Ostatni mecz w jego karierze może mylić. Grał brutalnie, odpadł w ćwierćfinale Euro 2024 wraz z Niemcami. Hiszpania okazała się nie do przejścia. O Tonim Kroosie najwięcej mówiło się po tym spotkaniu ze względu na kontrowersje, bowiem filar naszych zachodnich sąsiadów powinien wylecieć z murawy za dwa faule jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa. Ostatecznie miał szczęście, a może raczej sprzyjał mu arbiter - Anthony Taylor.
Zdało się to na niewiele. Zespół Juliana Nagelsmanna i tak odpadł z turnieju po dogrywce (La Furia Roja wygrała 2:1). Miała być feta, Złota Piłka i zwieńczenie kariery zdobyciem najważniejszego trofeum na Starym Kontynencie. Skończyło się rozczarowaniem i niesmakiem. Fani nie poznawali Kroosa, boiskowego dżentelmena, który w Stuttgarcie zamienił się w rzeźnika (więcej -> TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Klątwa Harry'ego Kane'a? "Nie miał dobrej formy na tym turnieju"
- Świetnie, że Nagelsmann namówił go pod koniec na pożegnalne tournee w reprezentacji kraju. Szkoda, iż nie zwieńczył kariery triumfem w Euro 2024, gdyż myślę, że wówczas śmiało mógłby liczyć na Złotą Piłkę. Nie zmienia to faktu, że żegnamy znakomitego piłkarza, który mógłby jeszcze pograć parę lat na najwyższym poziomie. To jednak są decyzje bardzo osobiste. Skoro czuł, że nadszedł odpowiedni moment i jest zmęczony futbolem na najwyższym poziomie, trzeba się z tym pogodzić i to uszanować - mówi WP SportoweFakty ekspert Bundesligi i komentator Viaplay Tomasz Urban.
Długo go nie doceniali, aż nie pozostawił złudzeń
Choć były już pomocnik Realu Madryt zapewne czuje niedosyt, a fani mają prawo być nieco zdezorientowani jego postawą w ostatnim spotkaniu, nie zmienia to faktu, że świat stracił artystę. Stylu gry Kroosa nie da się podrobić. Przede wszystkim długich podań, będących jego znakiem firmowym.
- To był prawdziwy generał środka pola. Mam wrażenie, że wielu nie doceniało go w Niemczech. Często mówiło się o nim "Querpass-Toni", sugerując, że to pomocnik, który zagrywa podania poprzeczne - wszerz, nie wzdłuż i w ten sposób podbija swoje statystyki. To oczywiście nieprawda. Kroos potrafił posyłać fantastyczne piłki do przodu. Osiągnął właściwie wszystko w zawodowym futbolu, co tylko się dało - zauważa Urban.
Na początku nie zapowiadało się, że Niemiec wejdzie na najwyższy światowy poziom. W Bundeslidze nie robił furory. Chilijczyk Arturo Vidal uważał, że to między innymi dzięki niemu gwiazda Realu zaczęła świecić najjaśniejszym światłem. - Wiele się ode mnie nauczył, kiedy graliśmy w Bayerze Leverkusen. Był dobry technicznie, ale brakowało mu odpowiedniego czucia piłki. Przyszedł do mnie i Renato Agusto. Wyjaśniliśmy mu, jak wygląda futbol i wiele nauczyliśmy - wspomniał były gwiazdor.
Nie były to puste słowa. - Zapowiadał się na piłkarza dużego formatu, ale w Niemczech nie wyglądało na to, że będzie geniuszem. Bayern przesadnie za nim nie płakał. Kroos nie chciał przedłużyć umowy z Bawarczykami, a ci postanowili go sprzedać za relatywnie nieduże pieniądze. To nie był piłkarz pokroju Kevina de Bruyne. Belg rokował lepiej, był efektowny, strzelał gole, zaliczał asysty. Kroos nigdy nie bronił się liczbami, bo zajmował na boisku inną pozycję. Być może takich piłkarzy dostrzega się z opóźnieniem. Potrzebował w swoim otoczeniu zawodników, którzy pozwolą pokazać jego potencjał. W Realu na takich trafił i zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii - wspomina nasz rozmówca.
Zanosiło się na to od kilku lat
O zakończeniu kariery Niemiec wspominał już wcześniej. Na przeszkodzie w jej kontynuowaniu stanęło zdrowie. Kroos narzekał na problemy z kolanami. Być może było to pokłosie urazu z 2018 roku, gdy jedno z nich skręcił. - Piłkarz powinien wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Nie wszyscy mają taką umiejętność. Kroos odwiesza buty na kołku jako wielki zawodnik, znajdujący się u szczytu formy, opromieniony zwycięstwem w Lidze Mistrzów i triumfem w La Liga. Kończy karierę absolutnie z godnością i odchodzi w momencie, w którym "hype" na niego był ogromny. To wielka rzecz odejść w takiej chwili - zauważa ekspert Viaplay.
- Zegar biologiczny zawsze tyka, ale u każdego w nieco innym tempie. Jedni mówią pas koło czterdziestki, inni blisko dziesięć lat wcześniej. W późniejszych latach dochodzi wypalenie, a także uczucie sportowej samorealizacji. Kroos najlepiej wiedział, kiedy powiedzieć stop. Był wielkim piłkarzem i sam potrafił to ocenić. Jeśli za inną decyzję miałby płacić do końca życia, nie było sensu tego dalej ciągnąć - dodaje.
Gracz wszech czasów?
Wielu twierdzi, że Kroos to najlepszy pomocnik w historii futbolu i trudno się temu dziwić. Tylko dwóch piłkarzy oprócz niego (Paco Gento i Nacho) aż sześciokrotnie wygrało Ligę Mistrzów. Żaden zaś nie dokonał tego, grając w dwóch różnych klubach. Czy rzeczywiście nikt inny nie może się równać z Niemcem?
- Nie lubię takich plebiscytów. Bo czym się kierować? To trochę konkurs piękności, a w pewnym sensie popularności. Jedni lubią jeździć Porsche, a inni Lamborghini, choć obie marki należą do tych premium. Każdy kibic ma swoje preferencje. Inni kierują się sympatią związaną z przynależnością klubową. Na pewno Kroos był jednym z najwybitniejszych na swojej pozycji, może nawet w historii piłki. Niewielu jest w stanie stawić mu czoła pod względem liczby zdobytych trofeów i ich rozmaitości. To wiele mówi o jego karierze - odpowiada Urban.
Zdobył z Niemcami mistrzostwo świata w 2014 roku. To jedyny medal, który wywalczył z drużyną narodową. Z tego powodu część kibiców, przede wszystkim tych starszych, nigdy nie uzna go za jednego z największych w historii, wyznając zasadę, że sukcesy z reprezentacją odnoszone na wielkich imprezach są najważniejsze.
- To nie jest wymierne. Piłkarze nie mają wpływu na to, na jakie trafią pokolenie w reprezentacji. Tego się nie wybiera. Z kolei kariera klubowa jest w rękach każdej jednostki i ona powinna być tym miarodajnym czynnikiem. Robert Lewandowski również nie wygrał nic z kadrą i czy z tego powodu należy mu umniejszać, twierdząc, że był niewystarczająco dobry? To trochę absurdalne, zwłaszcza że mówimy o grze zespołowej - nie zgadza się ekspert Bundesligi.
Bo przecież nawet najwybitniejszy piłkarz sam nie odwróci losów poszczególnych spotkań. - I dlatego według mnie kariera klubowa powinna być wyznacznikiem wielkości piłkarza. Tam każdy jest sobie sterem, a na tym polu trudno się z Kroosem równać. Jeśli grasz w najlepszym zespole świata, wygrywasz z nim mistrzostwo klubowe, Ligę Mistrzów i inne puchary, to znaczy, że jako piłkarz przeszedłeś tę grę. To definiuje Toniego Kroosa. Można się tylko rozpływać nad jego osiągnięciami - kontynuuje nasz rozmówca.
Real Madryt w minionym sezonie był od Niemca wręcz uzależniony. Większość akcji ofensywnych "Królewskich" przechodziła przez jego nogi. Miał także niebagatelny, pozytywny wpływ na kolegów z boiska.
Klub z dzielnicy Chamartin we wtorek zaprezentował Kyliana Mbappe. Francuz jednak nie zapełni luki, która powstała w środku polu. - Nawet jeśli znajdzie się ktoś zbliżony umiejętnościami i stylem gry do Toniego Kroosa, będzie musiał na szacunek zapracować. Trudno się z nim równać, jeśli chodzi o renomę i reputację międzynarodową. Miał też nieoceniony wpływ na szatnię, bo inni zawodnicy liczyli się z jego zdaniem, widząc w nim autorytet. Przede wszystkim dlatego to ogromna strata - komentuje Urban.
- Myślę, że Real nie będzie szukał następcy wewnątrz, tylko mimo wszystko poza klubem, choć świetnych graczy w środku pola w Madrycie nie brakuje. Oczywiście Carlo Ancelotti odczuje nieobecność Kroosa. To nie jest piłkarz tuzinkowy. Przechodziły przez niego wszystkie akcje. Był dyrygentem i gra Realu opierała się w dużej mierze na nim. Trudno, żeby w Chamartin tego nie odczuli. Z drugiej strony, kto ma skutecznie zadziałać celem znalezienia zastępstwa za tak wielkiego piłkarza, jeśli nie nie klub prowadzony przez Florentino Pereza? Specjalnie bym się o to nie martwił - dodaje.
Boiskowy dżentelmen, z ciętym językiem
Kroos uchodził za dżentelmena, także poza boiskiem. Mimo tego nie uniknął w trakcie kariery kontrowersyjnych sytuacji. Najgłośniejsza to ta, kiedy starł się słwonie z Pierre-Emerickiem Aubameyangiem, krytykując fakt założenia przez niego maski postaci z kreskówki. - Moim zdaniem pokazał tym, że nie jest dobrym wzorem do naśladowania. To nonsens - powiedział Niemiec dla "sportbible.com", sugerując, że boisko nie jest dobrym miejscem do tego typu zachowań.
