Chalidow pojawił się w biurze organizacji KSW w minionym tygodniu. I - jak się okazuje - nie była to wizyta przypadkowa lub też czysto towarzyska. Po zaledwie siedmiu tygodniach odpoczynku były mistrz KSW poczuł głód rywalizacji.
- Czuję się bardzo dobrze, nie mam kontuzji, podtrzymuję formę, dlatego zapytałem, jaka jest szansa na szybki powrót do klatki - wyjaśnia zawodnik olsztyńskiego Arrachionu.
W ciągu czterech ostatnich lat Chalidow stoczył w KSW zaledwie cztery pojedynki. Do klatki wchodził raz w roku i dlatego jego deklaracja mogła być pewnym zaskoczeniem dla sterników KSW.
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
Wielkie wydarzenie na Stadionie Narodowym?
- Od jakiego czasu zawsze wchodzę do klatki pod koniec w roku, dlatego Maciek Kawulski był zaskoczony, kiedy przedstawiłem mu moje plany. Rozmowy się toczą, ja jestem gotowy i nie chcę bezczynnie siedzieć - twierdzi zawodnik.
Chalidow nie ukrywa, że po pojedynku z Mariuszem Pudzianowskim liczy na równie wielką walkę. Co ciekawe, za kulisami coraz częściej pojawiają się informacje o planowej przez KSW gali na PGE Narodowym.
- Doszły do mnie słuchy, że szykuje się coś dużego, ale nie padły żadne konkretne deklaracje. Jeżeli gala odbędzie się na stadionie, chciałbym w niej wziąć udział - nie ukrywa Chalidow.
W jego przypadku ważna będzie nie tylko arena, ale przede wszystkim kategoria wagowa. Po zwycięstwie nad "Pudzianem" Chalidow zapowiedział, że nie będzie już rywalizował w dywizji ciężkiej.
- Czy to będzie walka o pas kategorii średniej, czy to będzie walka w umownym limicie, jestem gotowy i chcę wyzwania sportowego. Pamiętajmy jednak, że w kategorii średniej mamy dwóch zawodników, którzy już powinni walczyć o pas - podkreśla Chalidow.
Mowa oczywiście o Pawle Pawlaku i Tomaszu Romanowskim. Obaj w rankingu KSW są notowani wyżej od Chalidowa, obaj mają również imponujące serie zwycięstw.
- Przeszli długą drogę i zasłużyli na pojedynek o tytuł. W rankingu są też inni i rodzi się pytanie, czy ja na walkę mistrzowską jeszcze zasługuję, czy mam czas, żeby na swoją szansę czekać. To wszystko leży w rękach KSW. Mnie interesuje sportowe wyzwanie. Jeśli będzie możliwość walki o pas dywizji średniej KSW, to podejmę się tego zaszczytu - tłumaczy Chalidow.
"Nie zasłużyliśmy na coś takiego"
Były mistrz kategorii średniej KSW przystąpi do kolejnego pojedynku po spektakularnym zwycięstwie nad Pudzianowskim. Olsztynianin nie ukrywa jednak, że jest zażenowany teoriami spiskowymi, które pojawiły się po tej walce. Mowa oczywiście o absurdalnych głosach mówiących o "ustawce".
- Możemy to wszystko obracać w żart. Ale te głosy krążą i docierają do świadomości. Najbardziej oberwało się Mariuszowi. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że przed tą walką nauczyłem się wielu nowych rzeczy, że dałem z siebie wszystko. Dla zawodnika MMA, który ciężko pracuje, który daje z siebie 100 procent, takie słowa są straszne. Ani ja, ani Mariusz na coś takiego nie zasłużyliśmy - nie ukrywa Chalidow.
Legenda polskiego MMA nie zgadza się przede wszystkim z krytyką, która spadła na barki "Pudziana". Zwraca też uwagę na drogę, jaką w ostatnim czasie przeszedł były strongman.
- Przecież on wygrał pięć walk z rzędu i był przymierzany do pojedynku o pas wagi ciężkiej. On był dla mnie wielkim wyzwaniem. Moje zwycięstwo wciąż smakuje tak samo. Ale to odbiera chęci człowiekowi, który przegrał. Wiem, jak smakuje porażka. Przestańcie kopać człowieka, który przegrał i nie mówcie dodatkowo, że on tę walkę ustawił, że nie dał rady, że klepał. Domyślam się, co on może czuć, ale wiem, że sobie da radę. Pamiętajcie o tych jego zwycięstwach - mówi Chalidow.
Olsztynianin nie dziwi się, że takie teorie mogą być lansowane wśród fanów, którzy w dziedzinie sportów walki nie są ekspertami. Zadziwia go jednak, kiedy powielają je ludzie, którzy ze sportami walki mają styczność.
- Ci, którzy się na sportach walki nie znają, mogą się zastanawiać: "ale jak on nim tak rzucał, przecież to niemożliwe". To jestem w stanie zrozumieć. Ale jeśli ktoś siedzi w sportach walki i twierdzi, że takie rzuty są niemożliwe, to znaczy, że się po prostu na tym nie zna - kończy Chalidow.
Artur Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Trudna przeprawa Tybury
Koniec legendy MMA