Dokonała niemożliwego. Adrianna Sułek bohaterką polskich kibiców

PAP / Na zdjęciu: Adrianna Sułek
PAP / Na zdjęciu: Adrianna Sułek

Według oficjalnych wyników siedmioboju na ME w lekkoatletyce zdobyła srebrny medal. Ale Adrianna Sułek wywalczyła też drugi krążek i to było złoto. Złoto u polskich kibiców, dla których jest prawdziwą bohaterką.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsza konkurencja, 100 metrów przez płotki. Adrianna Sułek przybiega ostatnia, a na mecie na jej twarzy pojawia się ogromny grymas bólu. Nic dziwnego, bo zaledwie kilka dni wcześniej podczas treningu dochodzi do naderwania mięśnia dwugłowego uda. Podczas biegu uraz się odzywa.

Komentatorzy TVP Sport, Jarosław Idzi i Marek Plawgo, obniżają głos i są o krok od przekazania Polsce, że szanse na medal mistrzostw Europy w Monachium właśnie uciekły. Ale choć ból nie przechodzi, Sułek nie rezygnuje. Piotr Małachowski obawia się o jej karierę i podpowiada, by myślała o przyszłości. Pogłębienie kontuzji może mieć przykre konsekwencje na całe lata.

Ale ona wie swoje. I startuje dalej - skok wzwyż, pchnięcie kulą, bieg na 200 m z naderwanym udem, skok w dal, rzut oszczepem a na koniec 800 metrów. Efekt? Trzy rekordy życiowe, na koniec zwycięstwo i srebrny medal mistrzostw Europy (WIĘCEJ TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening

Scenariusz jak z Hollywood spełnił się w Monachium.

- Deklarowałam przed imprezą, że jestem gotowa na rekord Polski. Ale naderwałam mięsień przed startem i wiedziałam że może być problem w konkurencjach biegowych. Marzyłam o tym medalu i tyle poświęciłam w tym roku, że zasłużyłam na niego jak nikt inny. Marzyłam o brązie, a mam srebro - komentowała uśmiechnięta przed kamerą TVP Sport.

Adrianna Sułek dokonała niewiarygodnej rzeczy. W oficjalnych wynikach siedmioboju na ME w lekkoatletyce zdobyła srebrny medal. Ale Adrianna Sułek wywalczyła też drugi krążek i to było złoto. Złoto u polskich kibiców, dla których jest prawdziwą bohaterką.

Jej hart ducha mógł imponować każdemu, nawet największym malkontentom. Tak jak Robert Karaś, który w tym tygodniu przez kilkadziesiąt godzin starał przekroczyć granice ludzkich możliwości w zawodach dziesięciokrotnego Ironmana. Na ME Adrianna Sułek pokazała, że dla niej też nie byłoby to niemożliwe.

W czołowej "10" klasyfikacji generalnej siedmioboju rywalizację zakończyła Paulina Ligarska, która dzięki udanej końcówce zajęła dziewiątą pozycję.

W czwartkowy wieczór był to drugi medal dla Polski. Kilkanaście minut wcześniej zgarnęliśmy złoto w rzucie młotem mężczyzn. Ale doszło do zaskakującego finału, bo najlepszy nie okazał się Paweł Fajdek. Złoto obronił Wojciech Nowicki, który przecież do Monachium miał w ogóle nie przyjeżdżać. Bo impreza sezonu za nim, bo bolało biodro, bo forma już nie taka.

A jednak zrobił to, co umie najlepiej. Czyli nie rozczarował kibiców. Nowicki jest na wielkich imprezach jak polisa na życie.

Rozczarowaniem jest z pewnością czwarte miejsce Fajdka. Pięciokrotny mistrz świata przyznał po finale, że największy wpływ na brak medalu było opóźnienie, o którym zdecydowali organizatorzy ze względu na ulewę która przeszła wieczorem nad Stadionem Olimpijskim.

- Już byłem rozgrzany, nakręcony, a potem musiało wszystko ze mnie zejść. A dla mnie to nie jest dobra sytuacja, kilka razy w karierze to już się sprawdziło - mówił gorzko o organizatorach.

Wieczorem liczyliśmy po cichu na medal Michała Rozmysa na 1500 metrów, którzy tak dobrze pokazał się w eliminacjach. Sił naszemu zawodnikowi wystarczyło na 1300 metrów, w końcówce zabrakło mu już niestety sił na skuteczny finisz. Dodajmy jednak, że był to najszybszy finał na tym dystansie w historii ME.

Do finału 200 metrów nie awansowali zarówno nasi sprinterzy jak i sprinterki, jednak dla nich najważniejsze będą sztafety, w których będą mieli większe szanse na sukces.

Po czterech dniach mistrzostw Europy w lekkiej atletyce Polska ma siedem krążków i zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji medalowej.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: