- Po raz trzeci w tym sezonie zwyciężyliśmy u siebie. Zagraliśmy bardzo dobrze, mimo że Pogoń to dotąd nasz najsilniejszy przeciwnik - z klasowymi piłkarzami. Wykreowaliśmy dużo okazji i to najlepszy dowód, że za nami udany występ. Ktoś powie, że gole zdobywaliśmy dopiero w przewadze, ale już przed czerwoną kartką stwarzaliśmy sporo sytuacji - ocenił Niels Frederiksen.
Bramki nie strzelił Mikael Ishak, któremu w niedzielę nie dopisywała skuteczność. Duńskiego szkoleniowca to jednak nie martwi. - Mikael to jakościowy napastnik. Najważniejsze, że ma okazje i nawet jeśli w pojedynczym meczu nie trafi do siatki, wkrótce znów to zrobi, pewnie już w następnej kolejce - zaznaczył.
Trener "Portowców" Robert Kolendowicz otwarcie przyznał, że jego zespół nie do końca był w stanie przeciwstawić się rywalowi. - Mieliśmy dwa mecze w jednym. Do przerwy Lech nas zdominował i musieliśmy się głęboko bronić. Byliśmy w tym całkiem nieźli, choć rywal pokazał jakość. Cierpieliśmy, nie potrafiliśmy znaleźć momentu na lepszą organizację. Gospodarze to wykorzystywali i stwarzali sporo sytuacji. W tym fragmencie mieliśmy dwa lub trzy momenty, w których zaatakowaliśmy, ale było tego zdecydowanie za mało. Nie realizowaliśmy naszych założeń, robiliśmy to dopiero później.
- Po czerwonej kartce chcieliśmy jak najdłużej utrzymać wynik 0:0 i szukać szans w kontrach lub stałych fragmentach. Plan się nie powiódł. Z bólem serca muszę się zgodzić z decyzją o wykluczeniu Benedikta Zecha. Nie jestem zadowolony z tej interwencji, ale jeszcze bardziej z tego, co działo się wcześniej. Większe pretensje mam, że straciliśmy piłkę, bo zamiast akcji pod naszą bramką, sami mogliśmy wtedy zaatakować. Przegraliśmy zasłużenie, bo byliśmy słabszą drużyną. Staraliśmy się walczyć i pokazać charakter, jednak na Lecha to było niestety za mało - oznajmił Kolendowicz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar wraca do gry. Odbył wyjątkowy trening