Grzegorz Sandomierski: Może Quinteros nie zjadł śniadania?

Bramkarz Jagiellonii Białystok, Grzegorz Sandomierski jeszcze niedawno był zawodnikiem rezerw Lecha Poznań. Po półrocznym pobycie w stolicy Wielkopolski wrócił do rodzinnego miasta i zaczął reprezentować barwy Jagi. W tym sezonie niespełna 19-letni zawodnik dostał kilka szans występu w Orange Ekstraklasie, m.in. w ostatnim pojedynku z Lechem.

Sandomierski znalazł się na celowniku poznaniaków na początku zeszłego roku. Wtedy młody golkiper miał dylemat, czy wybrać ofertę Kolejorza, czy drugoligowej Jagiellonii, w której chciał grać od dawna. Ostatecznie przeniósł się do Poznania, gdzie był zawodnikiem rezerw Lecha. Tam grał z różną częstotliwością, a na występy w pierwszym zespole nie mógł liczyć, więc latem zdecydował się wrócić do Białegostoku i podpisać umowę z Jagą, która zapewniła sobie awans do pierwszej ligi. - Czy żal mi, że opuściłem Lecha? W Poznaniu na pewno nie miałbym szans na bronienie. Cieszę się, że wróciłem do Białegostoku bo rozegrałem już cztery mecze w pierwszej lidze - mówi wychowanek Miejskiego Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego w Białymstoku.

Tym czwartym występem na najwyższym szczeblu rozgrywkowym był mecz z poznańskim klubem, którego Sandomierski do udanych zaliczyć nie będzie mógł. Przez całe spotkanie był niepewny. Poza tym sprokurował rzut karny, gdy sfaulował szarżującego Henry Quinterosa, a w 90. minucie wypuścił z rąk piłkę po złym dośrodkowaniu, co na bramkę zamienił Przemysław Pitry. Zdaniem młodego bramkarza karny Lechowi się nie należał. - Gdyby Quinteros miał trochę odwagi to by się przyznał, że go nie dotknąłem i karny się nie należał. Może śniadania nie zjadł, że się przewrócił? - opowiadał po meczu Sandomierski.

Mecz zakończył się wynikiem 6:1 dla Lecha, więc golkiper białostoczan z pewnością jak najszybciej będzie chciał zapomnieć o tym spotkaniu. - Wiadomo jak się gra w dziewięciu przeciwko jedenastu i to jeszcze z Lechem. Nie idzie nam w tej rundzie, ale mam nadzieję, że przy dużej determinacji i bez pomocy sędziów dla innych drużyn utrzymamy się w lidze - zakończył Grzegorz Sandomierski.

Źródło artykułu: