krótki, żebym zdążył rękę schować za siebie - przekonuje gracz drużyny z Bukowej.

- Po meczu długo rozmawiałem z Witkiem i zaklinał się, że piłki ręką nie dotknął, że nie było to zagranie z premedytacją. Będziemy musieli to dokładnie przeanalizować na powtórkach. Dopiero wtedy podejmiemy ostateczną decyzję, czy jest sens się od tej "czerwieni" odwoływać - wyjaśnia Rafał Górak, opiekun katowickiej drużyny.

Winę za zagranie golkipera wzięli na siebie także jego partnerzy z linii defensywnej. - Nie jest tak, że to wszystko wina Witka, bo my zawaliliśmy tę akcję. Mogliśmy ją przerwać już w środku pola i wtedy nie byłoby potrzeby takiej robinsonady ze strony naszego bramkarza - przyznaje Mateusz Kamiński, obrońca GieKSy.

Sabela najbardziej żałował nie czerwonej kartki, ale straconych punktów w meczu z bezpośrednim rywale do walki o ligowy byt. - Wiedzieliśmy przed meczem, że gramy mecz "o życie". Nie udało nam się spotkanie. Są jeszcze następne. Trzeba w nich zapunktować i zrobić wszystko, by I liga została w Katowicach - wskazuje golkiper drużyny ze stolicy Górnego Śląska.

Źródło artykułu: