Kosecki docenił Anglików i nie zgodził się z krytycznymi głosami. "To były dobre mistrzostwa"

WP SportoweFakty / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Roman Kosecki
WP SportoweFakty / Paweł Pietranik / Na zdjęciu: Roman Kosecki

W finale Euro 2024 Hiszpania - Anglia (2:1) niespodzianek nie było. - Wygrało piękno futbolu, młodość i fantazja. Czapki z głów. Przestańmy krytykować Anglików, to był dobry finał - mówi WP SportoweFakty były zawodnik Atletico Madryt Roman Kosecki.

Hiszpanie przeszli przez Euro 2024 jak burza. Jedynie Niemcy byli w stanie zmusić ich do rozegrania dogrywki. Resztę spotkań zespół Luisa de la Fuente wygrał brawurowo. Tym samym zaskarbił sobie sympatię kibiców z całego świata, podbijając ich serca już od pierwszego spotkania z Chorwacją, którą pokonał w efektownym stylu (3:0).

Przed rozpoczęciem finału ekspert Premier League, Przemysław Pełka nie skreślał jednak Anglików, mimo że Ci grali zdecydowani lepiej. - Zarówno Francja, jak i Portugalia, których eliminował zespół de la Fuente, nie były na tym turnieju w optymalnej formie. Zachwycaliśmy się Gruzją, ale z całym szacunkiem to nie był zespół, który mógł zagrozić Hiszpanii. Prawdziwy test dopiero przyjdzie - mówił przed finałem komentator Viaplay w rozmowie z WP SportoweFakty.

Najlepsze ligi na świecie. To było widać

Ostatecznie zespół z Półwyspu Iberyjskiego przeszedł próbę generalną koncertowo. - Finał był zagadkowy. W trakcie pierwszej połowy wszyscy zastanawiali się, dlaczego oba zespoły grają bardzo spokojnie i bezpiecznie, a przeważa taktyka. Nikt się nie otworzył. W drugiej części za to przekonaliśmy się, co oznacza piękno futbolu. Chciałbym pochwalić obie drużyny. Hiszpania otworzyła wynik, Anglia wyrównała ładną bramką. Patrząc jednak na cały turniej, chyba wszyscy się zgodzą, że La Furia Roja grała ładniej dla oka. W niedzielę wygrało piękno futbolu, które w zespole de la Fuente oglądaliśmy od początku do końca - mówi WP SportoweFakty ekspert La Liga i był zawodnik Atletico Madryt Roman Kosecki.

ZOBACZ WIDEO: Był rewelacją Euro 2024. Zobacz, z kim wypoczywa na wakacjach

- Przekonaliśmy się, dlaczego angielska i hiszpańska liga są najlepsze na świecie. Hiszpania była świetna, ale nie można powiedzieć, że Anglicy nie mieli nic do powiedzenia. Mamy w pamięci kapitalne wybicie z linii bramkowej Daniego Olmo. Były także inne okazje. Równie dobrze w Berlinie mogliśmy oglądać dogrywkę. W pierwszej połowie oba zespoły się badały. W drugiej Hiszpania zaczęła najlepiej, jak mogła. Myślę, że nikt nie jest zawiedziony takim rozstrzygnięciem, oprócz Anglików. Trochę mi ich szkoda. Dwa razy grali w finale i musieli obejść się smakiem, choć udowodnili, że potrafią grać w wielkich turniejach - dodaje 69-krotny reprezentant Polski.

Tym razem Anglicy nie uciekli spod topora. Wcześniej udawało im się to kilka razy. Najpierw w 1/8 finału w ostatniej akcji spotkania do dogrywki po kapitalnej bramce doprowadził Jude Bellingham. W ćwierćfinale zdawało się, że Szwajcaria wyeliminuje Synów Albionu, bo objęła prowadzenie w 75. minucie spotkania, lecz w ostatecznym rozrachunku musiała uznać wyższość rywali po rzutach karnych.

Wreszcie w półfinale jako pierwsi strzelili Holendrzy, a o braku konieczności rozegrania dogrywki zadecydował gol Olliego Watkinsa w 92. minucie meczu. W finale zaś zespół Garetha Southgate'a nie zdołał przeciwstawić się Hiszpanom, którzy ostatecznie dopięli swego po bramce w 86. minucie.

