W poniedziałkowy (5 sierpnia) wieczór praktycznie żaden z kibiców nie opuszczał przedwcześnie Parc des Princes w Paryżu. Wszystko z uwagi na to, że miał miejsce finał skoku o tyczce w ramach igrzysk olimpijskich 2024.
Rywalizacja odbywała się tylko i wyłącznie o dwa medale - srebrny oraz brązowy. Złoty był bowiem zarezerwowany dla galaktycznego Armanda Duplantisa. Potwierdzenie tego miało miejsce, gdy Szwed jako jedyny pokonał wysokość 6,00 m.
Później Duplantis rywalizował już tylko z samym sobą. Najpierw rozpoczął od poprawienia rekordu olimpijskiego, kiedy to już w pierwszej próbie uzyskał 6,10 m. Następnie postanowił spróbować ustanowić nowy rekord świata.
Wobec tego poprzeczka powędrowała na wysokość 6,25 m. W dwóch pierwszych próbach zabrakło mu niewiele, ale były one nieudane. W trzeciej niesiony dopingiem zarówno kibiców, jak i swoich rywali pokazał, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.
Duplantis dopiął swego i tym samym ustanowił nowy rekord świata, a zarazem olimpijski. Później oszalał ze szczęścia tak samo, jak jego narzeczona, zespół, a także kibice zgromadzenia na Parc des Princes w Paryżu.
Przeczytaj także:
Duplantis jest kosmitą! Kolejny rekord świata
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kontrowersje wokół walki Polki. "Nasza zawodniczka była w szoku"