Mateusz Łajczak jest związany z Abha Club w różnych rolach od dwóch lat. Jego kontrakt wygasa 30 czerwca i na razie nie został przedłużony. Choć nowym trenerem pierwszego zespołu saudyjskiego klubu został Czesław Michniewicz, 34-latek nie został włączony do jego sztabu.
Były selekcjoner Biało-Czerwonych zaprosił do współpracy Grzegorza Kurdziela, Pawła Primela i Gerarda Juszczaka, ale z doświadczenia znającego saudyjskie realia rodaka postanowił nie skorzystać (Więcej TUTAJ).
A warto wspomnieć, że przed mundialem w Katarze Łajczak pomógł sztabowi Michniewicza w rozpracowaniu reprezentacji Arabii Saudyjskiej (Więcej TUTAJ).
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty:
Nie jest panu żal, że trener Michniewicz nie znalazł dla pana miejsca w sztabie pierwszego zespołu?
Mateusz Łajczak, trener w GKS-ie Katowice (2015-18), Wiśle Płock (2018), reprezentacji Polski (2018-21) i Abha Club (od 2021): Trener Michniewicz miał do tego pełne prawo, by ze mnie nie korzystać. To on finalnie będzie brał odpowiedzialność za wyniki zespołu, więc buduje sztab szkoleniowy według swojej wizji ze swoich zaufanych ludzi. W pełni to rozumiem i akceptuję. Nie mam o to żalu. W zasadzie to od samego początku wiedziałem, że nie będę częścią tego sztabu. Gdy trener został zatrudniony w Abha i rozpoczął różnorakie próby kompletowania sztabu, dostawałem z Polski sygnały, że nie będzie tam dla mnie miejsca. Więc byłem na to przygotowany. Finał jest taki, że w Abha mamy polsko-rumuński sztab szkoleniowy i trzeba im życzyć powodzenia.
ZOBACZ WIDEO: Nie dostał powołania do kadry. Zamiast w Mołdawii tak spędzał czas
Pana kontrakt obowiązuje do 30 czerwca. Coś się zmieniło?
Nic się nie zmieniło. Byłem na rozmowach, klub zna moje stanowisko. Na stole leży propozycja, ale jej na ten moment nie zaakceptowałem. Jestem umówiony na ostatnią turę rozmów na 30 czerwca.
Dlaczego?
Klub chce jak najbardziej dalej ze mną współpracować, ale na ten moment nie doszliśmy do porozumienia między innymi odnośnie co do mojej roli w strukturach klubu. Za bardzo nie mogę na ten temat rozmawiać, bo rozmowy cały czas się toczą.
Czego pana nauczyły dwa lata w Arabii Saudyjskiej?
W Arabii Saudyjskiej trenerzy raczej nie pracują tak długo w jednym klubie. Miałem to szczęście, że po roku mój kontrakt został przedłużony. Wspólnie ze sztabem trenera Martina Seveli wykonaliśmy dobrą pracę, zajęliśmy 9. miejsce w lidze, czym wyrównaliśmy rekord klubu. Mimo to, niestety, tylko mi została zaproponowana nowa umowa. To dość niespotykane. Być może moje kompetencje po prostu się obroniły i pasowały do przyszłych planów rozwoju klubu.
Dołączyłem do sztabu kolejnego trenera, tym razem już w roli asystenta. Później go zwolniono, przejąłem zespół na dwa mecze, które zakończyły się dwoma zwycięstwami. Przyszedł kolejny trener, znowu włączono mnie do sztabu jako analityka. Pracowaliśmy wspólnie miesiąc, ale już na początku było wiadomo, że to nie potrwa długo, bo trener mi oficjalnie zakomunikował podczas pierwszej naszej rozmowy, że nie chce ze mną współpracować i woli mieć swojego człowieka na mojej pozycji.
Co było najtrudniejsze na samym początku pracy? Język? Inna mentalność?
Język nie był aż tak wielką barierą, bo przy pierwszym zespole cały czas mieliśmy do dyspozycji tłumacza. Zawsze można było z niego korzystać, zarówno do kontaktu z piłkarzami, jak i zarządem. Nawet ostatnio w drużynie U-19 trener, który ze mną współpracował, bardziej był tłumaczem niż trenerem. Podstawowy język piłkarski już opanowałem, jestem w stanie w prosty sposób komunikować się sam z zawodnikami.
Dopiero po pewnym czasie zacząłem rozumieć mentalność ludzi z tego kraju. To, jak ważna jest tu religia i kultura. Pierwszy kontakt był niczym zderzenie się ze ścianą. Nie możemy w żaden sposób porównywać choćby rozumienia profesjonalizmu. To są dwa różne pojęcia. Rzeczy, które dla nas są normą, tu jeszcze nie do końca. Powoli się to zmienia, natomiast wszystkie te procesy zachodzą zdecydowanie wolniej. Przykładowo w Europie piłkarze coraz częściej dodatkowo odpłatnie jako inwestycja w siebie korzystają indywidualnie z trenerów-analityków, którzy analizują ich mecze, przygotowują programy treningowe, omawiają słabe i mocne strony. Tutaj jeszcze to nie dotarło.
Nie spotkałem się tu z sytuacją, żeby lokalny piłkarz zatrudnił za własne pieniądze indywidualnego trenera-analityka, dietetyka czy choćby trenera mentalnego. Do nich dopiero zaczyna dochodzić to, że może warto stosować dodatkowe treningi motoryczne, a nie tylko to, co zaproponuje klub w ramach codziennych zajęć treningowych. Nie ma tu wśród piłkarzy zapotrzebowania na odpowiednią dietę, suplementację, trening mentalny, nie wspominając już o treningu snu coraz to bardziej popularnym wśród topowych europejskich piłkarzy.
Jak w Arabii Saudyjskiej wygląda szkolenie?
Jest zdecydowanie inaczej. W Europie bywa, że piłkarze w wieku 16-17 lat są już gotowi do gry w pierwszym zespole. Tutaj ci piłkarze dojrzewają dużo później. Jest to związane z różnicami w jakości treningów i etapizacji procesu szkolenia, w ogóle nie da się tego porównać z Europą. Piłkarz 22-letni dalej uchodzi za perspektywicznego. Takie jest podejście.
Zostali do klubu ściągnięci trenerzy z Belgii, Cypru i Portugalii, żeby szkolić najmłodszych. Przychodząc do Abha, najmłodszym rocznikiem był U-13. W tym momencie Abha szkoli już dzieci w wieku sześciu lat. Mamy tu lepsze warunki do treningu niż w niejednym polskim klubie. Nowo otwarta akademia klubowa U6-U11 ma trzy pełnowymiarowe boiska tylko do ich użytku. Mamy też kolejne dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią w głównej siedzibie klubu, gdzie trenują zespoły U-13, U-15 i U-17, do tego drużyna U-19 korzysta ze sztucznego boiska, które jest w sąsiedztwie boisk treningowych pierwszego zespołu. Myślę, że parę klubów w Ekstraklasie chciałoby mieć takie zaplecze i możliwości treningowe.
Kiedy to wszystko tak przyspieszyło? Było w Arabii Saudyjskiej szaleństwo po wygranej z Argentyną na mundialu, później mieliśmy transfer Cristiano Ronaldo, a teraz kontraktowane są kolejne wielkie gwiazdy.
Możemy mówić, że udział w mistrzostwach świata był bardzo ważny, ale myślę, że dużo ważniejsze było sprowadzenie tu Ronaldo. To jeszcze bardziej spopularyzowało futbol w tym kraju. Piłka nożna zawsze była tu obecna, ludzie od zawsze się nią interesowali, natomiast transfer Ronaldo spowodował wielki boom i szał. Ostatnio co prawda trochę to wyhamowało, bo wszyscy spodziewali się przyjścia Messiego. Praktycznie każdy był przekonany, że do tego transferu dojdzie i po raz kolejny będziemy świadkami rywalizacji Ronaldo z Messim. Dlatego też zaczęto szukać innych głośnych nazwisk.
Projekt jest bardzo ambitny. Zakłada trzech piłkarzy z bardzo dużymi nazwiskami w każdym z czterech czołowych klubów i przynajmniej po jednym takim zawodniku w pozostałych drużynach.
Ronaldo sam mówił, że wkrótce liga w Arabii Saudyjskiej ma być w top 5 na świecie.
I nie jest to perspektywa dwudziestu lat, a projekt krótkoterminowy.
I kluby otrzymują dofinansowanie, żeby sobie takie gwiazdy sprowadzić?
