Od sezonu 2003/04 "Kanonierzy" czekają na mistrzostwo Anglii. Klub z Emirates Stadium w ostatnich latach był często wyśmiewany i wyszydzany. Za czasów Arsene'a Wengera czwarte miejsce stało się przecież przekleństwem tej drużyny. To już nieaktualne. Zawodnicy Arsenalu zdążyli zapomnieć, jak smakuje gra w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Mikel Arteta otrzymał ogromny kredyt zaufania ze strony zarządu i układa wszystko po swojemu. Liczy się każdy detal. Cierpliwość działaczy się opłaciła, bo Arsenal wreszcie zaczął grać na miarę oczekiwań. Być może to właśnie londyński zespół przełamie hegemonię Manchesteru City, który do spółki z Liverpoolem zdominował rozgrywki Premier League.
Nieoczywisty pretendent do tytułu
Niespełna trzy lata temu Arteta przejął stery w drużynie znajdującej się na 10. miejscu w tabeli. Na wstępie zapowiedział, że będzie stawiał na piłkarzy z akademii. Zanim Hiszpan przyszedł do klubu, szefem szkolenia został jego dobry znajomy, Per Mertesacker. Menadżer dotrzymał słowa. W tym momencie Arsenal ma jeden z najmłodszych zespołów w całej lidze, pod tym względem ustępuje tylko Leeds United i Southampton FC.
ZOBACZ WIDEO: Czy Lewandowski jeszcze powalczy o Złotą Piłkę? "Mam obawy, że nie!"
Uzdolniona młodzież nie przestaje zaskakiwać w trwającym sezonie. W 10 meczach ligowych ekipa Artety uzbierała dotychczas 27 "oczek" (9 zwycięstw, 1 porażka) i jest niespodziewanym liderem stawki. Manchester City i Tottenham Hotspur mają czteropunktową stratę do londyńczyków. Przed startem rozgrywek nikt nie mógł przewidzieć, że czołówka ukształtuje się w ten sposób.
Arsenal ma pewną przewagę nad pozostałymi klubami z topu. Podczas gdy "The Citizens" czy Liverpool muszą walczyć o punkty w elitarnej Lidze Mistrzów, Arteta wystawia przeważnie drugi garnitur na mecze niższej rangą Ligi Europy i zwycięża niewielkim nakładem sił. Zresztą na tym poziomie lider ligi angielskiej też radzi sobie doskonale.
Wysokie miejsce w ligowej stawce nie jest dziełem przypadku. Co istotne, 13-krotni mistrzowie Anglii seryjnie wygrywają nie tylko z drużynami z drugiej części tabeli. Po emocjonujących spotkaniach Arsenal pokonał Tottenham (3:1) i Liverpool (3:2). Jak dotąd jedyną wpadką była porażka 1:3 w prestiżowym starciu z Manchesterem United na Old Trafford.
Teraz Arteta wyprowadza klub na prostą, a lokalni kibice mogą cmokać z zachwytu nad grą Arsenalu. Po drodze pojawiło się mnóstwo przeszkód. Szkoleniowiec przewietrzył szatnię i zrezygnował między innymi z niesfornego Pierre-Emericka Aubameyanga. - Sukcesem jest podnoszenie trofeów. Trzeba jednak zrozumieć, gdzie byliśmy i jak był rozbity ten klub i środowisko - stacja "ESPN" cytowała słowa 40-latka.
Uczeń przerośnie mistrza?
Jako samodzielny menadżer Arteta wygrał jedynie Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty w 2020 roku. Wcześniej szlifował umiejętności, ucząc się od uznanych fachowców. Mógł z bliska przyglądać się warsztatowi Louisa van Gaala, Luisa Fernandeza, Davida Moyesa i Arsene'a Wengera. Przełom nastąpił po zakończeniu profesjonalnej kariery.
W roku 2016 został włączony do sztabu szkoleniowego Pepa Guardioli i przez 3,5 roku był jego kluczowym współpracownikiem. Miał duży wkład w sukcesy Manchesteru City na krajowym podwórku, ale gdy pojawiła się taka możliwość, postanowił pójść "na swoje". Z przeciętnego Arsenalu stworzył zespół mogący powalczyć o coś więcej niż miejsce w górnej połowie tabeli.
Jest jeszcze zbyt wcześnie, by porównywać Artetę do utytułowanego mentora. Ponad wszelką wątpliwość należy stwierdzić, że praca u boku Guardioli dała mu bardzo dużo. To było bezcenne doświadczenie.
- Przede wszystkim to niesamowita przyjemność pracować z kim takim, jak on. Wszyscy w klubie czują się wyjątkowo i myślę, że to największa siła Guardioli - zachwycał się trener w rozmowie z oficjalną stroną Arsenalu. - Często podejmowałem decyzje, bazując na wiedzy Mikela. Nie zainspirowałem go. Do wszystkiego doszedł sam, nie miałem na to żadnego wpływu. To, co robi, zawdzięcza sobie i swoim współpracownikom - oznajmił na konferencji prasowej opiekun Manchesteru City.
Z Artetą za kierownicą drużyna zmierza w dobrym kierunku. Uczeń Guardioli sprawił, że Arsenal wyszedł z wieloletniego marazmu, a tamtejsi fani coraz głośniej przebąkują o walce o mistrzostwo. Trudno im się dziwić, choć sam trener jest wciąż ostrożny w tego rodzaju deklaracjach.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Ma uratować Liverpool. Brytyjczycy piszą o "polskim Messim"
Kontrowersyjny powód. Dlatego Lewandowski nigdy nie zdobędzie Złotej Piłki?