[tag=2800]
Robert Lewandowski[/tag] po mundialu nie powróci od razu do gry w barwach FC Barcelony. To wszystko pokłosie sytuacji, która miała miejsce w ostatnim meczu ligowym przed przerwą na mistrzostwa świata. Polak obejrzał czerwoną kartkę w spotkaniu z Osasuną.
To jednak nie sama czerwona kartka okazała się problemem. Lewandowski nie zgadzał się z decyzją arbitra i wykonał kilka gestów. Wymownie dotknął nosa i wskazał w stronę sędziego. To sprawiło, że władze ligi ukarały go 3 meczami zawieszania. Odwołania klubu nie przyniosły skutku.
Piłkarz wytłumaczył swoje zachowanie w rozmowie z "El Mundo Deportivo".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ale trafił! Komentator oszalał po tym golu
- Nie rozumiem tego, ponieważ nie powiedziałem nic do sędziego. Mówiłem do trenera, Xaviego. A dla mnie to nic złego, nic nagannego. Nie rozumiem, dlaczego dostałem za to trzy mecze zawieszenia, jednak taka jest rzeczywistość. Nie zasłużyłem na to - powiedział Robert Lewandowski.
Zapytany o to czy hiszpańscy sędziowie są z zasady mniej chętni na dyskusje niż ci w Bundeslidze czy to tylko kwestia tego konkretnego arbitra, Gila Manzano, odpowiedział.
- Wyrzucenie mnie było właściwe, bo to był faul. Ale zawieszenie mnie za to, co zrobiłem później takie nie jest. Rozmawiałem z Xavim i Carlosem Navalem, naszym delegatem, który był obok czwartego sędziego, bo wiem o czym rozmawialiśmy tydzień lub dwa wcześniej. To wszystko, za tym była pewna historia i nie rozumiem powodu kary. To nie jest fair - stwierdził.
Czytaj więcej:
Trener popełnił przestępstwo. Surowa kara