Otwarcie finałów Energa Basket Ligi Kobiet było niesamowicie interesujące. Finalnie z wygranej 65:63 we własnej hali cieszyła się najlepsza drużyna rundy zasadniczej, czyli BC Polkowice.
- Zadecydowały małe rzeczy. Jedno, dwa posiadania i w tym Polkowice były lepsze, rzetelniejsze - stwierdził jasno Krzysztof Szewczyk, trener Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin.
W końcówce meczu lublinianki odrobiły 12 punktów straty i miały dwie akcje, żeby "dopaść" rywalki. Przy stanie 57:58 piłkę zgubiła Aleksandra Stanacev, po czym "trójkę" trafiła Bożena Puter.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
Kolejna szansa nadarzyła się przy wyniku 61:63, ale wtedy dwóch rzutów wolnych nie wykorzystała Olga Trzeciak (lublinianki w całym meczu miał 9/17 w tym elemencie). W odpowiedzi z linii nie pomyliła się Erica Wheeler pieczętując triumf.
- W ostatnich minutach mogliśmy przechylić szalę na swoją korzyść. Jeżeli chcemy tu wygrywać, musimy trafiać rzuty wolne czy łatwe rzuty bez obrońców, czego dziś zabrakło - stwierdza Szewczyk.
Oprócz tego na pewno do lepszego wyniku zabrakło punktów Kamiah Smalls. Amerykanka trafiła dwa niesamowite rzuty w pierwszej kwarcie i... na tym się skończyło. Mecz zakończyła z dorobkiem 9 punktów (2/9 z gry). Szewczyk nie widzi w tym jednak dużego problemu. Dodaje z kolei, że udało się zrealizować pewien cel.
- Mamy taki zespół, że jak nie gra jedna dziewczyna, to może zagrać druga. Wiadomo, że tych punktów brakowało, ale zagraliśmy na niski wynik, bo wiedzieliśmy, że im niższy będzie, tym większa nasza szansa - tłumaczy.
- Nie poddajemy się. Gra się do trzech zwycięstw, zatem nic się nie skończyło - zakończył.
Drugi mecz finałowej serii już w niedzielę 10 kwietnia (godz. 18:00). Gospodarzem ponownie będzie drużyna BC Polkowice. Drużyny grają do trzech zwycięstw.
Zobacz także:
Co za otwarcie finałów! Mavunga wykręciła kosmiczne liczby
Zaskoczyli wszystkich bez wyjątku. Nawet trener nie wierzył w taki wynik