W poniedziałkowy wieczór w paryskim Theatre du Chatelet odbyła się gala Złotej Piłki "France Football". Jak to przy tego typu plebiscytach, nie obyło się bez kontrowersji.
Główną nagrodę odebrał napastnik Realu Madryt Karim Benzema. I tutaj nie było żadnych "ale", bo Francuz ma za sobą kapitalny sezon.
- Pozostałe nagrody powinni wręczać w cyrku albo podczas gali kabaretowej - mówi z kolei w "Przeglądzie Sportowym" o reszcie rozstrzygnięć Radosław Kałużny.
ZOBACZ WIDEO: Ciekawa teoria spiskowa. Bayern zemści się za Lewandowskiego?
Były reprezentant Polski nie krył zdumienia. Nie miał pojęcia za co uhonorowany został m.in. Manchester City, który wybrano najlepszą drużyną. To w ogóle nie dociera do Kałużnego, ale nie tylko do niego. Generalnie przy tym wyborze było najwięcej emocji.
- Chyba w nagrodę za to, że dobrze prowadzą księgowość albo pracownicy mówią sąsiadom "dzień dobry". Na pewno nie za osiągnięcia sportowe. Gdyby je brano pod uwagę musiałby zwyciężyć Real Madryt - stwierdził Kałużny.
Niezrozumiałe były też dla niego wyniki na Złotą Piłkę. - A za co na drugim miejscu Mane? - zastanawiał się.
- Nie czarujmy się - czwarte miejsce Roberta Lewandowskiego to nieporozumienie. Powinien znaleźć się na podium. Nadal będę się upierać, że nigdy nie dostanie Złotej Piłki, ponieważ jest Polakiem - zakończył wątek.
Zdaniem Kałużnego narodowość jest największym i jedynym problemem Roberta Lewandowskiego. Przyznał, że gdyby nie on, polska piłka w ogóle nie byłaby znana i nikt by się o niej nawet nie zająknął.
"Lewy" finalnie zajął 4. miejsce. Obok Benzemy i Sadio Mane wyprzedził go jeszcze Kevin De Bruyne.
Zobacz także:
Zmarnowana okazja. Taka sytuacja już się nie wydarzy
Dlaczego tylko czwarte miejsce? "To mogło zaboleć Roberta"