Mecz Polaków, mimo mało atrakcyjnego rywala, przyciągnął do sporo kibiców, którzy stworzyli świetną atmosferę. Wybór Włocławka jako gospodarza meczu eliminacji do MŚ chwalą sami koszykarze, którzy dobrze czują się w Hali Mistrzów.
- Mecze reprezentacji Polski we Włocławku to świetny pomysł. Kibice tworzą znakomitą atmosferę, która niesie nas do jeszcze lepszej gry. Chciałoby się, każde spotkanie kadry tak wyglądało - uważa Kamil Łączyński.
To on dostał największą owację z trybun. Nic w tym dziwnego - na co dzień występuje w koszulce miejscowego Anwilu. Włocławscy kibice w trakcie spotkania kilka razy skandowali jego nazwisko. - To super uczucie, gdy grasz z orzełkiem na piersi i kibice skandują twoje nazwisko. Doping fanów był świetny - mówi koszykarz.
- Zawsze z wielką chęcią przyjeżdżam do Włocławka na mecze ligowe. Kibice tworzyli spektakle na trybunach. Ich doping niesie drużynę. Tak samo jest w trakcie meczów reprezentacji - cieszy się Mike Taylor, trener polskiej kadry.
ZOBACZ WIDEO: FC Barcelona z Pucharem Króla!
Jego podopieczni nie mieli problemów z pokonaniem Kosowa (90:62). Polacy przez całe spotkanie kontrolowali sytuację, nie pozwalając rywalom na rozwinięcie skrzydeł. - Przed meczem zdawaliśmy sobie sprawę, że kluczową kwestią będzie powstrzymanie Dardana Berishy. Myślę, że dobrze wywiązaliśmy się z tego zadania, zwłaszcza na początku meczu. Gruszecki, Zamojski dobrze go bronili - podkreśla Łączyński.
Gracz Anwilu nie wpada jednak w hurraoptymizm z powodu wysokiej wygranej z Kosowem. Przyznaje, że z Węgrami tak łatwo nie będzie. Tym bardziej, że rywale w piątek twardo walczyli z Litwą - przegrali finalnie tylko pięcioma punktami. - Trzeba pamiętać o tym, że to tylko Kosowo. Naszym głównym celem w tym okienku jest mecz z Węgrami. Jeśli zagramy z dużym zaangażowaniem w ataku i w obronie od samego początku, to myślę, że jesteśmy w stanie wygrać trzeci mecz w tych eliminacjach - tłumaczy Łączyński.