Narciarstwo alpejskie to jeden z najpopularniejszych sportów zimowych na świecie. W Polsce jego czołową reprezentantką jest Maryna Gąsienica-Daniel, która na stałe zadomowiła się w światowej elicie Pucharu Świata. Coraz śmielej do prestiżowego cyklu przebija się także Magdalena Łuczak. Jednak poza nimi trudno dostrzec kolejnych zawodników gotowych do rywalizacji na najwyższym poziomie, co rodzi pytania o przyszłość tej dyscypliny w Polsce.
O tym właśnie rozmawialiśmy z Filipem Rzepeckim, menedżerem ds. narciarstwa alpejskiego w Polskim Związku Narciarskim, który w tym czasie przebywał na mistrzostwach świata wraz z kadrą juniorów. W poniedziałek (3 marca), w Tarvisio, Hanna Zięba zajmowała 15. miejsce po pierwszym przejeździe w slalomie gigancie. Niestety, drugiego nie ukończyła.
- Ruszyła agresywnie, chciała jeszcze więcej. Może za dużo, może niepotrzebnie. To można oceniać po fakcie, ale nie wyglądało to naprawdę źle. Problemem jest raczej to, że brakuje nam zawodników, którzy mogliby konkurować na tym poziomie i - tak jak Hania - być blisko czołówki - mówi Rzepecki.
System, który się nie sprawdza
Skąd ten problem? Prezes PZN, Adam Małysz, uważa, że kluczową kwestią jest presja nakładana na dzieci od najmłodszych lat.
- Rywalizacja zaczyna się już w bardzo młodym wieku i to nie przynosi nic dobrego. W takich zawodach dzieci, ich rodzice i trenerzy klubowi przeżywają stres, pojawia się napięcie, a wtedy trudno skupić się na prawidłowym kształtowaniu techniki - podkreśla Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Rzepecki się z nim zgadza.
- Wydaje mi się, że zapętliliśmy się w złym kierunku. Skupiamy się na medalach tu i teraz - w młodszych kategoriach wiekowych, w zawodach krajowych, w Pucharze Polski. Wyniki są najważniejsze, a nie dobre szkolenie i solidne podstawy. W kategoriach dziecięcych często jesteśmy mocni, bo nasze dzieci mają za sobą o wiele więcej przejechanych bramek niż ich rówieśnicy z Austrii, Włoch czy Francji.
Problem w tym, że w tych krajach młodzi spędzają znacznie więcej czasu na treningach ogólnorozwojowych - jeżdżą na puchu, skaczą na skoczniach, trenują na halfpipe’ach. Zdobywają umiejętności, które na późniejszych etapach kariery okazują się kluczowe. W Polsce często brakuje ich na poziomie juniorskim i w zawodach FIS. Wtedy jest już za późno na ich nadrabianie - tłumaczy.
- Mało komu starcza sił, energii, chęci i samozaparcia, by jeździć tak długo, jak na przykład Maryna Gąsienica-Daniel. By walczyć o wyniki i doszlusować do światowej czołówki. Wielu zawodników po drodze się wykrusza - ja też się wykruszyłem. W pewnym momencie mieliśmy dość przegrywania, słabych wyników i frustracji związanej z rywalizacją - dodaje.
Zamierza przedstawić plan Małyszowi
W Polsce rozpoczęcie przygody z narciarstwem alpejskim dla dzieci nie stanowi większego problemu. Prywatne kluby narciarskie działają w wielu miejscach, oferując młodym adeptom możliwość regularnych treningów.
- Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę "klub narciarski" wraz z nazwą miejscowości, znajdziemy różne opcje, nawet w miastach, które niekoniecznie kojarzą się z narciarstwem - zauważa Rzepecki.
Problem pojawia się jednak na kolejnym etapie - gdy zaczynają się pierwsze zawody. Wraz z nimi rośnie stres, presja otoczenia, oczekiwania trenerów i rodziców.
- Przecież to są tylko dzieci. One powinny się bawić, rywalizować w zdrowej atmosferze, a nie czuć, że medal w wieku 12 czy 13 lat jest kluczowy dla ich przyszłości - podkreśla przedstawiciel PZN.
Rzepecki uważa, że zmiany w systemie szkolenia narciarstwa alpejskiego w Polsce są niezbędne. I zapowiada, że wkrótce przedstawi swój plan prezesowi Małyszowi.
- Już około miesiąc temu zaprezentowałem jego zarys prezesowi PZN. Mam nadzieję, że w kwietniu będę w stanie przedstawić go w pełni zarządowi i że przynajmniej część tych zmian zostanie wdrożona - to na pewno pomoże. Zmianie ulegną także zawody - ich format będzie bardziej ukierunkowany na rozwój różnorodnych umiejętności, a nie tylko na sam wynik i rywalizację z zegarkiem w ręku - zdradza.
Jak na te pomysły reagują przedstawiciele klubów? Rzepecki nie ma złudzeń - wprowadzenie reform nie będzie proste.
- Wszelkie zmiany - zwłaszcza te bardziej radykalne - dotyczące programów zawodów, startów i organizacji bywają problematyczne dla środowiska klubowego. Nie każdy chce zmian, ale wydaje mi się, że nie mamy wyboru. Jeśli nic nie zmienimy, nadal będziemy w tym samym miejscu na mapie narciarstwa alpejskiego - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"