Z Dortmundu Mateusz Skwierawski
Piszczek i Błaszczykowski zaprosili do Dortmundu starych znajomych z czasów kariery i podzielili się na dwa zespoły. Były gwiazdy BVB sprzed lat, czynni piłkarze i kilku polskich zawodników.
- Zaskoczył mnie tylko jeden człowiek. To Marcin Wasilewski - mówi Łukasz Piszczek. - Przed meczem w czasie obiadu pytał mnie, czy gramy na sto procent. Mówię mu: "Marcin, zawsze na maksa". Podczas spotkania dwa razy wybijał piłkę z linii bramkowej, raz rzucił się w ostatniej chwili. Po raz kolejny pokazał, że w grze obronnej jest mistrzem - uśmiecha się asystent w sztabie BVB. W sobotę Borussia Dortmund oficjalnie pożegnała swoich dwóch byłych zawodników: Piszczka i Kubę Błaszczykowskiego. W meczu przyjaźni wygrała drużyna Kuby (5:4).
Łukasz Piszczek dyrygował obroną i podłączał się w akcje do przodu. Kuba Błaszczykowski od czasu do czasu "szarpał" na prawym skrzydle. Dwa gole strzelił Kamil Grosicki i dorzucił asystę. Ale bramkę meczu zdobył Nuri Sahin, który pięknie podciął piłkę nad bramkarzem. Na boisku pojawili się także Jacek Krzynówek, Ebi Smolarek czy Artur Wichniarek.
Kibice BVB zobaczyli wielu piłkarzy z mistrzowskich sezonów 2010-12, między innymi Romana Weidenfellera, Nevena Suboticia, Dede, Kevina Grosskreutza, Henrikha Mkhitaryana i Marcela Schmelzera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sceny przed meczem. Skrzypaczka zachwyciła wszystkich!
Pojawiły się łzy
Na Signal Iduna Park przyszło ponad 81 tysięcy kibiców. W Dortmundzie można było odnieść wrażenie, że wszędzie są Polacy. Do niemieckiego miasta przyjechali fani naszej reprezentacji, Wisły Kraków i mnóstwo rodaków z emigracji.
- Nie przypuszczałem, że uda się zapełnić stadion - komentuje Piszczek. - Widać, że kibice nas cenią, to bardzo miłe. Myślę też, że Jurgen Klopp wzbudził swoją obecnością zainteresowanie, podobnie jak Mats Hummels, Nuri Sahin czy Marcel Schmelzer - opowiada. - Rozmawialiśmy z innymi zawodnikami, ale niektóre kluby nie chciały zgodzić się na ich przyjazd. Z kolei Robert Lewandowski czy Ivan Perisić rozgrywają w niedzielę spotkania w reprezentacjach - tłumaczy Piszczek.
- Nie ukrywam, pojawiły się łzy. Nie wytrzymałem - uśmiecha się piłkarz. - Wzruszyłem się na krótko przed tym, jak złapałem mikrofon, by powiedzieć kilka słów do fanów - uzupełnia. - Pojawił się moment dużych emocji zwłaszcza wtedy, gdy na telebimie wyświetlono film pokazujący wspaniały czas, jaki przeżyliśmy w Dortmundzie z Kubą - komentuje Piszczek. - Odświeżenie tych emocji było mocne - przyznaje.
Spełnił marzenie
Piszczek spędził w Dortmundzie 11 lat (2010-21) i wygrał siedem trofeów - między innymi dwa mistrzostwa i trzy puchary Niemiec. Zagrał też w finale Ligi Mistrzów.
- Moje najlepsze wspomnienie? Chyba to najświeższe, czyli ostatni sezon w zespole i zdobycie Pucharu Niemiec. Nie był to dla mnie łatwy rok, bo trener za bardzo na mnie nie stawiał. W tamtym okresie największą pracę wykonałem z psychologiem. Nastawiłem się pozytywnie, by mimo wszystko cały czas trenować na sto procent. Gdy ponownie dostałem szansę, już zostałem w składzie. To było podwójne zwycięstwo - opowiada Piszczek. - Marzyłem, by zakończyć przygodę z Borussią z wygranym trofeum. Udało się. Mogłem się wtedy cieszyć, popłakać - dodaje.
Chce zostać w BVB na dłużej
Od tego sezonu Piszczek wrócił do klubu. Jest asystentem, prawą ręką Nuriego Sahina - obecnego trenera BVB. - W dużej piłce byłem przez ostatnie 17 lat. Już wtedy miałem świadomość, że zawód trenera nie jest łatwy. Ja pracowałem dla siebie, a trener musiał martwić się wszystkim dookoła. Ale podoba mi się ta nowa perspektywa. Zarządzanie ludźmi jest ekscytujące. Zwłaszcza, gdy widzisz, że twoja praca przekłada się na formę zawodników. Już w Goczałkowicach próbowałem kilku rzeczy, byłem grającym trenerem. Do tego zrobiłem kursy trenerskie, teraz jestem na kursie UEFA Pro. Dalej chce się rozwijać w tym kierunku - tłumaczy.
- Czy Borussia to projekt na lata? Chciałoby się powiedzieć "tak", ale w tym zawodzie trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Jeżeli będziemy dobrze wykonywać naszą robotę, to zostaniemy na dłużej. A jeżeli nie... Rzadko jest tak, jak z trenerem Kloppem, który mógł sam zdecydować, kiedy zakończyć robotę - kontynuuje Piszczek.
- Na pewno planuję dłuższy czas zadomowić się w zawodzie trenera. Wykonuję go cały czas z dużą pasją. A jeżeli kogoś zabraknie w treningu, na przykład z powodu kontuzji, to zawsze mogę pomóc chłopakom i z nimi pograć - puszcza oko asystent w sztabie Borussii Dortmund.
Emocje wzięły górę
Na koniec Piszczek mówi jeszcze o emocjach związanych z pożegnalnym meczem w Dortmundzie. - Chłopaki pytali mnie, czy dam radę odciąć się od szumu i rozegrać mecz. Starałem się skupić na spotkaniu, ale gdy już wyszedłem na stadion, nie dało się tylko biegać. To był wspaniały dzień - kończy Łukasz Piszczek.
Weźcie siyza reprezentację narodową bo jest w przeciętnej jakości.