Polak skrytykowany przez szefa na oczach całego świata. Zdradził, jaki prezent sprawi sobie po walce

Instagram / Na zdjęciu: Jan Błachowicz
Instagram / Na zdjęciu: Jan Błachowicz

Jan Błachowicz zremisował walkę o pas UFC i nieco oddalił się od swojego wielkiego marzenia. Po powrocie do Polski przyznał, jak zareagował na krytykę ze strony szefa UFC i jaki prezent zrobi sobie po walce.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP Sportowefakty: Tuż po walce zaapelował pan o to, by pas mistrza UFC oddać Magomiedowi Ankalajewowi i mimo remisu stwierdzonego przez sędziów, uznał pan swoją porażkę. To rzadkość, by sportowiec wypowiadał takie słowa. Dzisiaj uważa pan tak samo?

Jan Błachowicz, zawodnik UFC: Wycofuję się z tych słów. Wypowiedziałem je w emocjach, bo myślami ciągle byłem w piątej rundzie, którą wyraźnie przegrałem. Zupełnie zapomniałem o wcześniejszych znakomitych rundach. Zresztą muszę przyznać, że zachowanie Joe Rogana, który przeprowadzał ze mną ten wywiad, utwierdziło mnie wtedy w przekonaniu, że zwycięstwo mi się nie należało. Gdy jednak obejrzałem walkę na spokojnie, to jestem przekonany, że remis to sprawiedliwe rozstrzygnięcie. W trzeciej rundzie zabrakło dwóch, trzech kopnięć i mogło być po walce.

Remis jest zapewne jednak poniżej pana oczekiwań. Jak pan ocenia całą walkę?

Nigdy jeszcze nie miałem takiego uczucia po walce, ale to zrozumiałe, bo w całej mojej przygodzie ze sportami walki jeszcze nigdy nie zremisowałem pojedynku. Nawet w czasach amatorskich nie zdarzyło mi się coś takiego. Z jednej strony nie mogę być zły na siebie, a z drugiej nie ma też z czego się cieszyć. Jest niedosyt i pustka. Wyciągnąłem już wnioski i wiem, że nie mogę pozwalać się tak łatwo obalać i tracić kontrolę nad walką.

ZOBACZ WIDEO: Ile Chalidow i Pudzianowski zarobią za walkę na KSW 77? Lewandowski zdradza: To najdroższy pojedynek

Oglądając trzy pierwsze rundy, wszyscy zastanawiali się, w którym momencie zakończy pan pojedynek. Z pana perspektywy wyglądało to tak samo?

Faktycznie widziałem, że moja taktyka się sprawdza, a rywal jest coraz słabszy. W trakcie przerw zastanawiałem się nawet, czy Ankalajew w ogóle wyjdzie do kolejnych rund. To jednak nie jest przypadkowy zawodnik i doskonale wiedział, że musi przetrwać trudniejszy okres, a potem zmienić styl, by przejąć inicjatywę. Przed walką nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobrze kontrolował walkę w parterze. Wiedziałem, że ma dobre zapasy, ale byłem przekonany, że będzie mi nieco łatwiej wstać. Tym mnie zaskoczył. Teraz wiem, że muszę mocno popracować nad parterem, by więcej nie dać się tak zaskoczyć.

Czy po walce rozmawialiście już z władzami UFC o kolejnym pojedynku? Wiadomo, kto mógłby być pana rywalem?

Moja menedżerka już pisała do władz UFC, ale usłyszała jedynie, że niedługo się do nas odezwą z kolejnymi propozycjami. Najbliższe dwa tygodnie to dla mnie czas na podleczenie obić i zadrapań, a przede wszystkim odpoczynek po walce. W końcu będę mógł się porządnie najeść i nacieszyć świętami. Wysłałem już wyraźny sygnał, że najwcześniej do walki będę mógł stanąć w marcu, ale jeśli wypali jeden z projektów na styczeń, to wszystko opóźni się o miesiąc.

Ma pan już jakiegoś konkretnego rywala na oku?

Zależy mi przede wszystkim na tym, by kolejna walka znów ustawiła mnie w pierwszej linii do walki o pas mistrza UFC. Jestem otwarty na rewanż z Ankalajewem, bo moim zdaniem warto byłoby rozstrzygnąć naszą rywalizację. Wtedy zadałbym te kilka kopnięć więcej, by mój rywal został zniesiony z oktagonu. W tej sprawie jednak niewiele zależy ode mnie, a kluczowe będą plany promotorów. Zdaję sobie sprawę, że ostatnią walką nie przybliżyłem się do tytułu.

