MŚ Londyn 2017: Młot pod niebem. Anita Włodarczyk walczy o rekord świata

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Złoto to cel minimum. Jeśli Anita Włodarczyk nie pobije rekordu świata, wróci do kraju rozczarowana. Poniedziałkowy finał rzutu młotem (godz. 20:00) moglibyśmy zapowiadać jako: "one women show". Medalowe role odegrać w nim mogą także inne Polki.

Rzut młotem to dziś biało-czerwone imperium. Wśród panów trzynaście najlepszych wyników sezonu mają Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki; u pań siedem pierwszych lokat to próby Włodarczyk. Ich znamy od lat. Każde poważne królestwo powinno jednak prosperować, rozrastać się, zdobywać nowe terytoria. Nic więc dziwnego, że przed mistrzostwami świata w Londynie do grona polskich nadziei medalowych dołączyły dwa kolejne nazwiska.

Nowe nadzieje

Malwina Kopron i Joanna Fiodorow dwa lata temu w Pekinie konkurs rzutu młotem kończyły na eliminacjach. Dziś są w zupełnie innym miejscu kariery. Do stolicy Wielkiej Brytanii przyjechały odpowiednio z piątym oraz szóstym (a po kwalifikacyjnej wpadce Gwen Berry nawet czwartym i piątym) wynikiem na świecie i odważnie zapowiadają walkę o podium.

- Jestem w życiowej formie - mówi bez ogródek Kopron. 22-latka z Puław w tym sezonie o 2,5 metra pobiła rekord życiowy i trudno się dziwić, że imponuje pewnością siebie. - Chcę mocno rozpocząć konkurs, tak jak lubię. Może rywalki trochę się tym speszą - zapowiada z szelmowskim uśmiechem.

Samą siebie przechodzi także Fiodorow. Kilkanaście dni temu w Cetniewie do życiowego wyniku dołożyła metr, a kwalifikację do poniedziałkowego finału załatwiła pierwszym rzutem.

ZOBACZ WIDEO Anita Włodarczyk: Chcę ustawić konkurs już w pierwszym rzucie (WIDEO)

Efekt Cybulskiego

Obie Polki to - podobnie jak Fajdek, Włodarczyk, a wcześniej Szymon Ziółkowski i Kamila Skolimowska - "produkty" trenera Czesława Cybulskiego. To on szlifował talenty, kreował gwiazdy, aż wreszcie... rozstawał się z nimi w atmosferze mniejszego bądź większego skandalu, zarzucając podopiecznym lenistwo, lekceważenie treningów lub brak postępów.

Kopron pracuje dziś w Puławach z dziadkiem, Fiodrow terminuje w Białymstoku u Malwiny Sobierajskiej. Zmiana wyszła wszystkim na dobre. Młociarki zrobiły krok do przodu i będą w Londynie walczyć o medale, a Cybulski - jeden z najwybitniejszych szkoleniowców w historii polskiej lekkoatletyki - może skupić się na realizacji marzenia i budowie stadionu na Ratajach.

Niepokonana w czterdziestu walkach

Życiowa forma Kopron oraz Fiodorow może być dla nas wisienką na torcie, bo w poniedziałek i tak cały świat będzie patrzył na Włodarczyk. Oficjalny program mistrzostw świata nazywa Polkę "event hero" i "najlepszą zawodniczką w historii rzutu młotem".

31-latka nie ma konkurencji. Jest niepokonana od czterdziestu konkursów, tylko dla niej dostępna jest granica osiemdziesiątego metra. Kiedy po mistrzostwach Polski w Białymstoku pytaliśmy ją o Londyn przyznała, że samo zdobycie tytułu pozostawi u niej pewien niedosyt. Pełnię szczęścia da tylko rekord świata.

Walczy tylko z historią i samą sobą. Śrubuje wyniki, bo jest zawodniczką wybitną i startuje w konkurencji młodej. Kobiecy młot urodził się na początku lat dziewięćdziesiątych, a więc już po zakończeniu ery radzieckich siłaczy, którzy u panów wynieśli rekord globu na poziomy dla uczciwych atletów niedostępne.

Włodarczyk świetnie się w tej rzeczywistości odnajduje. Rekord biła już sześć razy. Czterokrotnie swój, jej wybitną passę w 2011 na kilka tygodni przerwała tylko Niemka Betty Heidler. Kolejne centymetry do 82,98 metra Polka ma dołożyć w Londynie. Gra jest warta świeczki, bo za rekordowy wynik na MŚ IAAF płaci 100 tysięcy euro.

Chula Vista, piekła nie ma

Dwukrotna mistrzyni olimpijska to osobowość nietuzinkowa. Niektórzy mówią nawet: "trudna". Jak większość wielkich postaci sportu. Kiedy przed mistrzostwami świata zagadujemy jednego ze znanych polskich lekkoatletów, czy po medalu będzie świętował i wypije z młociarką piwo, złośliwość zbywa milczeniem.

To między innymi efekt afery w Kalifornii. Cała Polska mówiła wówczas o piwie w lodówce, które zaowocowało wydaleniem kilku polskich zawodników z ośrodka treningowego w Chula Vista. Oskarżeni nie odżegnywali się od winy, ale Fiodorow na Facebooku wskazała, że przeprowadzka była efektem konfliktu z Włodarczyk i jej trenerem Krzysztofem Kaliszewskim.

Kilka dni później mistrzyni opowiadała Marcie Pietrewicz z Polskiej Agencji Prasowej o niezrozumiałej fali hejtu, która ją spotkała, oraz sugerowała prowokację.

Burza trwała przez kilkanaście dni, wszystko rozeszło się po kościach. Każdy poszedł w swoją stronę i dziś młociarki zbierają owoce solidnej pracy.

Pytanie: "Czy mistrzyni w Londynie obroni tytuł" to strzał obok tarczy. Nawet mając na uwadze kręte drogi, którymi zdarza się biec historii sportu, uczciwiej brzmią dwa inne: "Czy Włodarczyk pobije w Londynie rekord świata" oraz "Ile Polek stanie w poniedziałek na podium".

Fiodorow i Kopron życzymy więc medalu, a Włodarczyk rekordu. Nikt przecież nie chce, żeby mistrzyni wracała do kraju rozczarowana.

Komentarze (6)
avatar
Henryk
7.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No ,Pani Anito postaraj się bronić honoru Polaków , bo jak na razie posucha. 
Pietryga
7.08.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Do boju... Polsko :) 
avatar
Rozpierdek
7.08.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Anita, trzymam kciuki za Was dziewczyny....obawiam się tylko, abyś nie przerzuciła dzisiaj stadionu, jak będziesz biła rekord świata :)) 
avatar
kristobal
7.08.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
myślę, że Anita z Malwiną zdobędą dziś medale MŚ, czy dołączy do nich Joanna? Trudno przewidzieć. Jeśli Chinki nie odpalą, a nasze pobiją rekordy życiowe, to może być polskie podium, co byłoby Czytaj całość