Stadion przy Roosevelta, na którym Górnik Zabrze rozgrywa mecze od początku swojego istnienia powoli odchodzi w zapomnienie. Potężne buldożery od poniedziałku trawią trybuny wysłużonego 77-latka, który był świadkiem największych sukcesów śląskiej drużyny.
Zanim jednak kopary i ciężki sprzęt wjechały na koronę stadionu przez ponad tydzień trwały prace przygotowawcze. Robotnicy m.in. odkręcali krzesełka z trybun, które niebawem odejdą w zapomnienie. Część z uratowanych suwenirów ma przejść w ręce innych zabrzańskich klubów. Zabezpieczona została też część krzesełek, które w ramach licytacji będą mogli zakupić fani Trójkolorowych.
Zanim licytacja ruszy potrzeba jeszcze trochę czasu. - Co rusz otrzymujemy zapytania z innych klubów o nasze krzesełka. Odkręciliśmy ich blisko 4 tys., więc ich znaczna część pójdzie na sprzedaż. Pozostała pula trafi na licytację, w której po symbolicznej kwocie będą mogli je nabyć kibice. Zainteresowanie ze strony fanów jest naprawdę duże - przyznaje Tadeusz Dębicki, prezes spółki "Stadion".
Jak się okazuje nie tylko krzesełka mogą trafić do rąk kibiców. Według naszych informacji co bardziej zdeterminowani fani będą mogli nabyć m.in. tablice określające sektory, w których przez lata znajdował się "młyn" sympatyków górniczej jedenastki. - Tablice są odpowiednio zabezpieczone. Zresztą nie tylko one - uśmiecha się Dębicki.
Ostatnio przy Roosevelta podobno pojawił się pomysł, by wśród fanów dystrybuować... żarówki ze stadionowego zegara. Potężna węgierska konstrukcja stanowiła nieodzowny element obiektu im. Ernesta Pohla. Od kilkunastu lat zegar jednak nie działał, a jego naprawa była niemożliwa. Nie został on jednak zburzony, a z jego pomieszczeń korzystała w ostatnich sezonach policja zabezpieczająca imprezę.
Od 2007 roku na tarczy niedziałającego zegara pojawiła się potężna reklama Allianz Polska. Ona jednak na sprzedaż nie będzie...