Wówczas zawodnik Arsenalu długo nie pozostał mu dłużny. - Czy ten Toni Kroos ma dzieci? Zrobiłem to dla mojego syna i zrobię to jeszcze raz. Życzę ci, żebyś pewnego dnia miał dzieci i sprawił, że będą szczęśliwe. Nie zapomnij o założeniu maski. Bądź bezpieczny - odparł Aubameyang na platformie "X".
To tylko jeden z przykładów na to, że Kroos nie bał się wyrażać swojego zdania. Kibice doskonale się o tym przekonali, gdy ten w trakcie minionego Euro skrytykował sytuację w Niemczech. Powiedział, że woli mieszkać w Hiszpanii, ponieważ w niej jest bezpieczniej. I dodał, że na Półwyspie Iberyjskim jest bardziej spokojny o swoje pociechy. Z kolei w kraju naszych zachodnich sąsiadów bałby się wypuścić je z domu po 23:30.
- Miał swoje zdanie i nie bał się go wypowiadać, co można uznać jedynie za pozytyw. Jego słowa o sytuacji w Niemczech odbiły się szerokim echem. Ale czy powiedział coś nieprawdziwego, za co można by go piętnować? Taka opinia jest po prostu niepoprawna politycznie i dlatego wzbudza kontrowersje. Jego zdanie waży wiele i niesie się dalej. On nie zabiera głosu na każdy temat, ale jak już zdecyduje się zwrócić uwagę na coś istotnego, jego słowa mają znaczenie. Potrafią uświadomić albo coś zmienić. Nie przypominam sobie, żeby Kroos kiedykolwiek przekroczył granicę dobrego smaku i powiedział coś nie na miejscu - komentuje Tomasz Urban.
Zgadza się z nim także Roman Kosecki, były zawodnik Atletico Madryt. - Jego wielkość nie podlega dyskusji. Był bardzo lubiany i elegancki. Boiskowy dżentelmen. Koniec jego kariery to ogromna strata dla światowej piłki. Chociaż mojemu sercu zdecydowanie bliższe jest Atletico, zawsze darzyłem go szacunkiem. Podobnie jak koledzy z zespołów, a nawet rywale. Miał nieskazitelną reputację, którą umacnia jego reakcja po sfaulowaniu Pedriego. Kroos przeprosił, zachował się jak dobrze wychowany człowiek. Wielu na jego miejscu machnęłoby tylko ręką - zauważa 69-krotny reprezentant Polski i strzelec 19 bramek dla Biało-Czerwonych.
Były poseł miał na myśli brzydki faul z ćwierćfinału przeciwko Hiszpanii. Po nim pomocnik FC Barcelony doznał kontuzji, wykluczającej go z dalszej gry w turnieju. Niemiec natychmiast przeprosił za całe zajście, co udostępniamy poniżej.
Nie pożegna się z piłką nożną na dobre
Jedni lubili Niemca, inni byli w stosunku do niego zdystansowani. Za to wszyscy darzyli go szacunkiem. Odszedł jako wielki piłkarz, nieskuszony petrodolarami z Bliskiego Wschodu. - Jeszcze mógłby grać. Jak nie w Hiszpanii, to w Stanach Zjednoczonych, czy Arabii Saudyjskiej. Wolał jednak zakończyć karierę w Realu Madryt. Trzeba to uszanować i mieć nadzieję, że znajdzie się następca. Gdyż jak to ktoś powiedział, nie ma ludzi niezastąpionych. Życie toczy się dalej - podsumowuje Tomasz Urban.
- Real Madryt jest i będzie moim ostatnim klubem. Jestem szczęśliwy i dumny, że w swoim umyśle znalazłem odpowiedni moment na tę decyzję i że mogłam ją podjąć samodzielnie. Moją ambicją było zawsze zakończyć karierę, będąc na najwyższym poziomie. Odtąd myśl przewodnia jest tylko jedna: A por la 15!!! ¡HALA MADRID Y NADA MÁS! - żegnał się na Instagramie sam zainteresowany.
Zrobił to na własnych zasadach, tak jak przez lata przyzwyczajał do tego kibiców. Kroos jednak nie mówi do widzenia, a do zobaczenia, bo nie odchodzi od futbolu. Niemiec założył własną akademię piłkarską, której będzie doglądał. Drzwi klubowe są dla niego szeroko otwarte i być może wkrótce obejmie też jakąś funkcję w Realu Madryt. I dobrze. Piłka potrzebuje takich ludzi, bez względu na wszystko.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Mbappe będzie sprawiał problemy? "W Paryżu świat kręcił się wokół niego"
- Kosecki docenił Anglików i nie zgodził się z krytycznymi głosami. "To były dobre mistrzostwa"