Światowa Federacja Lekkoatletyczna (IAAF) zadecydowała, że mistrzostwa nie zostaną przeniesione w inne miejsce. Odbędą się w Nankin, ale dopiero w przyszłym roku. "Wiemy, że Chiny robią wszystko, co w ich mocy, by powstrzymać koronawirusa i wspieramy ich w tych wysiłkach. Najważniejsze jest jednak zapewnienie sportowcom, federacjom i partnerom bezpieczeństwa" - czytamy w komunikacje IAAF.
- Odwołano tę imprezę i to jest bezdyskusyjne. Nie było w tej chwili innej możliwości, bo każde inne rozwiązanie byłoby złe. Ducha mistrzostw nie mielibyśmy w takich zawodach żadnego, raczej strach. I po co? (...) Trzeba do tego podchodzić ze zdrowym rozsądkiem - skomentował tę decyzję Robert Korzeniowski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Jednocześnie były polski chodziarz pozostaje spokojny, jeżeli chodzi o tegoroczne igrzyska olimpijskie. Przypomnijmy, że te odbędą się w dniach 24 lipca - 9 sierpnia w Tokio.
- W tym wszystkim musimy być gotowi do merytorycznej dyskusji, żeby nie doprowadzić do histerii. Trzeba się posługiwać argumentami epidemiologów i specjalistów, którzy się na tym naprawdę znają i wiedzą, o czym mówią. Przypominam sobie przykład z wirusem Zika, o którym bardzo dużo mówiło się przed igrzyskami w Rio - powiedział.
- Przede wszystkim trzeba obserwować, co się dzieje. Jestem pewny, że Japończycy podeszli do tego bardzo poważnie. Są blisko Chin, organizują wielkie wydarzenie i będą na nie gotowi. Nie postawiłbym więc tezy, że igrzyska są zagrożone - zakończył Korzeniowski.
Czytaj także:
- Lekkoatletyka. HMŚ 2020 odwołane. Konrad Bukowiecki zaskoczony decyzją
- Żeby Oluś biegał tak szybko, jak kiedyś jego mama. Weronika Wedler walczy o zdrowie synka
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: w Azji grali mecz na wodzie. Było jak w meczu Polska - Niemcy na MŚ 1974