Łódź, centrum Polski, miasto liczące blisko milion mieszkańców. Dwa stadiony piłkarskie: Widzewa i ŁKS-u, dwie drużyny siatkarskie w ekstraklasie i jeden z najpiękniejszych stadionów żużlowych w Polsce z pierwszoligową drużyną. Miasto żyje sportem, ale niekoniecznie dyscyplinami zimowymi.
Kilkuletnia Magdalena Łuczak, pochodząca właśnie z Łodzi, od małego żyje jednak narciarstwem alpejskim. Gdy przychodzi czas ferii, jeździ z rodzicami na narty. W Zakopanem zapisuje się do szkółki. Oba miasta dzieli blisko 400 km. Teraz podróż autem zajmuje blisko cztery godziny, a przecież kilkanaście lat temu infrastruktura drogowa w Polsce nie była jeszcze na takim poziomie jak teraz.
Rodzice, widząc potencjał córki, poświęcają się. Jeżdżą z nią na treningi do Zakopanego. Mała Magdalena szybko robi postępy i rodzina podejmuje decyzję o wyjeździe do Włoch.
- Zostałam wychowana narciarsko jak włoskie dziecko. Moją pierwszą profesjonalną trenerką była właśnie Włoszka. Jestem wdzięczna rodzicom, że miałam możliwość takich treningów. Bez nich nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem - mówi nam Magdalena Łuczak, obok Maryny Gąsienicy-Daniel najlepsza zawodniczka w Polsce w narciarstwie alpejskim.
Pochwały motywują
Od lat eksperci wieszczą Polce wielką karierę. "Ma papiery na to, żeby być w czołówce Pucharu Świata w konkurencjach technicznych" - twierdzą. Swój talent szybko potwierdziła. Cztery lata temu, jako 19-latka, zajęła 20. miejsce w gigancie PŚ w Courchevel. To był dopiero jej czwarty start w elicie. Wówczas fani nabrali jeszcze większego przekonania, że Polkę stać na wiele wśród najlepszych.
- Miło się czyta takie słowa. To z jednej strony presja, ale z drugiej prestiż. Mnie takie opinie motywują do jeszcze cięższej pracy i cieszę się, że ktoś dostrzega moje wyniki - podkreśliła 23-letnia alpejka, która sama mówi o sobie, że "nie jest już wcale taka młoda".
Wciąż przed nią jednak największe sukcesy. W obecnym sezonie nie zanotowała spektakularnych wyników, ale na mistrzostwach świata w Austrii, w swojej koronnej konkurencji gigancie, była wśród trzydziestu najlepszych alpejek. Zajęła 27. miejsce.
- Wynik można uznać za satysfakcjonujący. Wcześniejszymi startami, zwłaszcza w Pucharze Europy, zaostrzyłam jednak swoje apetyty na lepszy rezultat. Dlatego mimo wszystko liczyłam na więcej. Biorąc jednak pod uwagę mój uraz przed sezonem, zrobiliśmy jednak i tak kawał dobrej roboty z trenerami - zapewniła.
- Kontuzja pleców drastycznie pozmieniała nam plany. W Argentynie, na pierwszym zgrupowaniu przed nowym sezonem, miałam spędzić na nartach trzy tygodnie, a przez kontuzję byłam tam tylko kilka dni. Dopiero dwa tygodnie przed pierwszym startem wróciłam na śnieg, przez co brakowało mi pewności siebie i objeżdżenia - dodała.
Amerykanie dostrzegli talent
Zaraz po mistrzostwach świata Łuczak poleciała na Alaskę, by wziąć udział w kolejnych zawodach uniwersyteckich. Od kilku lat alpejka studiuje finanse oraz rachunkowość na uniwersytecie w Kolorado, u podnóża Gór Skalistych. Do USA wyjechała już w czasach, gdy chodziła do liceum w Polsce. To właśnie w Ameryce zdała maturę, mimo że ta nie była warunkiem koniecznym, by dostała się na tamtejsze studia.
Jej talent dostrzegli amerykańscy trenerzy. Trener uniwersyteckiej drużyny z Kolorado skontaktował się z Polką. Alpejka długo się nie zastanawiała. Wsiadła w samolot, ruszyła w kilkunastogodzinną podróż do USA i tam rozpoczęła kolejny etap swojego życia. Łączy studia z treningami i reprezentowaniem barw uniwersyteckich.
- Cieszę się, że dostałam taką szansę. Już w liceum marzyłam o studiach w USA. Jestem częścią drużyny uniwersyteckiej, od której mam duże wsparcie i stała się moją taką drugą rodziną. Wspieramy się nawzajem i jest to dla mnie budujące - wytłumaczyła.
W 2024 roku została wybrana studentką roku na swoim uniwersytecie. Na studiach ma zapewnione stypendium, a uczelnia pokrywa jej koszty życia. Może w pełni skupić się na nauce i podnoszeniu swoich umiejętności narciarskich, by jak równy z równym rywalizować z czołówką Pucharu Świata.
Za rok we Włoszech, w kraju, który ukształtował narciarsko Magdalenę Łuczak, odbędą się igrzyska olimpijskie. 23-latka obok Maryny Gąsienicy-Daniel będzie największą polską nadzieją na sukces w narciarstwie alpejskim.
- Dla każdego sportowca, także i dla mnie, igrzyska są najważniejsze. Wierzę, że będę w stanie wrócić do takiej formy, w jakiej byłam przed kontuzją. Najważniejsze, żebym nie odczuwała bólu, a wtedy jestem spokojna o dobry wynik we Włoszech - podkreśliła Polka.
- Pomału narciarstwo w naszym kraju staje się coraz bardziej popularne. Wierzę, że dzięki moim wynikom i Maryny ludzie jeszcze bardziej zainteresują się tą widowiskową dyscypliną. Wszystko jest tak naprawdę w naszych nogach - dodała alpejka, która poza narciarstwem ludzi zwiedzać świat i spędzać czas z najbliższymi.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
raczej nic z tego nie będzie