Sport stał się ważną częścią życia 11-letniego Markosa Mamakisa. W Tarnowskich Górach uważany jest za spory talent - od najmłodszych lat trenuje pływanie i zdobył już szereg nagród na szczeblu wojewódzkim, a ostatnio doszła do tego gra w piłkę nożną w trampkarskiej ekipie TS Gwarka. Tyle że w grudniu wszystko stanęło pod znakiem zapytania.
Markos walczy z nowotworem
- Nagle, pewnego dnia, Markosa zaczął boleć brzuch, pojawiły się wymioty. Lekarz z przychodni wysłał nas do szpitala, bo podejrzewał atak wyrostka robaczkowego - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty Konstantinos Mamakis, ojciec chłopca.
Konstantinos urodził się w Polsce, choć ma greckie korzenie. Jako dziecko powrócił z rodziną do ojczyzny, ale ostatecznie w 2007 roku ponownie zameldował się w naszym kraju. Tutaj założył rodzinę i zaczął rozwijać talenty sportowe syna. Wszystko posypało się jednak w ostatnich miesiącach.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Badanie w szpitalu wykazało, że u Markosa doszło do wgłobienia jelita. Konieczna była wielogodzinna operacja w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka, w trakcie której usunięto guz jelita cienkiego oraz wyrostek robaczkowy. Badanie histopatologiczne wykazało, że 11-latek ma chłoniaka Burkitta. To jeden z najrzadszych nowotworów układu chłonnego.
- Teraz Markos jest po drugiej chemii - mówi nam ojciec obiecującego sportowca. Gdy rozmawiamy, jego syn ponownie znajduje się w szpitalu. Osłabienie organizmu dało o sobie znać i Markos zachorował na grypę, która w ostatnich tygodniach sieje spustoszenie w całej Polsce. Dopiero co przeszedł operację wycięcia guza, a już musi się zmagać z wysoką gorączką i kaszlem.
- Rokowania na szczęście są dobre. Markos ma 90 proc. szansy na wyleczenie. Problem jest taki, że to nowotwór agresywny. Największym zagrożeniem są przerzuty. Jednak z pierwszych badań wynika, że było to jedyne miejsce zaatakowane przez chorobę - wyjawia Konstantinos Mamakis.
Markos nie jest sam
W trudnych chwilach Markos Mamakis nie jest sam. Środowisko pływackie na Śląsku postanowiło się zjednoczyć i na początku miesiąca przy okazji zawodów Lodowe Srebro zorganizowano zbiórkę na leczenie 11-latka. Z kolei piłkarski Gwarek apeluje do swoich kibiców o datki i przekazywanie 1,5 proc. podatku na młodego zawodnika.
- Zarówno Gwarek, jak i pływacy wspierają nas cały czas. To pomaga mu przede wszystkim mentalnie - mówi Konstantinos.
W najbliższych miesiącach Markos będzie musiał zapomnieć o pływalni i boisku do piłki nożnej. Przed nim kolejne konsultacje lekarskie i wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne - najprawdopodobniej z dala od domu, co generować będzie dodatkowe koszty.
- Cały proces leczenia zajmie co najmniej kilka miesięcy. Wiemy już też, że przez najbliższe dwa lata będzie musiał znajdować się pod ciągłą obserwacją. Trzeba go będzie badać pod kątem nawrotu choroby. Tak naprawdę obecnie nie wiemy, kiedy będzie aktywny fizycznie w takim stopniu jak przed operacją - tłumaczy ojciec młodego sportowca.
Pierwsze dni po diagnozie były jednak trudne. Markos wyraźnie się załamał. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego właśnie jemu przytrafiła się taka choroba. - To były trudne chwile. Zwłaszcza że jest aktywnym sportowo dzieckiem i potrzebuje ruchu, a nagle mu to zabrano. Informacja o nowotworze rozbije dorosłego, a co dopiero dziecko - mówi jego ojciec.
- Próbujemy go wspierać. Tłumaczymy, by nie szukał sam informacji o chorobie w internecie, bo tylko będzie się dodatkowo stresował sytuacją. Miał już też spotkania z psychologiem, które mu pomogły, choć nie ma co ukrywać, że są momenty, gdy łapie doła - podsumowuje Konstantinos Mamakis.
Dla Markosa można przekazać darowiznę albo 1,5 proc. podatku. Chłopiec jest podopiecznym Fundacji Iskierka: ING Bank Śląski 14 1050 0099 6781 1000 1000 1403 oraz KRS 0000248546, cel szczegółowy: "Markos Mamakis".
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty