Podsumowanie MP U-20
7. miejsce - Novum/Astoria Bydgoszcz
Zdecydowanie największe rozczarowanie finałów. W drodze do Wrocławia bydgoszczanie ponieśli tylko jedną porażkę. Miała ona miejsce w półfinałach w meczu ze Śląskiem, co ujmy im nie przynosi na pewno. Jednak chyba dopiero teraz wyszło, ile dla tej drużyny dwa lata temu (brązowe medale w U-18) znaczyli Łukasz Frąckiewicz i Paweł Robak.
Frąckiewicz przed obecnym sezonem przeniósł się na studia do trójmiasta i zdecydował na grę w Asseco, w barwach którego zadebiutował już nawet w TBL! Dwa lata temu, wespół z Mateuszem Fatzem, tworzył podkoszowy duet w Novum/Astorii. Gdyby w zespole był nadal, wynik na pewno byłby inny. Z kolei Robak to dobry obrońca, który w minionym sezonie jako jedyny potrafił ograniczyć Przemysława Żołnierewicza.
Najlepszy mecz we Wrocławiu bydgoszczanie rozegrali z Zastalem. Zespół zagrał całościowo mądrze i skutecznie, zwłaszcza w ostatniej kwarcie, kiedy to do kosza Zastalu wpadło aż sześć trójek! Dało to zwycięstwo, jednak zbyt niskie, gdyż do awansu zespół Macieja Łabusia potrzebował wygranej minimum 15 punktami, przy jednoczesnej porażce zespołu z Poznania. Sztuka ta się nie udała i Novum/Astorii pozostała gra o 7. miejsce. Wpływ na to miał kiepski początek turnieju. Porażki po słabym meczu z Biofarmem i z WKK, po dobrej grze przez 25 minut i fatalnej przez 15, zaważyły.
Brakujące ogniwa, w postaci nieobecnego już w zespole Frąckiewicza i Robaka sprawiły, że na pozycji numer 4 grał Piotr Łucka, a jako rzucający Mikołaj Ratajczak. Paradoksem jest to, że Łucka zagrał niezły turniej na nienaturalnej dla siebie pozycji. Nie można mieć do niego wielkich pretensji, ale ewidentnie brakowało w zespole silnego skrzydłowego. Z kolei Ratajczak miałby szanse stanowić większe zagrożenie jako gracz wchodzący z ławki. Karol Kutta miał dobre momenty, ale i fatalne. Popełniał zbyt wiele strat, grał na marnej skuteczności. Jako przykład podać można mecz z Zastalem. Miał prawie triple-double - 12 punktów, 12 zbiórek i 9 asyst, ale zaledwie 3/10 z gry...
W zespole najlepiej zagrał, co nie dziwi, Mateusz Fatz. On także miewał swoje słabsze momenty, notował sporo niepotrzebnych strat i fauli, ale swoje zespołowi dawał. Swój ostatni juniorski sezon miał naprawdę dobry. We Wrocławiu, w finałach, był indywidualnie najlepszy jeśli chodzi o punkty, zbiórki i ogólny eval - średnie 18,25 pkt., 12 zb., eval równy 22. Ponadto był drugi w blokach. Potencjał tego gracza jest wielki. Brakowało mu niezbędnego podkoszowego wsparcia. Między innymi też przez to nabił sobie statystyki, ale sam zapewne chętnie zamieniłby je na sukces drużynowy.
Co dalej z zespołem? Trudno powiedzieć. Z wieku juniorskiego wyrasta nie tylko Fatz, ale także Kutta, Wardziński, Wenderski, Łucka, kontuzjowany Robak. A następców, poza drobnymi wyjątkami, nie widać...