Coraz gorsza sytuacja Lechii Gdańsk. "Sami strzelamy sobie gole"

PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Szymon Grabowski
PAP / Marcin Gadomski / Na zdjęciu: Szymon Grabowski

- Nastroje nie są hurraoptymistyczne i każdy z nas zdaje sobie sprawę, że musimy w końcu zacząć punktować - mówił trener Szymon Grabowski po kolejnej przegranej Lechii Gdańsk w PKO Ekstraklasie.

Lechia Gdańsk przegrała drugi mecz z rzędu w PKO Ekstraklasie i powoli zaczyna urządzać się w strefie spadkowej. Sytuacja nie jest jeszcze beznadziejna, bo jednak strata do zespołów będących tuż nad kreską jest minimalna, natomiast trudno w tej chwili szukać jakichkolwiek pozytywów.

Gdańszczanie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w piątkowym meczu z Legią Warszawa (----> RELACJA).

- Wygrała drużyna lepsza. Jeżeli jesteśmy odpowiedzialni i zdyscyplinowani w obronie, to jesteśmy w stanie przeciwstawić się Legii, jak choćby w pierwszej połowie, ale jeżeli dalej będziemy powielać głupie błędy, to mało jest drużyn w Ekstraklasie, przeciwko którym odniesiemy zwycięstwa. To bolączka, która wewnętrznie bardzo we mnie uderza. Znowu sami strzelamy sobie gola albo bardzo pomagamy w tym przeciwnikowi - mówił trener Grabowski na konferencji prasowej.

Oczywiście nie można zrzucać wszystkiego na defensywę, bo z przodu Lechia też nie zaprezentowała niczego specjalnego.

- Rzeczywiście było tego mało. Nie wykorzystywaliśmy momentów, które chcieliśmy wykorzystać, choćby wysokie wyjścia środkowych obrońców Legii. Momentami utrudnialiśmy sobie grę, zbyt wolno dokonywaliśmy wyborów. W drugiej połowie nie zagrażaliśmy Legii poza jednym strzałem Iwana Żelizki przy wyniku 0:2 - komentował trener Lechii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony

Wydawać by się mogło, że ciężko będzie przebić występ Pawła Dawidowicza w meczu z Chorwacją, ale obrońca Lechii Bujar Pllana postanowił podjąć rękawicę.

To było coś niewyobrażalnego. Jego zachowanie przy golu na 0:1 to idealny przykład na to, jak nie grać w obronie.

Zabrakło tylko czerwonego dywanu.

- Prosty, niewymuszony błąd. Będziemy jeszcze mocniej pracować, nie tylko z nim, ale też z innymi zawodnikami, bo sytuacja tego wymaga. Ekstraklasa pokazuje nam po raz enty, że nie wybacza takich błędów. To my dajemy bodziec przeciwnikowi, któremu później gra się łatwiej - powiedział trener Grabowski.

Inna sprawa, że tego zawodnika nie powinno być na boisku. W pierwszej połowie, mając już jedną żółtą kartkę, ostro faulował przeciwnika, ale sędzia Piotr Lasyk nie dostrzegł przewinienia.

Wydawać by się mogło, że Rahil Mammadov z Radomiaka Radom jest najgorszym obrońcą w lidze, ale Pllana w tym momencie wysuwa się na czoło stawki. Nie najlepiej świadczy to o pozostałych stoperach Lechii, ale ich popisy będzie można zobaczyć już w kolejny piątek w Gliwicach, ponieważ Pllana będzie pauzował za kartki.

Czy trener Grabowski będzie jeszcze wtedy prowadził zespół? Raczej tak. Nie zanosi się jeszcze na zmianę na stanowisku. W szatni po meczu nie było spokojnie. Upust emocjom dał kapitan Rifet Kapić, który nie przebierał w słowach.

- Wyglądało to tak, jak po każdej porażce. Humory nie są dobre, głowy spuszczone. W szatni był dyrektor Chodorowski, dyrektor Blackwell. Porozmawialiśmy wspólnie. Nastroje nie są hurraoptymistyczne i każdy z nas zdaje sobie sprawę, że musimy w końcu zacząć punktować - przyznał trener Grabowski.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty