Trenerzy Legia Warszawa i Korony Kielce po meczu przy Łazienkowskiej mogli odczuwać niedosyt. Gospodarze byli faworytem, ale kiedy w 23. minucie otrzymali czerwoną kartkę, musieli zmienić priorytety. Z kolei goście prowadzili, w przewadze stracili gola, a w końcówce powinni zdobyć drugą bramkę.
- Mecz mieliśmy pod kontrolą, ale swoimi błędami oraz stratami napędzaliśmy Koronę. Bramki na 1:0 nie trzeba komentować, bo każdy widział, jak było. Zgadzam się, że kluczowym momentem była czerwona kartka dla Ryoyi Morishity. Nie mam do niego pretensji, wiem, że on nigdy mnie nie okłamał, ale widać było, że dotknął piłkę. Tak czy inaczej, w dziesięciu byliśmy lepszą drużyną - powiedział trener gospodarzy, Goncalo Feio, cytowany przez portal legionisci.com.
Portugalczyk nie potrafił pogodzić się z faktem, że jego podopiecznym nie udało się przechylić losów gry na swoją stronę. - Po stracie bramki zdołaliśmy doprowadzić do remisu. Później był rzut karny i wiadomo, że to jeszcze nie gol. Po zmianie stron mieliśmy sytuację sam na sam, ale nie zamieniliśmy tego na bramkę. Byliśmy zespołem mającym większe posiadanie piłki, więcej sytuacji, więcej strzałów, ale ostatecznie nie wygraliśmy meczu - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ale akcja! Ten gol wstrząsnął Brazylią
- Mamy mieszane uczucia, bo myślę, że przed meczem punkt byłby dla nas bardzo cenny. Zwłaszcza będąc w naszej sytuacji. Natomiast biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w meczu, to można mieć niedosyt. Z drugiej strony, Legia miała rzut karny, a do tego Rafał Mamla wybronił kilka sytuacji. Mamy remis, ale nie czujemy wielkiej radości - podsumował potyczkę trener kielczan Jacek Zieliński.
Szkoleniowiec miał sporo uwag do gry zespołu. - To był specyficzny mecz. Piłka nie chodziła jak trzeba, ale cieszę się, że zawodnicy, na których postawiłem, dali dobry sygnał. Było pięciu młodzieżowców i wyglądało to dobrze. Jednak może to dziwnie zabrzmi, ale gdy Ryoya Morishita ujrzał czerwoną kartkę, to się przestraszyliśmy. Przestraszyliśmy się, że możemy wygrać ten mecz i zaczęły się szaleństwa po naszej stronie. W drugiej połowie była walka od bramki do bramki. Obie strony próbowały i koniec końców mamy dwóch rannych - dodał.