[tag=3722]
Gerard Pique[/tag] w ostatnich miesiącach był dla Xaviego i zespołu kulą u nogi. Nikt nie ma wątpliwości, że jest współwinnym (kosztownego) przedwczesnego odpadnięcia z Ligi Mistrzów. Psy zaczęła na nim wieszać nawet przychylna mu z reguły katalońska prasa, a głośne rozstanie z Shakirą spowodowało, że stał się łatwym celem. Oszczędzać go nie miał zamiaru nawet Joan Laporta.
Przeciwnie, zamiast podać mu koło ratunkowe, prezydent Barcelony zachował się jak Kate Winslet w finale "Titanica". Działacz, któremu Pique pomógł wrócić do władzy w klubie, od dłuższego czasu planował doprowadzić do rozwiązania mającego obowiązywać do czerwca 2024 roku kontraktu piłkarza.
Decyzja o wyproszeniu Pique z jego domu zapadła - kwestią otwartą był tylko czas eksmisji. Choć ostatnio na boisku brakowało mu szybkości, zwrotności, antycypacji i decyzyjności, tym razem błysnął refleksem i zdążył odejść z godnością. 35-latek wykorzystał ostatni moment, by zrobić to, nim rozmieni się na drobne.
Pique kończy karierę (więcej TUTAJ) jako legenda klubu z Camp Nou i jeden z najlepszych obrońców świata w XXI wieku. Nie zmieni tego nawet trudny ostatni rozdział jego przygody z piłką. Ale gdy coś się kończy, coś innego się zaczyna...
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski rozczarowany Barceloną? "Jest wręcz przeciwnie!"
Jeszcze pół roku temu mogliśmy tylko pomarzyć o Polaku w Barcelonie, ale Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że dla niego niemożliwe nie istnieje i doprowadził do transferu, który nie miał prawa się wydarzyć. Mało tego, teraz jest największą gwiazdą Dumy Katalonii, w sercach kibiców Barcy wypełnił pustkę powstałą po odejściu Lionela Messiego, a za kilka miesięcy może zostać kapitanem 26-krotnego mistrza Hiszpanii. Nie, to nie żart - to scenariusz, który właśnie się realizuje.
Czwartkowa decyzja Pique wywoła efekt domina. Laporta już od kilku miesięcy tkał w głowie plan pozbycia się kapitanów-weteranów: Pique właśnie oraz Sergio Busquetsa, Jordiego Alby i Sergiego Roberto (więcej TUTAJ). Z Busquetsem i Roberto sprawa jest prosta - ich umowy kończą się po sezonie i nie zostaną przedłużone. Kontrakt Alby obowiązuje do czerwca 2024 roku, ale Barcelona pracuje nad jego rozwiązaniem, a ruch Pique może zachęcić obrońcę do podobnej decyzji.
I tak dochodzimy do Lewandowskiego. Obiektywnie, nie ma w tej chwili na Camp Nou lepszego kandydata na kapitana. Jeśli Barcelona to "więcej niż klub", to Lewandowski jest "więcej niż strzelcem". W jego fenomenie nie chodzi tylko o gole. Daje znacznie, znacznie więcej.
Jest na tyle silną osobowością, że szybko zaczął zaprowadzać w zupełnie nowym otoczeniu własne porządki. Zaraża kolegów mentalnością zwycięzcy. Nawet jeśli czasem idzie jak po grudzie (vide ostatni mecz z Valencią, gdy dał upust swojej frustracji), to zespół ruszył za nim.
Nikt się tego nie spodziewał, ale Lewandowski okazał się idealnym liderem Barcelony na okres transformacji. Przypomnijmy, że dołączył do Dumy Katalonii w chwili, gdy klub na zdobycie mistrzostwa i wygranie Ligi Mistrzów czeka najdłużej w XXI wieku. Camp Nou to magiczne miejsce, ale bardziej przypominało ono ostatnio Stajnię Augiasza niż Eden.
"Lewy" przyjął rolę Herkulesa i podjął wyzwanie. Od pierwszych meczów stał się naturalnym przywódcą zespołu, choć nie jest to łatwe, gdy zmienia się nie tylko klub, ale też ligę, kraj i rzuca w nieznane. Z nim życie Barcelony stało się jednak łatwiejsze, co przyznał sam Xavi.
- Pomaga we wszystkim nam, sztabowi szkoleniowemu, młodzieży i weteranom. Jest naturalnym liderem i zwycięzcą. Daje wskazówki i zarządza pressingiem. Wie, gdzie się pojawić i zawsze ma jakieś rozwiązanie. Nie zamieniłbym go na żadnego innego piłkarza - zapewnia jeden z najgenialniejszych pomocników w historii, a dziś trener Barcelony.
Dla utalentowanej młodzieży, której na Camp Nou nie brakuje, "Lewy" jest mentorem, jakiego Ansu Fati i spółka nie znaleźli w Leo Messim. Dla zbłąkanych, jak Ousmane Dembele czy Raphinha, stanowi wzór właściwych zachowań. Nie potrzebował opaski, by zostać liderem Barcelony, ale przekazanie mu jej usankcjonuje jego przywództwo. A z historii najnowszej reprezentacji Polski dobrze wiemy, jak taki gest może na niego podziałać.
Nie ma dziś w szatni Barcelony innego kandydata na kapitana Dumy Katalonii. Piękny sen "Lewego" i polskich kibiców może przerwać tylko... powrót Messiego. Jeśli Argentyńczyk postawi na swoim, Laporta nie będzie miał innego wyboru jak tylko przyjąć go w domu. A wtedy opaska wyląduje na ramieniu siedmiokrotnego zdobywcy Złotej Piłki.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty