Real Madryt ma niewielkie szanse (około 2,9 proc.) na zajęcie miejsca w czołowej ósemce Ligi Mistrzów i uniknięcie gry w 1/16 finału. W zasadzie potrzebny jest cud, czyli niewiarygodny splot okoliczności na wielu stadionach.
"Królewskim" został jeszcze wyjazdowy mecz ze Stade Brestois. W środę około godz. 23 wszystko będzie już jasne. Mimo iż dla Realu przyjazd do takiego rywala nie jest niczym prestiżowym, to Carlo Ancelotti docenił najbliższego przeciwnika.
- Spodziewam się trudnego meczu. Brest radzi sobie bardzo dobrze w Lidze Mistrzów, przede wszystkim ma o punkt więcej niż my - słusznie zauważył Ancelotti na konferencji prasowej.
Ale mistrzowie Hiszpanii będą zainteresowani wyłącznie meczem we Francji. Wyniki na innych stadionach nie będą się liczyć, gdy wybrzmi pierwszy gwizdek sędziego w Guingamp, bo tam odbędzie się spotkanie.
- Będziemy patrzeć wyłącznie na nasz mecz. Chcemy wygrać i zająć jak najwyższe miejsce w tabeli, a potem zobaczymy - powiedział Ancelotti.
Ancelotti scharakteryzował środowego przeciwnika. - Wykorzystują umiejętności swojego wysokiego napastnika, który dobrze gra głową. Często wrzucają piłkę w pole karne, a z szybkimi skrzydłowymi są też niebezpieczni w kontrataku. Nie zdobyli 13 punktów przez przypadek - podkreślił.
Włoch po raz kolejny odniósł się do tematu swojej przyszłości w roli trenera Realu Madryt. - Myślę, że zostanę na kolejny sezon, jeśli wygramy Ligę Mistrzów - odparł z uśmiechem. - Nie ma co do tego wątpliwości. Ja i klub chcemy pracować jak najdłużej. Mamy do siebie zaufanie - dodał Włoch.
ZOBACZ WIDEO: Kuriozalny gol samobójczy. Tylko spójrz, co zrobił ten piłkarz!
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)