Już wydawało się, że to koniec. 27 sierpnia Wojciech Szczęsny poinformował o zakończeniu kariery, ale na emeryturze nie wytrzymał zbyt długo, bo raptem nieco ponad miesiąc. W poniedziałek pojawił się w Barcelonie, przeszedł testy medyczne i podpisze kontrakt z FC Barceloną.
Jeszcze parę tygodni temu nikt by nawet nie wymyślił takiego scenariusza, ale poważna kontuzja Marca-Andre ter Stegena spowodowała niesamowity zwrot akcji. - To wielkie zaskoczenie, ale jeśli zgłasza się po ciebie klub pokroju Barcelony, to musisz przemyśleć tę decyzję - mówi nam Adam Matysek.
- Jedynym znakiem zapytania jest dla mnie forma fizyczna Szczęsnego, a Barca potrzebuje bramkarza na już - dodaje były bramkarz reprezentacji Polski, który... sam znalazł się w podobnej sytuacji, bo po zakończeniu kariery miał jeszcze propozycję, by pograć w piłkę.
- HSV Hamburg potrzebował bramkarza, rynek transferowy był zamknięty i ciężko było kogoś ściągnąć, a ja byłem wolnym zawodnikiem. Sytuacja była podobna, choć ja byłem wtedy cztery miesiące bez treningu i po prostu nie podjąłem się tego wyzwania i nie chciałem narażać klubu na straty. Nie byłem gotowy, żeby z dnia na dzień wejść do bramki w klubie z Bundesligi - wspomina Matysek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
Powrót do piłki i kadry?
Teraz pytanie: czy powrót Szczęsnego do piłki klubowej oznacza również powrót do reprezentacji Polski? Michał Probierz nie raz już powiedział, że drzwi do kadry stoją przed Szczęsnym otworem. Na razie wg Tomasza Włodarczyka, 34-latek przekazał selekcjonerowi, że nie chce wracać do drużyny narodowej. Wydarzenia z ostatnich tygodni każą jednak ostrożnie podchodzić do takich deklaracji.
- Tak jak nikt nie spodziewał się, że Szczęsny nagle rzuci wszystko i zakończy karierę, tak nie wiemy, co będzie teraz. Wszystko jest możliwe i nie zdziwiłbym się, gdyby Szczęsny wrócił do reprezentacji, natomiast powiedzmy sobie szczerze - on na dziś nie jest gotowy do gry - twierdzi Matysek.
- Najpierw dajmy mu czas, niech zadebiutuje w Barcelonie, dojdzie do formy i wtedy porozmawiamy o reprezentacji Polski - podkreśla jeden z bohaterów eliminacji MŚ 2002 i uczestnik mundialu w Japonii i Korei Południowej.
Z kanapy do Ligi Mistrzów
Po zakończeniu kariery Szczęsny przyznał w programie Meczyków, że chciałby pojechać z synem na najbliższe El Clasico z Realem Madryt. I sam wtedy nie przypuszczał, że będzie mu to dane, ale w zupełnie innej roli, niż zakładał.
Miała być emerytura, spokojne życie po karierze, a tymczasem trzeba wznowić treningi i walczyć o mistrzostwo Hiszpanii i Ligę Mistrzów. Scenariusz niczym z filmu.
- Tak to trzeba postrzegać, bo wiadomo jakie ciśnienie jest w Barcelonie, jakie są tam oczekiwania. To drużyna nastawiona na sukces, zdobywanie trofeów. Nie masz wielkiego marginesu błędu, bo jesteś rozliczany za wynik - zauważa Matysek.
- Nie chciałbym mówić, że to powrót z emerytury czy z kanapy, bo tak naprawdę nie wiemy, czy trenował w ostatnim czasie, jak trenował - zastanawia się 56-latek.
To jak z jazdą na rowerze
Na razie jednak Szczęsny musi dojść do optymalnej formy, bo ostatni mecz rozegrał na Euro 2024 przeciwko Austrii. Było to dość dawno, bo 21 czerwca.
- Ja nawet nie skupiałbym się na ostatnim meczu, tylko na tym, czy Szczęsny był w treningu przedsezonowym. I tutaj mam pewne obawy, jak dużo czasu zajmie mu dojście do formy, którą prezentował w ubiegłym sezonie - mówi Matysek.
Ale z drugiej strony, to trochę jak z jazdą na rowerze. Pewnych rzeczy się nie zapomina.
- W ciągu miesiąca nie zapomnisz pewnych zachowań, ale bardzo ważny jest trening z drużyną, codzienny kontakt, treningi taktyczne, udział w gierkach, sprawdzenie się w jakimś sparingu, przygotowanie fizyczne, mentalne. To odgrywa bardzo ważną rolę w piłce nożnej. Nie sądzę, żeby to był jakiś wielki problem, ale sam się zastanawiam w jakiej formie jest przed tak dużym wyzwaniem - mówi Matysek.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty