[tag=7755]
Reprezentacja Polski[/tag] uległa Albanii 0:2, a jej szanse na awans do finałów mistrzostw Europy poprzez eliminacje drastycznie zmalały. Biało – Czerwoni po raz kolejny rozczarowali i zawiedli.
O komentarz dotyczący niedzielnego spotkania, sytuacji wokół kadry i jej przyszłości poprosiliśmy byłego wybitnego reprezentanta Polski i wiceszefa PZPN-u, Marka Koźmińskiego.
Daniel Flak, WP SportoweFakty: Jak pan skomentuje to, co wydarzyło się w Tiranie?
Marek Koźmiński, były reprezentant Polski: Niestety to nie jest jeden mecz, który wyglądał tak jak wyglądał. To jest seria. Dzieje się to od pewnego czasu. Nie powiem, że można było się tego spodziewać, ale to jest seria, która prowadzi do głębszego przemyślenia, że trzeba przeprowadzić potężny reset. Postawić fundamenty od początku.
Nie ma zespołu, przywódców drużyny. Z przykrością stwierdzam, że w moim odczuciu, nie ma też odpowiedniej osoby na stołku trenerskim. Od strony organizacyjnej również to wszystko wokół kadry leży.
Wątków jest bardzo wiele. Bądźmy odważni i powiedzmy sobie szczerze, że czasami coś się kończy. Tu się chyba skończyło. Oczywiście, szanse, żeby pojechać na mistrzostwa Europy dalej mamy. Matematyka wciąż daje szanse na awans nawet z drugiego miejsca, w co osobiście niestety nie wierzę. Są też baraże.
Natomiast, patrząc przez pryzmat ostatnich sześciu miesięcy – czy my na to zasługujemy? Po tym, co widzieliśmy nie tylko w meczu w Tiranie, ale także po tym, co widzieliśmy kilka dni temu w Warszawie, a wcześniej w Pradze czy w Kiszyniowie.
Niestety pewna epoka – bardzo dobra – skończyła się w sposób dramatyczny. Brutalny. Nie skończyła się jednak w Tiranie. Ona zaczęła kończyć się w Katarze.
ZOBACZ WIDEO: "Przeszedł mnie dreszcz żenady". Mocne słowa o zachowaniu Polaków w meczu z Wyspami Owczymi
Czy to powinien być ostatni mecz Fernando Santosa w roli selekcjonera?
Nie zazdroszczę sytuacji prezesowi PZPN, dlatego, że to był jego wybór. Jego pomysł, który jest kompletnie nietrafiony. Teraz niech podejmuje decyzje.
Te wszystkie przecieki prasowe, które widzieliśmy przed tym spotkaniem - to też jest fatalne, jeśli przed tak ważnym meczem słyszymy o jakichś dziwnych rozmowach prezesa z trenerem. Jeżeli wracamy do jakichś niewyjaśnionych sytuacji z Kataru - gdzie była kolacja, ktoś za nią nie zapłacił, to pokazuje, że ferment osiągnął tam kosmiczny stan. To też jest wykładnią wyników, które mamy. To wszystko przekłada się na boisko.
W niedzielę widzieliśmy Albanię uśmiechniętą, walczącą, wierzącą. Może nie lepszą, bo oni nie za bardzo byli lepsi, ale wierzyli w zwycięstwo. A w piłce nożnej determinacja, wiara bardzo często prowadzi do sukcesu.
Dla Roberta Lewandowskiego był to bardzo trudny mecz. Pytanie, czy nie powinniśmy od niego oczekiwać więcej? W przyszłości kapitan będzie dawał reprezentacji tak dużo jak wcześniej czy jednak to już nieco inny zawodnik, który nie będzie naturalnym liderem drużyny?
Ocena spotkania z Albanią i poprzednich meczów, przez pryzmat Roberta Lewandowskiego, jest wybiórcza, płytka i nieprawdziwa. Robert jest słabszy - ze względu na wiek, to jest pierwsza sprawa, i nie ma co tego ukrywać. Nie jest już takim Robertem, jakiego pamiętamy i obawiam się, że już nim nie będzie.
Ale w dalszym ciągu jest nie do zastąpienia w naszej kadrze, więc trzeba jak najszybciej dogadać się w pewnych kwestiach - na poziomie federacji, bo widzimy jakie są zgrzyty, to jest nieprawdopodobne. Nie przypominam sobie tego typu polemiki, kontr wypowiedzi z najważniejszym zawodnikiem reprezentacji w ostatnich, nie wiem, dwudziestu czy nawet trzydziestu latach. Trzeba się dogadać z drużyną, bo tam też jest kwas. Z drużyną, która musi powstać, bo w tej chwili jej nie ma.
Najbardziej smuci mnie fakt, że jak mielibyśmy ze sobą rozmawiać pół godziny, to znaleźlibyśmy tak dużo wątków do oceny tego, co widzieliśmy. Tutaj nie ma jednej przyczyny. To jest choroba, która nas opanowała wiele miesięcy temu i rozwinęła się do takiego stadium, że bez operacji się nie da.
To jest przykre, ale nie ma za bardzo nawet czego komentować od strony piłkarskiej. Trudno to wszystko ocenić, kto grał źle, kto dobrze, to w tym momencie nie ma sensu. Myślę, że pokłosie rzeczy, które działy się na boisku, w szatni, kwestie wyborów trenera, osób, które współpracują z selekcjonerem – to wszystko sprawia, że mamy efekt, jaki mamy.
Nie oczekujmy, że to szybko się zmieni, bo to niemożliwe. To będzie trwało. Osobiście uważam, że trzeba ciąć w wielu miejscach. Potrzeba chirurga.
W nawiązaniu do konieczności przebudowy, o której pan wspomina: czy w naszej drużynie są młodsi piłkarze, którzy w niedalekiej przyszłości mogą decydować o reprezentacji? Wydaje się, że po zakończeniu pewnej ery nie ma następców, którzy byliby gotowi wziąć odpowiedzialność za kadrę.
Niestety się zgadzam. Na dzisiaj nie ma nazwisk, które zastąpią tamtych piłkarzy, to jest pierwsza sprawa. Druga kwestia, to jest bardzo zastanawiające - i na razie zostańmy przy słowie "zastanawiające" - że za kadencji Fernando Santosa nie zadebiutował żaden piłkarz. Nie przypominam sobie, który selekcjoner był na tyle odkrywczy, że nie znalazł nikogo.
Nie zadebiutował nikt. Czy Polska jest aż tak słaba? Myślę, że to jest temat na dłuższe debaty, rozmowy, wyciąganie wniosków, bo dla mnie jest to nieprawdopodobne. Gdybyśmy prześledzili wszystkich selekcjonerów, nie wiem, czy któremukolwiek udała się taka sytuacja. To o czymś świadczy.
A jak popatrzymy na nasze grupy młodzieżowe, to nie jest aż tak źle, żebyśmy nie mieli nawet kogoś, jak to się mówi, troszeczkę na wyrost wciągnąć za włosy do kadry.
Zwłaszcza, że od selekcjonera oczekiwalibyśmy, żeby przynajmniej dwóch, trzech piłkarzy dla reprezentacji odkrył.
Oczywiście. Każdy coś po sobie pozostawia. Nie chciałbym już zrzucić kurtyny i pytać, co zostawił po sobie Santos, bo nadal jest trenerem. Ale na dzień dzisiejszy, to jest zatrważające. Cyfry nie kłamią. Można je różnie interpretować, ale nie kłamią.
Zobacz też:
Jak przejść obok meczu? Przykład dają Lewandowski i Krychowiak
Panie Kulesza! Z tym Santosem to było straszne pudło! (opinia)