Po odniesieniu ciężkiej kontuzji 18 września Przemysław Tytoń opuścił szpital szybciej niż przewidywano i jak najszybciej chciał wrócić na boisko. Działacze i trenerzy PSV starali się hamować jego zapędy. Za dłuższym rozbratem z futbolem bramkarza przemawiają przepisy FIFA.
Ostatecznie w trakcie ostatniego tygodnia 24-latek wznowił treningi z resztą zespołu pod okiem trenera Freda Ruttena. Polak szybko przerwał jednak zajęcia z powodu pojawiających się bólów głowy, które są jeszcze skutkiem zderzenia z Timothym Derijckiem. Szkoleniowiec rywala Legii w LE sprawiał wrażenie poważnie zaniepokojonego sytuacją Tytonia. - Nie chcę ponosić odpowiedzialności za to, że zbyt wcześnie zaczął grać. Przede wszystkim jest on przecież człowiekiem - cytuje Ruttena portal voetbalprimeur.nl.
Dalsze problemy byłego gracza Rody Kerkrade niemal na pewno przekreślają jego powrót do składu PSV w rundzie jesiennej. - Żadne terminy nie są wyznaczone. Czy będą to trzy, cztery, a może pięć tygodni, nie sposób obecnie przewidzieć. Jego rehabilitacja należy do bardzo skomplikowanych. Nie chcemy podejmować żadnego ryzyka - podkreślił 48-letni trener.
Pod nieobecność Tytonia bramki klubu z Eindhoven regularnie strzeże Andreas Isaksson. W sobotę w szlagierowym meczu 11. kolejki z przeciwnikiem Wisły w LE, FC Twente Szwed dwukrotnie wyjmował piłkę z siatki, a spotkanie skończyło się remisem 2:2.