Mikaela Shiffrin w listopadzie 2024 roku doznała poważnej kontuzji, która mocno wpłynęła na to, jak obecnie wygląda jej sezon. Mówiło się nawet o tym, że tej zimy nie wróci do rywalizacji, ale jednak stało się inaczej.
Mimo że Amerykanka pojechała na mistrzostwa świata, to nie wystąpiła w swojej koronnej konkurencji - slalomie gigancie. Udało jej się jednak zdobyć ósmy w karierze złoty medal w kombinacji drużynowej, gdzie połączyła siły z Breezy Johnson.
- Nie czuję się na siłach, żeby walczyć w gigancie o medale. Nadal dochodzę do siebie po kontuzjach, to dziwne uczucie. Wszyscy są tu po to, żeby zdobywać medale, a ja nawet nie wiem, czy jestem wystarczająco dobra, by tu być - wyznała Shiffrin w rozmowie z Eurosportem.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Amerykanka podkreśliła jednak, że według niej wróciła zbyt szybko, przez co nadal nie jest w pełni gotowa do rywalizacji. - Obecnie nie odczuwam bólu i jestem silna fizycznie. Brakuje jednak czasu na jazdę na śniegu i możliwości ćwiczenia różnych ustawień trasy i w różnych warunkach, aby osiągnąć prędkość wyścigową. Istnieje również czynnik psychologiczny związany z radzeniem sobie z tą prędkością. Nadal mam problemy, gdy trenujemy w warunkach wyścigowych, na twardszym śniegu - stwierdziła.
Zdobyty medal podczas zmagań w Austrii sprawił, że Shiffrin ma już na koncie 15. krążków mistrzostw świata. Nikt inny nie może pochwalić się takim dorobkiem, a Amerykanka w sobotę (15 lutego) będzie mogła znów stanąć na podium, bo wystartuje w slalomie.
- Aby wywalczyć medal, będę musiała być w topowej formie. Mam wątpliwości, czy to się uda. Rywalki są naprawdę niezwykle szybkie. Muszę trzymać się tego, że w kombinacji pokazałam kilka niezłych zakrętów - podkreśliła legendarna narciarka alpejska.