Nie Ruiz, nie Yamal, a Rodri

Najlepszym graczem turnieju został Rodri, co niektórych może dziwić, ze względu na rewelacyjną formę Fabiana Ruiza, bocznych obrońców La Furia Roja, tudzież ich skrzydłowych. Mimo wszystko pomocnik Manchesteru City zasłużył na to miano. - Był bardzo solidny w tym turnieju, choć nie robi nic spektakularnego. Wykonuje natomiast wszystkie zagrania poprawnie - mówił nam przed finałem Pełka.

Za to zdaniem Koseckiego, na wyróżnienie zasłużyło przynajmniej kilku zawodników. - Na pewno doceniłbym Jordana Pickforda i Jude'a Bellinghama, jeśli chodzi o Anglików. Z kolei Hiszpania zostałem mistrzem Europy i pochwalić należy wszystkich. Ja jednak wahałbym się, komu przyznać statuetkę najlepszego zawodnika turnieju. Chyba postawiłbym na młodość i Lamina Yamala (przyp. red otrzymał nagrodę dla najlepszego młodego gracza turnieju) lub Nico Williamsa. Nie wskażę konkretnego nazwiska. Obaj skradli show i należy ich chwalić - zauważa strzelec 19-stu bramek dla reprezentacji Polski.

I podkreśla, że Hiszpania była kompletna. - Poza wcześniej wymienionym duetem, pochwały należą się Daniemu Olmo, Rodriemu, Cucurelli, Carvajalowi, czy Fabianowi Ruizowi. Hiszpania zasłużyła na ten tytuł. Nie powiem, że Anglia nie mogła im triumfu odebrać, bo to było w jej zasięgu. Zespół de la Fuente jednak stanął na wysokości. Potwierdził swoją dominację i wygrał Euro. Niespodzianki nie było - uzupełnia nasz rozmówca.

Nie wygrał, ale odmienił angielską piłkę

Euro 2024 nie przypadło do gustu wszystkim. Kibicom utkwią w pamięci słowa Dariusza Szpakowskiego, który powiedział, że w Niemczech nie czuć magii wielkiej imprezy. Eksperci narzekali na stosunkowo małą liczbę ciekawych spotkań i zjawiskowych bramek. Kosecki nie zgadzam się z takimi głosami.

- Osobiście nie zamierzam narzekać. Turniej był naprawdę ciekawy. Objawiło się wielu młodych, fantastycznych i utalentowanych piłkarzy. Mieliśmy czarnego konia, a więc Gruzję, która skradła serce kibiców. Nie można zapominać o polskim akcencie, bo świetnie sędziował Szymon Marciniak. Nie zgadzam się z malkontentami. To był ciekawe mistrzostwa Europy. Teraz jestem ciekawy rozstrzygnięć w mistrzostwach świata. Musimy jeszcze natomiast uzbroić się w cierpliwość i na nie poczekać - podsumowuje Roman Kosecki.

Hiszpania wygrała mistrzostwa Europy po raz czwarty w historii. Przed turniejem w Niemczech, udało jej się to w turnieju rozgrywanym w Polsce i Ukrainie w 2012 roku, 4 lata wcześniej w Austrii i Szwajcarii oraz w 1964 roku na własnej ziemi (wówczas na Półwyspie Iberyjskim rozgrywano półfinały i finał).

Z kolei Anglikom nie było dane raz pierwszy w historii sięgnąć po najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie. Zespół Garetha Southgate'a musi zadowolić się drugim srebrem z rzędu. Do tej pory Synowie Albionu wygrali wielką imprezę tylko raz. Mundial w 1966 roku, rozgrywany w ich kraju.

Jedno za to trzeba Wyspiarzom należy przyznać. Choć nie byli efektowni, ponownie zabójczo skuteczni. Wszak nie bez powodu Southgate w swojej ośmioletniej kadencji ani razu nie odpadł z najważniejszego turnieju wcześniej niż w ćwierćfinale.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Skandalista, który odżył. Przez lata był w ogniu krytyki. W Rosji zarzucili mu nawet seksizm
- Reprezentacja Polski | 5.07.2024"Nam było wstyd wyjść na ulicę". Były reprezentant wprost o polskich kadrowiczach

Źródło artykułu: WP SportoweFakty