Stołeczny klub tylko w pierwszej kwarcie potrafił postawić się mistrzom Polski, reszta spotkania grana już była zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy najpierw zbudowali sporą przewagę przed przerwą, a potem w trzeciej kwarcie na dobre odskoczyli, w pewnym momencie mając nawet 23 punkty przewagi. Był to kolejny mecz, w którym włocławianie imponowali asystami, w starciu z Legią było ich aż 25, kilka dni wcześniej 30.
Szybka i efektowna gra sprawiła, że po raz kolejny aż 6 zawodników zanotowało 10 i więcej punktów w spotkaniu. Pod koniec starcia Igor Milicić posłał jeszcze na parkiet dwóch juniorów, którzy na co dzień trenują z Anwilem Włocławek. Adam Piątek był blisko zdobycia swoich pierwszych punktów, a 16-letni Oliwier Bednarek skutecznie przeszkodził rywalowi w oddaniu celnego rzutu w ostatnich sekundach meczu.
Mimo kontrolowanego zwycięstwa Igor Milicić nie do końca zadowolony był z ilości przechwytów (6 w całym spotkaniu), jakie zanotował jego zespół. Problemem była również gra obronna pod koszem, pod tym względem lepiej było po drugiej stronie parkietu - dobre spotkania zaliczyli Josip Sobin i Szymon Szewczyk. Bardzo efektywny był Walerij Lichodiej, który wreszcie może grać na miarę swoich możliwości, zanotował on 22 punkty (8/8 spod kosza).
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Jerzy Brzęczek wysłał jasny sygnał. "Postawi na sprawdzonych. Bez eksperymentów"
- Większą część meczu kontrolowaliśmy. Na pewno musimy zwrócić uwagę na małą ilość przechwytów, pod tym względem musimy być agresywniejsi i przecinać linię podań. Pozwoliliśmy również Legii na zbyt dużą ilość punktów spod kosza, gdzie nasza rotacja nie działała zbyt dobrze. Mimo wszystko zawodnicy wykonali na tyle dobrze swoją pracę, że pozwoliło nam to odnieść kolejne ligowe zwycięstwo - mówił po meczu Igor Milicić.
Włocławianom sprzyja granie z warszawskim zespołem, odkąd Legia Warszawa wróciła do ekstraklasy, Anwil wygrywał kolejno różnicą: 41, 35, 31 i we wtorek 14 punktów. Tym razem mocno Legionistów zawiodła skuteczność z dystansu, w tym elemencie zanotowali tylko 3/22 - to zbyt mało, aby walczyć z silnym Anwilem.
Czytaj także: Kamil Łączyński: Moja skuteczność wróci
Mecz z warszawską Legią był trzecim z serii pięciu domowych potyczek Anwilu Włocławek. Choć wciąż wiele mówi się o presji włocławskich kibiców, to trudno nie dostrzec żywiołowej atmosfery w Hali Mistrzów. Nawet przy wysokim prowadzeniu fani potrafili głośno pomagać swojej drużynie i oklaskiwać kolejne skuteczne akcje.
- Każdy wygrany mecz buduje w nas pewność siebie, na wyjeździe mamy przecież fenomenalny wynik, przegraliśmy tylko jeden mecz i to na samym początku sezonu, od tamtej pory tylko wygrywamy. Jasne, że chcielibyśmy wygrywać więcej w Hali Mistrzów, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi, by wynagrodzić kibicom doping i pokazać, że tak naprawdę są naszym szóstym zawodnikiem - mówił nam Jarosław Zyskowski.
Czytaj także: Ivan Almeida: Wiele czynników przemawiało za Anwilem
Wiele mówi się o cięższych treningach, które jakiś czas temu zaserwował swoim zawodnikom sztab szkoleniowy Anwilu. W meczu z Legią nie było widać jednak takiego problemu, jak tydzień wcześniej z AZS-em. Szybkie kontry, powroty do obrony - można powiedzieć, że Anwil we wtorek pod względem fizycznym wyglądał bardzo dobrze.
- Faktycznie w starciu z Legią nie było jakiegoś problemu i wszyscy wyglądaliśmy solidnie. Trzeba jednak pamiętać, że musimy wstrzelić się z formą fizyczną na maj, bo wtedy tak naprawdę zaczyna się poważne granie. Właśnie tydzień przed powrotem na serię meczów do Hali Mistrzów trenowaliśmy ciężej i tej świeżości brakowało, ale myślę, że z każdym kolejnym meczem będzie widać efekty - zakończył polski skrzydłowy.
Czasu na odpoczynek Rottweilery nie mają teraz dużo, już w sobotę czeka ich kolejny mecz ligowy, tym razem w roli gości wystąpi Miasto Szkła Krosno. Początek meczu o godzinie 15:00. Ostatnim z serii meczów w Hali Mistrzów będzie pojedynek z MKS-u Dąbrowa Górnicza.