Trener Motoru Lublin zawiedziony po porażce w Pucharze Polski. "Potrzebuję ludzi konkretnych"

PAP / Wojciech Jargiło / Na zdjęciu: Mateusz Stolarski
PAP / Wojciech Jargiło / Na zdjęciu: Mateusz Stolarski

- Ubolewam, bo chcieliśmy przejść dalej, ale takie mecze jak ten pokazują na co i na kogo można liczyć w decydujących momentach - przyznał Mateusz Stolarski, trener piłkarzy Motoru Lublin po porażce z Unią Skierniewice w I rundzie Pucharu Polski.

Beniaminek PKO Ekstraklasy męczył się z trzecioligowcem przez 120 minut, a następnie przegrał po serii rzutów karnych. Unia objęła prowadzenie w 31. minucie po bramce Agwana Papikjana, zaś w 54. wyrównał Filip Luberecki. W konkursie jedenastek jedynym piłkarzem, który się pomylił był gracz Motoru - Kaan Caliskaner. Jego strzał w słupek kosztował lublinian brak awansu. Więcej o meczu TUTAJ.

- Z tego co słyszałem to historyczny moment dla klubu ze Skierniewic, więc serdeczne gratulacje, dobra robota. Publiczność, która przybyła, może się cieszyć nawet mimo tego, że jest środek tygodnia. My nie zagraliśmy na swoim poziomie, nie był to mecz taki, jak byśmy chcieli pod kątem intensywności i stworzonych sytuacji - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Mateusz Stolarski, szkoleniowiec ekipy ze stolicy Lubelszczyzny.

Trener Motoru na mecz w Skierniewicach wystawił kilku graczy, którzy w tym sezonie w rozgrywkach PKO Ekstraklasy grali mniej. Dał jednak do zrozumienia, że jest rozczarowany ich postawą.

ZOBACZ WIDEO: Takie gole to rzadkość. Jego skutki mogą być bolesne

- Paru zawodników dostało szansę i mogło ją wykorzystać. Są też tacy, którzy zagrali źle. Liczę na zdecydowanie większą odpowiedzialność i wzięcie na swoje barki gry ofensywnej. To był test, który nie był zdany w wielu przypadkach. Dla nas to sroga lekcja przed meczami, które mamy przed sobą. Utrzymanie w ekstraklasie to cel nadrzędny na ten sezon. Ubolewam nad tą porażką, bo chcieliśmy przejść dalej, ale takie mecze jak ten pokazują na co i na kogo można liczyć w decydujących momentach - zaznaczył Stolarski.

Optycznie Motor przez większość spotkania miał przewagę na boisku w Skierniewicach. Nie potrafił tego jednak zamienić na więcej niż jedną bramkę.

- Uważam, że było za dużo opanowania. Próbowaliśmy być opanowani, trzymać piłkę, a w drugiej połowie przeważaliśmy, ale nie kreowaliśmy aż tyle sytuacji. Jest bramka, słupek Ndiaye, ale to za mało jak na naszą grę ofensywną. Z drużynami z ekstraklasy potrafimy wejść na wyższe obroty i kreować sytuacje - jak miało to miejsce ze Śląskiem Wrocław czy Jagiellonią Białystok - przypomniał szkoleniowiec.

- Unia była dobrze przygotowana i dobrze broniła, ale my musimy kreować te sytuacje. To się wiąże nie tylko z planem na mecz i odpowiedzialnością moją, ale i piłkarzy, którzy muszą dać sygnały. Wielu z nich robiło szum, a ja potrzebuję ludzi konkretnych w razie urazów czy kartek. Bardzo jestem zły, że to są negatywne odpowiedzi. Po to trenujemy i tworzymy kadrę, by się napędzać. Byliśmy za bardzo incydentalni, za mało powtarzalni - dodał.

Teraz przed zespołem z Lublina powrót do ligowej rzeczywistości. W 11. kolejce PKO Ekstraklasy czeka ich wyjazdowe starcie z liderem - Lechem Poznań.

- Nie ma nic lepszego niż odkuć się na zespole, który ma sześć zwycięstw u siebie i raczej nie przegrywa. Myślę, że moja drużyna zdaje sobie sprawę z tego, co się stało i nie przyzwyczaiła swoich kibiców oraz całej społeczności motorowej do takich rzeczy, jak te, które wydarzyły się w Skierniewicach - zakończył Stolarski.

Mecz z Kolejorzem Motor rozegra w sobotę o godzinie 20:15.

Ze Skierniewic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Komentarze (0)