Tokio 2020. Lewandowski przerywa milczenie. "Sukcesy były coraz większym problemem"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Marcin (z lewej) i Tomasz Lewandowscy
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Marcin (z lewej) i Tomasz Lewandowscy

Wybitni polscy lekkoatleci, Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, na kilka miesięcy przed igrzyskami stracili trenera. Szkoleniowiec publicznie wyznał, że za pracę z mistrzem świata zaproponowano mu 2 tys. zł. Obaj zawodnicy dostali nowego opiekuna.

"Koronawirus już dawno dopadł PZLA!" - rozpoczyna swój wpis na Facebooku Tomasz Lewandowski.

Prywatnie to brat biegacza, brązowego medalista mistrzostw świata z katarskiej Dohy na dystansie 1500 m - Marcina Lewandowskiego. Tomasz - trener pisze, że kolejne sukcesy sportowe jego grupy... były kłopotem dla PZLA.

"Osiągając coraz większe sukcesy, stawałem się z moimi zawodnikami coraz większym problemem dla związku. Nasze metody treningowe i ścieżka szkoleniowa co roku były kwestionowane. Kolejne medale i sukcesy nie wpływały na poprawę jakości szkolenia. Mimo coraz lepszych wyników byłem ciągle przywoływany do porządku i karcony czysto uznaniowymi decyzjami m.in. w przypadku doboru sparingpartnerów, powołania na imprezy, wysokości kontraktu.

ZOBACZ WIDEO: Formuła 1. Daniel Obajtek zdradza plan Orlenu. "Rok inwestycji nie byłby opłacalny"

Byłbym niewdzięczny pisząc, że nigdy nie miałem wystarczającego wsparcia. Z drugiej strony muszę stwierdzić uczciwie - z perspektywy lat uważam, że osiągnęliśmy te wszystkie sukcesy mimo pomocy PZLA, a nie dzięki niej" - podkreśla w swoim wpisie Tomasz Lewandowski.

Po znakomitym dla Marcina Lewandowskiego roku 2019 do grupy prowadzonej przez jego brata zdecydował się dołączyć Adam Kszczot. To mistrz świata, wybitny polski biegacz średniodystansowy. Oczywiście za kolejnego podopiecznego Tomasz Lewandowski powinien otrzymać odpowiednie wynagrodzenie. Ile zaproponowano szkoleniowcowi?

"Za pracę z nim związek zaproponował mi początkowo - bagatela - 2000 PLN brutto (za miesiąc)! Wkrótce jednak oferta została cofnięta i stwierdzono, że można mi dokładać roboty bez ograniczeń, w ramach obecnego kontraktu. Bez względu na to, chciałem się zaangażować, bo uważam, że wolna od zmartwień głowa mistrza świata Adama zasługuje na dużo więcej niż 2000pln! Najlepszy zawodnik zasługuje na najlepsze wsparcie, trenera, obozy i wolną od zmartwień w roku olimpijskim głowę" - ujawnił w mediach społecznościowych Tomasz Lewandowski.

Porozumienia jednak nie było, w pracy trenera pojawiał się coraz większy stres, który mocno odbił się na jego zdrowiu.

"Moje zdrowie zwyczajnie się załamało. Byłem lekceważony, nieszanowany, pomawiany i wykorzystywany. Do tego stopnia, że stałem się wrakiem, także emocjonalnie.

W takiej sytuacji, by mieć z czego żyć i utrzymać rodzinę, tymczasowo przystałem na propozycję pracy jako trener-konsultant zawodników zagranicznych, nie będących jednak w żadnej kadrze narodowej. We współczesnym sporcie odchodzi się od pracy 1:1, a tworzy się grupy treningowe, dzięki którym jest szansa na nawiązanie walki ze światem. Dlatego o moich zawodników już w ubiegłym roku wnioskowałem do PZLA, by uwzględnić ich jako sparingpartnerów. Nie stanowiąc żadnej konkurencji dla polskich zawodników (poziomem im nie dorównywali), okazywali się pomocni, co więcej, mogli pokrywać część kosztów mojej pracy, na które nie stać było podobno polskiego związku. Wnioskowali też o to wszyscy moi zawodnicy" - zapewnił Tomasz Lewandowski.

Później media informowały, że trener nie doszedł do porozumienia ze związkiem w kwestiach finansowych. Miało być jednak zupełnie inaczej.

"Pierwotna propozycja ze strony związku została przeze mnie odrzucona nie ze względów finansowych (jak to podawały media), a ze względów zdrowotnych. Także z tego powodu, że związek nie chciał zmienić sposobu przygotowań do igrzysk, o co wnioskowałem. Uznawałem za niezbędny element przygotowań dostępność psychologa, lekarza, sparingpartnerów, udział w dodatkowych zgrupowaniach zagranicznych oraz moją obecność na zawodach, czyli elementarnych standardów w pracy z zawodnikami na tym poziomie. Nie chciałem, by się powtórzyła sytuacja, w której ja inwestuję w nasze przygotowania - przedłużając na koszt własny zgrupowanie, a na imprezę docelowa za „akt niesubordynacji” zostaje ukarany brakiem powołania.

Postawiono mi szereg wymogów, m.in. dotyczących potwierdzania formy sportowej moich podopiecznych w sezonie halowym, udziału w różnych zawodach czy obozach (niezgodnych z koncepcją przygotowań), wyjazdów służbowych na koszt własny, zmieniano mi w ostatniej chwili program szkolenia wysyłając, zamiast na wcześniej zatwierdzone obozy w górach – obozy nad morzem albo wycofując z akcji obozowej na kilka dni przed wyjazdem psychologa, który miał być podstawą przygotowań na tym akurat zgrupowaniu.

W momencie, gdy nie zgodziłem się na - niepoważne moim zdaniem - propozycje związku, które w mojej ocenie poważnie zaburzały dotychczasową pracę prowadzonych przeze mnie zawodników - moja grupa formalnie przestała istnieć. I to pomimo tego, że deklarowałem dalszą chęć pracy z nimi" - zwraca uwagę Tomasz Lewandowski.

W lutym informowaliśmy, że porozumienie między PZLA a trenerem Tomaszem Lewandowskim jest blisko. Oficjalnego potwierdzenia ze związku jednak nie było. Po trzech tygodniach ciszy, PZLA nagle poinformował, że szkoleniowcem Marcina Lewandowskiego i Kszczota zostaje Piotr Rostkowski. Tomasz Lewandowski ujawnił natomiast, jaka była ostatnia propozycja dla niego od związku.

"Nowa propozycja, jaka została mi telefonicznie przekazana to ostatnia, jak się dowiedziałem, z ofert. Zdradzam ją, gdyż nie wiąże mnie w tym momencie żaden kontrakt, chciałbym też, by opinia publiczna dowiedziała się, na ile wyceniana jest przez PZLA praca trenera w Polsce. Kontrakt opiewa na kwotę 200 zł brutto za dzień. Jednak nie za każdy przepracowany dzień, a jedynie za dzień wyjazdowy, bez względu na ilości dni pracy. My mieliśmy jeszcze zaplanowane 3 zgrupowania po 24 dni (z czego 6 to dni podróży). A więc 63 dni obozowe dałoby 12600 złotych brutto, za cały okres przygotowań do sezonu (8 miesięcy). Daje to średnie wynagrodzenie miesięczne na poziomie 1500 zł brutto!" - poinformował szkoleniowiec.

Tomasz Lewandowski dodał, że za pośrednictwem mediów dowiedział się o odsunięciu od trenowania. Jednocześnie przekazał słowa wsparcia dla Piotra Rostkowskiego, nowego trenera polskich biegaczy.

"To dobrze, że właśnie Piotrowi Rostkowskiemu PZLA powierza tą trudną misję, bo trener ten zna się na rzeczy. I wiem, że da z siebie wszystko, choć mojego poznania zawodników jednak nie ma. To zarazem jeden z największych fachowców w Polsce.
Jednak związek pisząc, że stało się to za porozumieniem z zawodnikami (tym bardziej ze mną) manipuluje faktami, by nie powiedzieć, że mija się z prawdą. Nie ma innych kandydatur, ani czasu, to rozwiązanie doraźne, podjęte na kilka dni przed zgrupowaniem, na które trzeba było na ostatnią chwilę kupić bilety na czyjeś nazwisko…" - podkreślił Tomasz Lewandowski.

Tomasz Lewandowski to uznany szkoleniowiec. Dołożył swoją cegiełkę m.in. do brązowego medalu mistrzostw świata w biegu na 1500 metrów swojego brata Marcina Lewandowskiego. Pod jego wodzą Angelika Cichocka - na tym samym dystansie - zdobyła złoto mistrzostw Europy w 2016 roku. Na współpracę z Tomaszem Lewandowskim zdecydowali się też m.in. Adam Kszczot i Patrycja Wyciszkiewicz.

Pełne oświadczenie trenera można przeczytać poniżej:

Czytaj także:
Halowe mistrzostwa Polski: Justyna Święty-Ersetic potrójnie złota, Haratyk lepszy od Bukowieckiego
Dziadek Justyny Saganiak przeszedł poważny zawał. Potrzebne są pieniądze na rehabilitację

Komentarze (8)
avatar
Witalis
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kabaret "Dudek" nieśmiertelny, tym razem w wersji władz PZLA: "co by tu jeszcze spieprzyć, panowie" 
avatar
Michał Dziewoński
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Trener Rostkowski to złoty człowiek ! Dostał 2 najlepsze polskie strzelby przed mega imprezą i obydwie siedzą cicho. Jak by mi ktoś plan treningowy zmienił teraz to bym go zabił śmiechem będąc Czytaj całość
avatar
marbet70
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli Lewandowski i Kszczot nie zdobędą medali na olimpiadzie, jak myślicie, czyja będzie wina? Związek dużo ryzykuje, ba, ryzykuje głową. 
avatar
Robertus Kolakowski
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Za kazdym razem, jak jego niepolski zawodnik zdobedzie medal na mistrzostwach Europy, swiata, czy na igrzyskach, powinien podejsc do przedstawiciela z PZLA i szyderczo smiac sie mu w twarz. 
avatar
Klemek
3.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Ja rozumiem nie doszedł do porozumienia ale po co te żele w necie? Znalazł się ktos kto da radę za ta kasę robić i tak jest wszędzie. Mógł zawsze na kasę do marketu tam płacą wiecej