Stoper Piasta cierpliwie czekał na występ w koszulce z orzełkiem na piersi. Otrzymał co prawda powołanie już na listopadowe mecze kadry, ale wówczas nie zagrał nawet minuty. W środę 20 stycznia jego marzenie w końcu się spełniło. - Mój debiut wypadł całkiem nieźle, mogłem się pokusić nawet o drugą bramkę. Myślę, że całe spotkanie w naszym wykonaniu nie było złe. Jestem szczęśliwy, bo to był mój pierwszy mecz od listopada ubiegłego roku - powiedział po zakończonym spotkaniu Kamil Glik.
Dwóch goli nie zdobył, ale z jednego trafienia i tak może być zadowolony. Komu młody defensor zadedykował tę bramkę? - Mojemu tacie, który zmarł w kwietniu zeszłego roku oraz wujkowi, on odszedł przed samymi świętami. Obaj byli moimi wielkimi kibicami. Okres świąteczny nie był łatwy ani dla mnie, ani dla mojej rodziny, ale teraz już jest dobrze - wyjaśnił piłkarz.
Glik zapewnia, że przed premierowym występem w kadrze nie sparaliżował go strach. - Powiem szczerze, byłem bardzo spokojny i pewny swoich umiejętności. Wiedziałem, co mam grać. Wychodząc na boisko czułem wielką dumę, ale jednocześnie ogromną odpowiedzialność - Debiut wypadł bardzo udanie. Nic dziwnego, że zawodnik Piasta liczy na kolejne występy w narodowych barwach. - Skłamałbym, mówiąc, że jest inaczej. Sądzę, że dzisiejszym spotkaniem choć trochę przekonałem do siebie trenera, ale jednocześnie wiem, że przede mną jeszcze długa droga - powiedział.
Kamil Glik na laurach na pewno nie spocznie. - Muszę jeszcze więcej pracować, udowadniać swoją wartość. Na pewno czuję pewną odpowiedzialność, bo teraz będzie się na mnie inaczej patrzeć. Lubię jednak grać pod presją, więc to tylko większa motywacja dla mojej osoby.
22-latek przeszedł do historii jako pierwszy piłkarz w historii Piasta Gliwice, który zagrał w dorosłej reprezentacji Polski. - Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. To, że gram teraz w reprezentacji w dużej mierze zawdzięczam właśnie temu klubowi, trenerowi Fornalakowi i wszystkim tym, którzy w Piaście pracują - zakończył piłkarz.