Dwa mecze, dwa zwycięstwa, komplet 6 punktów - w teorii znakomity start eliminacji do mistrzostw świata w 2026 roku. Jednak przeważają głosy, że po pierwszych dwóch kolejkach zmagań w walce o wyjazd na turniej w przypadku reprezentacji Polski zgadzają się tylko punkty.
Kadra Michała Probierza jest szeroko krytykowana za styl gry zaprezentowany w spotkaniach z Litwą (1:0) i Maltą (2:0) na PGE Narodowym w Warszawie. Zwłaszcza pierwsze starcie było w wykonaniu Biało-Czerwonych fatalne i przed kompromitacją uratował nas rykoszet po strzale Roberta Lewandowskiego w końcówce meczu.
Poniedziałkowe zwycięstwo nie mogło zatrzeć koszmarnego wrażenia sprzed kilku dni. Nadal jest wiele wątpliwości co do tego, czy to Michał Probierz powinien nadal sprawować funkcję selekcjonera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znakomita atmosfera w kadrze. Tak się bawią Hiszpanie
Wątpliwości widać też u kibiców. Zaufanie do drużyny narodowej nadal jest, jednak znamienne, że na spotkanie z Litwą wykupiono około 49 tysięcy biletów, a ostatecznie na trybunach zasiadło 45 tysięcy. Oznacza to, że kilka tysięcy osób zrezygnowało z pójścia na mecz mimo zakupionego biletu (WIĘCEJ TUTAJ), które przecież wcale nie są tanie.
- Pamięć kibica jest krótka i cykl zaufania wygląda zazwyczaj tak, że po dwóch efektownych zwycięstwach atmosfera może się zmienić o 180 stopni. Oczywiście, rozmawiamy akurat po dwóch wygranych spotkaniach Biało-Czerwonych, ale styl gry jest bardzo krytykowany - komentuje dla nas Jędrzej Hugo-Bader z agencji VML, ekspert ds. marketingu sportowego.
- Możemy podać jako przykład sytuację Legii Warszawa, gdzie przecież nie dzieje się za dobrze, pojawiają się gwizdy i mocne epitety na meczach, ale przecież i tak będzie problem z zakupieniem biletu na spotkanie z Chelsea w Lidze Konferencji Europy. Zainteresowanie będzie większe niż pojemność stadionu - zauważa.
Po spotkaniu z Maltą mnóstwo komentarzy wywołała cieszynka Karola Świderskiego po pierwszym golu. Napastnik Panathinaikosu podbiegł w stronę trybun i przystawił ręce do uszu. Można by pomyśleć, że zawodnik odpowiedział w ten sposób na gwizdy czy nieprzychylne komentarze fanów. Jednak piłkarz w taki sposób celebrował już swoje gole, choćby w swoim klubie.
I tak jednak wielu internautów skrytykowało zawodnika, że po golu strzelonym tak słabemu rywalowi jak Malta powinien cieszyć się w sposób bardziej umiarkowany.
Nasz rozmówca odpowiada jednak na takie komentarze w zdecydowany sposób:
- W ogóle bym się go nie czepiał. Piłkarz ma swoją cieszynkę, która może się podobać albo nie. Krytyka Świderskiego jest dowodem na tezę, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Jeśli wiedzie się kiepsko, kibic przyczepi się do wszystkiego. Ale takie jest jego prawo, to zrozumiałe, bo cierpliwość się wyczerpuje.
Hugo-Bader przypomina też sytuację z 2019 roku, gdy podczas wyjazdowego spotkania z Izraelem trafienia w charakterystyczny dla siebie sposób nie celebrował Krzysztof Piątek. Polak nie pokazał swoich słynnych pistoletów, ponieważ mecz był rozgrywany w trakcie wzmożonych działań wojennych na Półwyspie Arabskim.
- Do piłkarza nie miałbym pretensji, on powinien machnąć na to ręką. To nie jest taka sytuacja jak z Krzysztofem Piątkiem, który podczas wyjazdowego meczu z Izraelem strzelił gola, ale już wcześniej podjął decyzję, że nie będzie tego celebrował w sobie znany sposób. Tutaj to nie była tak kontrowersyjna sytuacja. Myślę, że gdyby Świderski w ogóle się nie cieszył, to też byśmy się czepiali. Są momenty, w których wszystko co powiesz lub zrobisz, jest wykorzystywane przeciwko tobie - zapewnia.
W ubiegłym roku atmosfery nie poprawiały afery wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej, pod koniec roku krytykę przejęła kadra, która nie utrzymała się w Dywizji I Ligi Narodów. Teraz, mimo pozycji lidera w grupie eliminacyjnej do MŚ, sytuacja jest też daleka od komfortowej.
Ekspert przekonuje jednak, że nie widzi zagrożenia dotyczącego rezygnacji sponsorów i wypowiedzenia umów z PZPN.
- Sytuacja w kadrze nie cieszy nikogo, także sponsorów, którzy liczą, że będą się mogli "ogrzać" przy sukcesach. Jednak przy podpisywaniu umowy bierze się pod uwagę, że pojawią się porażki i atmosfera zrobi się ciężka. To musi być wkalkulowane w ryzyko - podsumowuje Hugo-Bader.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty