Polscy sportowcy przygotowujący się do igrzysk olimpijskich niemal w komplecie wrócili z zagranicznych zgrupowań. Wszystko z obawy o zdrowie. Rozprzestrzeniająca się pandemia koronawirusa ma ogromny wpływ na sport. Pod znakiem zapytania stoi rozegranie w terminie igrzysk olimpijskich Tokio 2020. Te zaplanowane są w dniach 24 lipca - 9 sierpnia.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie podjął jeszcze oficjalnej decyzji dotyczącej przełożenia igrzysk. O zmianę terminu apelują zwłaszcza europejscy sportowcy, którzy nie mogą w pełni przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia.
- W tym momencie cały proces przygotowań zaplanowany przez związek i zatwierdzony przez ministerstwo jest zawieszony. Nie odbywają się zgrupowania, więc nie można mówić o szkoleniu - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" szef wyszkolenia PZLA, Krzysztof Kęcki.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Działacz jest zdania, że igrzyska powinny odbyć się najwcześniej we wrześniu lub październiku, a pod uwagę bierze też przełożenie ich na przyszły rok. W przeciwnym razie wyniki igrzysk porównał do losowania totolotka.
- Nie dziwię się Japończykom, że nie chcą o tym słyszeć. Są w dramatycznej sytuacji, koszty z tym związane będą liczone w miliardach. Jednak są kraje, w których wciąż się trenuje. Jeśli igrzyska odbędą się w lipcu, to czeka nas nierówny wyścig. Duża część Europy będzie w nim jechała pod górkę i z przebitą oponą. Nie będzie można mówić o szansach medalowych, ale jedynie o tym, komu się udało, a komu nie. Czeka nas totolotek - dodał Kęcki.
Czytaj także:
Koronawirus. Anita Włodarczyk podsuwa pomysł MKOl. "Przełóżcie igrzyska na październik"
Żona prosiła polskiego pięściarza, by uciekał przed koronawirusem. "Rzuć to wszystko"