Szef UFC, Dana White, zaskoczył na konferencji prasowej i waszą walkę nazwał okropną. Takie słowa z jego ust padają bardzo rzadko.

Nie rozmawialiśmy osobiście, więc zupełnie nie rozumiem, skąd nagle wzięła mu się taka narracja. Tłumaczę to sobie rozgoryczeniem spowodowanym brakiem rozstrzygnięcia tej walki. White chciał wręczyć ten pas jednemu z nas, a my popsuliśmy mu plany. Innego wytłumaczenia nie mam. Dziwnie to wszystko wygląda.

Dla zawodnika to musi być dodatkowy cios, gdy po takiej walce słyszy krytykę ze strony szefa.

Szef UFC Dana White to przede wszystkim biznesmen i zapewne miał przygotowaną narrację na wypadek remisu. Nie mam 20 lat, by przejmować się takimi słowami. Zakładam, że musiał to powiedzieć, bo nie wszystko poszło zgodnie z jego oczekiwaniami. Moim zdaniem ta walka nie była nudna i nie mam powodów, by czegokolwiek się wstydzić. Zresztą Joanna Jędrzejczyk wymieniała się wiadomościami z White'em w trakcie walki i pisał jej coś zupełnie innego niż potem powiedział na konferencji prasowej. Wtedy jeszcze chwalił walkę i podobało mu się show, które zrobiliśmy. To by potwierdzało moją wersję, że w tej całej sprawie chodzi o biznes. Trochę żenada, ale to nie moja sprawa.

Walka odbyła się w Las Vegas. Po pojedynku udaliście się z całym sztabem na wspólne świętowanie?

Gdy miałem nieco ponad 20 lat, to po każdej walce obowiązkowo szedłem na imprezę i szalałem do rana. Teraz wygląda to już nieco inaczej. Zawsze zaczynamy zabawę we własnym gronie w hotelowym pokoju i w zależności od nastroju, podejmujemy decyzję, co robić dalej. Tym razem gala była w Las Vegas, więc stwierdziliśmy, że skoro mamy jeszcze kilkanaście godzin do wylotu, to wykorzystamy ten czas.

Impreza się udała?

No właśnie niezbyt. Zamiast zabawy, nastrój przypominał stypę. Dość szybko wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać. Niestety tym razem Las Vegas nie podbiliśmy.

Media donoszą, że zarobił pan na walce nawet 1,3 mln dolarów. Zamierza pan kupić sobie jakiś specjalny "prezent” z tej okazji?

Nie mam czegoś takiego, że po każdej walce muszę sobie kupić coś specjalnego. Nie wydaję pieniędzy na głupoty, a moją największą nagrodą po każdej walce jest zgoda na "zniszczenie” się kulinarnie. Przez jakiś czas pozwalam sobie na jedzenie praktycznie wszystkiego. Fast foodów co prawda nie lubię, ale za to jem wtedy dużo słodyczy i pizzy. Nie dbam o kalorie, ani ilość jedzenia. Przez najbliższe dwa tygodnie będę jadł czekoladę aż mi zbrzydnie.

Kiedy walka o pas?

Chciałbym powalczyć o pas jeszcze w 2023 roku i myślę, że końcówka roku to bardzo realny termin. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by do tego doszło. Choć po tej walce nie mam zbyt wielu powodów do radości, to wciąż jestem w topie. Wielu skazywało mnie na porażkę, a mało brakowało, a zwyciężyłbym przed czasem. To pokazuje, że wciąż stać mnie na wielkie rzeczy.

Z USA wrócił pan z poczuciem zmarnowanej szansy?

Oczywiście mam świadomość, że było bardzo blisko i zmarnowałem znakomitą okazję. Ja jednak do porażek podchodzę bardziej analitycznie. Zamiast płakać w poduszkę, wolę wyciągnąć wnioski. Nie jestem przybity, ale też nie ma wielkiego szczęścia. To jednak nie koniec.

Czytaj więcej:
Modlitwa za kolejny tydzień pracy
Do PZPN wpłynęły kolejne CV

Źródło artykułu: WP SportoweFakty