Futbolu w Arabii Saudyjskiej praktycznie w całości finansowany jest z państwowych pieniędzy. To nigdzie nie jest oficjalnie opublikowane, natomiast nieoficjalnie można usłyszeć, że piłkarze mający status "gwiazd" podpisują umowy z ministerstwem, a następnie kluby mogą zabiegać o tych zawodników. Lista wstępnie zainteresowanych "gwiazd" ma być ponoć dostępna dla każdego klubu Roshen Saudi League. Wtedy rozpoczynają się negocjacje. Ostateczna decyzja ma należeć do piłkarza, dlatego znając tutejsze realia uważam, że nie każdy klub będzie miał możliwość ściągnięcia wielkiej gwiazdy, nawet za gigantyczne pieniądze.
Saudyjski dziennikarz Abdulmohsen Al Gabbani powiedział nam, że za sukces Czesława Michniewicza uzna, gdy zdobędzie w sezonie ligowym ok. 40 punktów i ulokuje zespół w środku tabeli.
Abha od czterech sezonów utrzymuje się w ekstraklasie, ale jeśli spojrzymy głębiej, to w zasadzie co roku była to walka o utrzymanie do ostatnich kolejek. Wiem, że w klubie chcieliby stworzyć solidnego ligowego średniaka, ale przed trenerem Michniewiczem naprawdę trudne zadanie.
W tym sezonie była reorganizacja ligi i spadały tylko dwa zespoły. W następnym sezonie wracamy do tego, co było wcześniej i będą spadać trzy zespoły, więc będzie zdecydowanie trudniej się utrzymać. Ponadto do ligi jako beniaminek wraca Al-Ahli. Jest to zespół utytułowany i prawdopodobnie będzie chciał liczyć się w walce o mistrzostwo. To kolejny potentat, który będzie miał w składzie trzy gwiazdy. W związku z tym zgadzam się z tym dziennikarzem, że zajęcie miejsca 7-8 będzie dużym sukcesem. Myślę jednak, że w klubie są realistami i zdają sobie sprawę, że w pierwszym sezonie będzie to walka o uniknięcie spadku.
Przede wszystkim spójrzmy, gdzie trener Michniewicz ostatnio pracował. Kiedy ostatni raz był w zespole niebędącym ligowym potentatem i którego nadrzędnym celem jest uniknięcie spadku? Ostatnie sześć lat jego pracy to reprezentacja Polski, wcześniej Legia Warszawa i młodzieżowa reprezentacja Polski. Trochę inaczej prowadzi się te drużyny niż klub ligowy walczący zwykle o utrzymanie. Trener będzie musiał wrócić pamięcią do trochę odległych czasów jego pracy w Termalice lub Podbeskidziu. Wiemy, że Michniewicz jest bardzo dobrym strategiem i trenerem zadaniowcem, dlatego ciekawi mnie, jak to będzie funkcjonowało. Nie wiemy jeszcze jakie będą transfery do klubu i z klubu, jaką jakością piłkarską będzie dysponował. Przed nim trudne zadanie.
Przechodząc do nowego kraju, gdzie obowiązuje inna religia będzie musiał bardzo uważać, żeby - mówiąc kolokwialnie - nie strzelić sobie w kolano na początku pracy? Wątpię, że będzie mógł stosować te same metody treningowe jeden do jednego.
Nie da się tego przenieść jeden do jednego. Nie ma szans, by stosować tu typowo europejskie podejście do treningu. Jest za dużo uwarunkowań kulturowych i religijnych. Jeżeli trener Michniewicz będzie szedł w zaparte i starał się przenieść przykładowo kwestię dyscypliny, to nie będzie to zbyt dobrze postrzegane. W Arabii Saudyjskiej trzeba być bardzo elastycznym jako trener. Z jednej strony trzeba umieć zachować europejską tożsamość i warsztat pracy, ale jednocześnie balansować z możliwościami, jakie ma się na miejscu. Nie będzie to łatwa rzecz, również z uwagi na to, że trener Michniewicz nigdy nie pracował w obcym kraju. Od razu trafia w bardzo specyficzne środowisko pracy, którego w żaden sposób nie możemy porównać z jakimkolwiek europejskim krajem.
rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Gwiazdą "człapak" z polskiej ligi, sielanka na trybunach. Co czeka Raków w dwumeczu z Florą Tallinn?
"Lewy" zareagował na decyzję Fernando Santosa. "Dla mnie jest to ciężkie"