Nie czy, ale jaki. Takie pytanie stawialiśmy w kontekście medalu Jakuba Szymańskiego przed rozpoczęciem Halowych Mistrzostw Świata w Nankinie. Po wywalczeniu złota w Apeldoorn, Polak był wręcz faworytem do podium.
Ale trudno by było inaczej, skoro na światowych listach zajmował drugie miejsce (7,39 s - tegoroczny nowy rekord Polski), tylko za niesamowitym Grantem Holloway'em. Polak nie ukrywał, że chce zmierzyć się z Amerykaninem i że nie pójdzie mu tak łatwo, jak kilka tygodni wcześniej na mityngu w Lieven (WIĘCEJ TUTAJ).
I do ostatnich metrów biegu półfinałowego byliśmy przekonani, że Szymański zostanie co najmniej srebrnym medalistą HMŚ. W eliminacjach, na wielkim luzie, wygrał swój bieg z czasem 7,55 s. W półfinale również biegł jako pierwszy, jeszcze na kilka metrów przed metą. Wtedy stało się coś niewytłumaczalnego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znakomita atmosfera w kadrze. Tak się bawią Hiszpanie
Najpierw Szymański zahaczył o ostatni płotek, co nie jest jeszcze niczym niezwykłym w tej konkurencji. To jednak na tyle wybiło go z rytmu, że młody zawodnik wręcz "stracił głowę" i zupełnie nie powalczył na mecie. To okazało się kluczowe, bo był dopiero trzeci, a do awansu do finału zabrakło mu 0,02 s.
A w finale medal dla niego leżał wręcz na tacy. Do podium wystarczyło... 7,55 s. Czyli czas jaki uzyskał w biegu eliminacyjnym, gdzie przecież w końcówce totalnie zwolnił.
Po swoim biegu półfinałowym 22-latek nie pojawił się przed kamerą TVP Sport. Głos zabrał dopiero po kilkudziesięciu godzinach. Szymański próbował wytłumaczyć, co wydarzyło się podczas jego startu, jednak sam do końca nie wiedział, jak to zrobić.
- Ciężko mi coś powiedzieć na ten temat. To był dla mnie wielki szok. Było widać, że zahaczyłem mocno w płotek. Przeprost nogi był taki, gdzie wmurowało mnie w ziemię. Straciłem pęd i tak jakby mnie sparaliżowało, jakbym nie wiedział, gdzie się znajduję i że ja nie wbiegam na metę, tylko ja wchodzę na tę metę. Ciężko mi coś powiedzieć - wyznał podczas nagrania, które pojawiło się na oficjalnym profilu Memoriału Kamili Skolimowskiej w portalu "X".
Jakub Szymański tłumaczy, co się wydarzyło na ostatnim płotku w półfinale Halowych mistrzostw świata w Nankinie pic.twitter.com/E8QXyWc4Ld
— Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej (@MemorialKamili) March 23, 2025
Tegoroczny mistrz Europy liczy, że wyciągnie wnioski z tej porażki i w kolejnych latach taka sytuacja już się nie powtórzy.
- Jest to dla mnie bardzo przykre i mam nadzieję, że to doświadczenie przyniesie mi dużo dobrego, ponieważ jak wszyscy wiedzą, chciałem pracować na sukces naszego kraju i w interesie nas wszystkich jest, żebym po prostu biegał jak najlepiej. Wszyscy tego chcą, ja też. Będę się starał omijać takie błędy, nawet jeśli nie są one typowo techniczne, ale nie umiałem opisać, co się dzieje z moim ciałem - podsumował.
Mimo bardzo młodego wieku, na szczęście Jakub Szymański jest zawodnikiem silnym psychicznie, którego na pewno takiego niepowodzenie nie załamie. Do wygrania jest wiele, jeszcze w tym roku.
Przed Szymańskim walka o mistrzostwa świata w Tokio, gdzie Polak będzie chciał udowodnić, że potrafi biegać w światowej czołówce płotkarzy także na dystansie 110 metrów. I po raz pierwszy w karierze awansować do finału wielkiej imprezy na otwartym stadionie.
Do tej pory kończył swój udział w mistrzostwach Europy lub mistrzostwach świata co najwyżej w półfinale.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Nie usuwajcie!!