Takiego wyniku nie było od 23 lat. Polak zadziwił formą

Getty Images / Na zdjęciu: Maksymilian Szwed
Getty Images / Na zdjęciu: Maksymilian Szwed

Od ponad dwóch dekad nikt w Polsce nie biegał w hali tak szybko na 400 metrów jak Maksymilian Szwed. 20-latek jest w życiowej formie i ma przed sobą wielkie perspektywy.

Gdy w 2002 roku Marek Plawgo zdobywał złoty medal Halowych Mistrzostw Europy w biegu na 400 metrów i ustanawiał rekord tej imprezy (45,39 s), jego nie było jeszcze na świecie. Obecny prezes Dolnośląskiego Związku Lekkiej Atletyki musiał czekać 23 lata, by ktoś choć zbliżył się do jego wyniku.

Maksymilian Szwed jako pierwszy polski sprinter od ponad dwóch dekad złamał granicę 46 sekund w biegu na 400 m w hali. 20-latek zachwycił na mityngu w Ostrawie, gdzie wygrał swoją serię w znakomitym czasie 45,81 s.

Pisanie o życiowej formie Polaka nie może być nadużyciem, skoro jego nowy rekord kariery jest lepszy od poprzedniego o 0,7 sekundy. W biegach sprinterskich jest to po prostu przepaść.

Wielkie sukcesy i bolesna lekcja

Ale czy nie mogliśmy się tego spodziewać? Od lat obserwujemy regularne postępy zawodnika AZS Łódź. Szerszej publiczności przedstawił się w 2023 roku, gdy po raz pierwszy złamał granicę 46 sekund na otwartym stadionie (45,70 s).

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień

W kolejnym roku poprawił się po raz kolejny - zdobył złoto mistrzostw Polski w znakomitym czasie 45,25 s - był to jednocześnie rekord kraju młodzieżowców. A w XXI wieku szybciej od niego na MP biegali tylko Robert Maćkowiak (45,20 s) i Jakub Krzewina (45,11 s). Towarzystwo co się zowie.

Ubiegły rok miał dla młodego sprintera jednak słodko-gorzki smak. Plusy? Wspomniane złoto MP i nowy rekord życiowy, udział w mistrzostwach Europy w Rzymie a także wyjazd na pierwsze w życiu igrzyska olimpijskie do Paryża.

Impreza w stolicy Włoch okazała się bolesną lekcją. To jego błąd (nastąpienie na linię) na pierwszej zmianie sprawił, że polska sztafeta 4x400 m została zdyskwalifikowana w eliminacjach i nie awansowała do finału.

- Nie wiem co mogę powiedzieć. Nie chciałem tego zrobić na pewno. I tak to był najlepszy bieg w moim życiu, po którym jeszcze dochodzę do siebie. Jestem załamany, że się nie dostaliśmy do finału przeze mnie... - mówił po przykrym wydarzeniu.

Mówiąc o najlepszym biegu w życiu, nie kłamał. Zmierzono mu wtedy międzyczas 45,39 s i wówczas byłby to dla niego nowy rekord życiowy. A do tego zapewniał, że nie dał z siebie wszystkiego. To dało mu przekonanie, że stać go na duże rzeczy. I rzeczywiście, kilka tygodni później na MP uzyskał wspomniane 45,25 s.

Wielkie perspektywy dla 20-latka

- Znowu w jeden sezon poprawiłem się o pół sekundy. Mam nadzieję, że kolejne sezony też tak będą wyglądać - mówił przed rokiem. Teraz wiemy, że nie rzucał słów na wiatr.

Wynik z Ostrawy pokazuje, że Szwed może już w sezonie halowym dokonać wielkich rzeczy. Jego rezultat jest w tym momencie na drugim miejscu na europejskich listach, wyprzedza go jedynie rewelacyjny Węgier Attila Molnar (45,08 s). A już na początku marca (6-9) Halowe Mistrzostwa Europy w Apeldoorn.

Pod wielkim wrażeniem formy młodego reprezentanta Polski jest trener kadry 400-metrowców Marek Rożej.

- To jest rewelacyjny wynik. Z takimi rezultatami naprawdę można już walczyć o medale międzynarodowych imprez. Trzeba to sprawdzić, ale w ostatnich latach taki czas zawsze dawał chyba finał HMŚ czy HME - zastanawiał się podczas rozmowy z WP SportoweFakty.

To sprawdzamy - w XXI wieku na halowych mistrzostwach świata taki rezultat zawsze plasowałby go w czołowej "6" imprezy, a na halowych mistrzostwach Europy tylko raz nie dałby medalu (w 2023 roku w Stambule trzeci na mecie Carl Bengtstrom uzyskał 45,77 s).

- To zawodnik bardzo młody i niezwykle perspektywiczny. Jego rozwój jest wręcz wzorcowy, ale ukłony należą się nie mnie, ale tylko jego trenerowi Krzysztofowi Węgrowskiemu - przekonuje Rożej.

To właśnie Węgrowski, były płotkarz, jest jego pierwszym szkoleniowcem w AZS-ie Łódź. Dodajmy, że od lat ma też pod swoją opieką innego czołowego polskiego sprintera na 400 metrów, Kajetana Duszyńskiego.

Szwed już wyprzedził swojego starszego kolegę jeśli chodzi o życiówkę pod dachem (rekord Duszyńskiego to 46,24 s). Czy jest kwestią czasu, żeby dokonał tego również na otwartym stadionie? Widząc rozwój Maksymiliana Szweda, 44,92 s może się dla niego okazać tylko przystankiem do celu.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)