Bartosz Bereszyński wypadł z gry na kilka miesięcy po kontuzji, której nabawił się w listopadowym meczu z Portugalią w Lidze Narodów (1:5). Na szczęście polski obrońca najgorsze ma już za sobą i zaczął regularnie grać w Sampdorii Genua.
32-latek na razie wchodzi z ławki rezerwowych i w ten sposób zanotował się w trzech spotkaniach z rzędu. Media donosiły, że w sobotnim starciu z Palermo (1:1) po raz pierwszy od urazu zagra w pierwszym składzie, ale ostatecznie stało się inaczej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bulwersująca sytuacja. Kibice wygwizdali bramkarza
"Bereś" wszedł na murawę w 68. minucie. To był jego mecz numer 207 w barwach Sampdorii. Włoska gazeta "La Repubblica" nazwała Polaka "najwierniejszym" i pisze o historycznej szansie, która przed nim stoi.
"Obrońca postawił sobie historyczny cel: osiągnąć liczbę 216 meczów w Sampdorii i zostać obcokrajowcem z największą liczbą występów w historii klubu" - czytamy.
Obecnie rekordzistą jest Toninho Cerezo. Brazylijczyk w latach 1986-1992 rozegrał 216 spotkań w barwach Sampdorii Genua.
Reprezentant Polski goni rekord, ale większym zmartwieniem jest los jego drużyny. Sampdoria zajmuje dopiero 15. miejsce w Serie B i czeka ją ciężka walka o uniknięcie drugiego spadku z rzędu.