Oficjalnie: Jagiellonia z pierwszym zimowym transferem

Getty Images / Matteo Ciambelli/DeFodi Images / Na zdjęciu: Aurelien Nguiamba
Getty Images / Matteo Ciambelli/DeFodi Images / Na zdjęciu: Aurelien Nguiamba

Jagiellonia Białystok ma przed sobą kolejną niespokojną rundę. Klub z Podlasia najprawdopodobniej będzie musiał walczyć o utrzymanie, w czym mają pomóc wzmocnienia.

Dotychczas podczas zimowego okna transferowego byliśmy przyzwyczajeni do tego, że Jagiellonia Białystok pozbywa się zawodników. Aż trzech graczy opuściło klub, w tym jeden z najlepszych środkowych defensorów w jego historii, Ivan Runje. Poza Chorwatem barwy zmienili Fiodor Cernych i Bogdan Tiru.

Odejścia po części mogły zwiastować, że może dojść do wzmocnienia zespołu, bo przecież zwolniło się miejsce w budżecie na pensje. I właśnie staliśmy się świadkami pierwszego zimowego wzmocnienia podlaskiego klubu. Nowym zawodnikiem Jagi został Francuz, Aurelien Nguiamba.

Środkowy pomocnik trafił do Białegostoku na zasadzie półrocznego wypożyczenia z włoskiej Spezii, która w ostatnim czasie jest bardzo bliska Polakom. Gra tam kilku reprezentantów naszego kraju, a tym najbardziej wybijającym się jest Jakub Kiwior, który niedługo może zmienić pracodawcę, a Włosi mogą na nim zarobić spore pieniądze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu

Nguiamba trafia do Jagiellonii w jednym i bardzo jasnym celu - chce więcej grać. Bowiem ostatnie miesiące nie były zbyt imponujące w jego wykonaniu. 23-latek trafił do Spezii latem 2021 roku i od tego czasu zanotował w niej zaledwie cztery oficjalne mecze, które zresztą miały miejsce dość dawno.

W tym sezonie ani razu nie pojawił się na boisku i to z pewnością było głównym powodem jego odejścia na wypożyczenie. Zresztą nie ukrywał tego w rozmowie z mediami klubowymi Jagiellonii. - Cieszę się, że tu trafiłem. Wybrałem Jagiellonię, bo chcę regularnie grać i się rozwijać - przyznał.

Czytaj też:
Plotki nt. przyszłości Zielińskiego
Haller już strzela. Hat-trick w 7 minut

Źródło artykułu: WP SportoweFakty