To nie był mecz, który wywołałby zachwyt u polskich kibiców. Zamiast tego, po 120 minutach męki na stadionie w Cardiff, w trakcie których Polacy nie potrafili oddać celnego strzału na bramkę Danny'ego Warda, o wszystkim przesądziły rzuty karne.
Te lepiej wykonywali Polacy zwyciężając 5:4. Wynik to jednak, zdaniem Jacka Kazimierskiego, jedyny pozytyw wtorkowego wieczoru.
- Musimy się cieszyć z awansu. Musimy. Rezultat cieszy, ale to wszystko. Gra jednak była, jaka była. Przecież wygraliśmy mecz, nie oddając żadnego celnego strzału na bramkę. Tak jednak bywa - podsumowuje były bramkarz reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Michał Probierz zdradza, co pomyślał po obronionym przez Szczęsnego karnym
"Łapią się do kadry, bo nie mamy piłkarzy"
Marcowe baraże sprawiły, że kilku piłkarzy urosło w oczach ekspertów i kibiców. Mocno chwalony był m.in. Jakub Piotrowski, który zdobył jedną z bramek w meczu z Estonią. Kazimierski jednak tonuje nastroje.
- Co my takiego widzimy w tym Piotrowskim? Na tle Walii czy Estonii może wystarcza, ale to nie są piłkarscy mocarze. Na podstawie kilku meczów nie można wyciągać od razu jakichś wniosków. Nie wiem czy to jest na tyle dobry piłkarz, aby aż tak go wychwalać. To nie jest jakiś wynalazek ponad miarę, normalny piłkarz - komentuje ekspert.
Podobne odczucia nasz rozmówca ma wobec równie mocno chwalonych wahadeł. Zarówno Nicola Zalewski jak i Przemysław Frankowski pokazali, że raczej o obsadę tej pozycji póki co nie musimy się martwić.
- Frankowski i Zalewski może i są pewniakami, ale są pewniakami w reprezentacji Polski. Oni w reprezentacji Holandii, Francji czy mocniejszej nie mieliby miejsca. W Polsce się łapią, bo tu nie ma piłkarzy - mówi Kazimierski.
Jedynym piłkarzem, którego były trener bramkarzy naszej reprezentacji postanowił wyróżnić, jest natomiast Wojciech Szczęsny.
- Wojtek jako jedyny zasłużył na duże pochwały. Najpierw, w pierwszej połowie, obronił piłkę meczową, a następnie w decydującym momencie - karnego - ocenia były gracz Legii Warszawa.
Brakuje umiejętności
Teraz przed Polakami trzy miesiące przygotowań do najważniejszej imprezy roku. Mecz otwarcia Euro 2024 zagramy już 16 czerwca, a naszymi rywalami będą Holendrzy. Czy jednak po tak wygranych barażach mamy powody do optymizmu?
- Przez trzy miesiące nie zbuduje się drużyny marzeń. Ta grupa nie trenuje na co dzień, tylko spotyka się na zgrupowania, ma jakieś rozruchy, kilka lekkich treningów i tyle - przypomina Kazimierski.
- Ja patrzę, widzę, mam oczy. Sam byłem na czterech największych imprezach na świecie, trzykrotnie na mistrzostwach świata jako zawodnik i trener, raz na mistrzostwach Europy. Trochę się napatrzyłem, widzę kto może, kto nie może, kto da radę, czy jest potencjał. My tego potencjału nie mamy i trzeba się do tego przyzwyczaić - dodaje.
- Spójrzmy na Bednarka, który nie umie przyjąć piłki na metr, tylko odskakuje mu na 5 metrów, a później musi jechać saniami. Brakuje nam przede wszystkim tych umiejętności. Co zrobić, jeśli ktoś nie potrafi. Piłka jednak jest dziś nieprzewidywalna - podsumowuje nasz rozmówca.
Czytaj także:
- Lewandowski potrzebował zmiany?
- Sceny w polskiej lidze [WIDEO]