Wtorkowy mecz z FC Kopenhagą zaczął się bardzo pechowo dla Rakowa Częstochowa, bo już w 9. minucie goście strzelili przypadkowego gola po rykoszecie. Vladan Kovacević przeniósł ciężar ciała na lewą stronę i nie zdążył w porę zareagować.
- Był rykoszet, ale myślę, że i tak mogłem się trochę lepiej zachować - mówił Kovacević przed kamerą "TVP Sport". - Zagraliśmy bardzo dobry mecz, w drugiej połowie zdominowaliśmy Kopenhagę, a końcówka potwierdziła, że byliśmy od nich lepsi - dodał bramkarz Rakowa.
Mistrz Polski bardzo szybko musiał odrabiać straty i to się ostatecznie nie udało. Duńczycy wygrali w Sosnowcu 1:0 i są dużo bliżej fazy grupowej Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: Konkretne pytanie o "Lewego". Odpowiedź kibiców inna niż zwykle
- Jesteśmy źli, ale to jest piłka nożna. Oni nie mieli żadnej czystej sytuacji i strzelili gola. Musimy skupić się na rewanżu. Mamy tydzień, żeby się przygotować do tego meczu. Jedziemy tam wygrać. Dziś wszyscy widzieli, że możemy z nimi rywalizować - powiedział Kovacević.
Po końcowym gwizdku trener Dawid Szwarga zebrał wszystkich zawodników w kółko na środku boiska i coś im tłumaczył.
- Po wygranej w Kopenhadze powiem, co nam mówił - wydukał Kovacević.
Ale dziennikarz TVP nie odpuszczał. - Powiedział nam, że tam nie wygrał Manchester City, Borussia Dortmund i Sevilla, ale to nie ma znaczenia, bo my jedziemy po zwycięstwo. Wiemy, że będzie ciężko, to bardzo mocny przeciwnik, ale musimy wierzyć - przyznał.
Raków ten mecz rozgrywał nie w Częstochowie, a w Sosnowcu. - Czuliśmy się tu dobrze, ale Częstochowa to Częstochowa. Myślę, że na naszym stadionie ten mecz by inaczej wyglądał i strzelilibyśmy tego gola - podsumował golkiper mistrza Polski.
CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Grabara: Byliśmy już w Lidze Mistrzów i znowu w niej będziemy
10 - ta liczba będzie śnić się piłkarzom Rakowa po nocach