W środę Stelmet BC Zielona Góra przegrał we własnej hali z CEZ Basketball Nymburk 82:88, choć takie spotkania mistrzowie Polski muszą po prostu wygrywać. Tymczasem już do przerwy zielonogórzanie stracili aż 55 punktów. Mimo ambitnej pogoni drużyna prowadzona przez Artura Gronka nie zdołała wyszarpać zwycięstwa.
- Słaba obrona - to podstawowa rzecz. Jeśli traci się co najmniej 50 punktów we własnej hali w pierwszej połowie, to nie można spodziewać się wygranej. Nasz atak jest na mniej więcej stałym poziomie, ale zawiedliśmy w defensywie. Najlepsze zespoły w Lidze Mistrzów czy Eurolidze zwyciężają głównie obroną. Gdy jest solidna defensywa, to można myśleć o triumfie - przyznał w rozmowie z Radiem Zielona Góra Thomas Kelati.
Stelmet BC w końcowych fragmentach środowego starcia miał jeszcze szansę na przełamanie wyniku, jednak nie wystarczyło im sił i czasu. - Za późno się obudziliśmy. Nie po raz pierwszy wyszliśmy na mecz zbyt zrelaksowani, za spokojni. Nie wiem, czemu tak było. Rywale od razu ruszyli na nas agresywnie, rozbijali nasz atak. Pozwoliliśmy Czechom grać tak, jak chcieli i to był nasz problem. W drugiej połowie, gdy mieliśmy sporą stratę, w końcu zaczęliśmy grać w koszykówkę. Gdybyśmy prezentowali taką postawę od początku, to pewnie byśmy wygrali - ocenił były reprezentant Polski.
Po przegranym spotkaniu z mistrzami Czech, zielonogórzanie z bilansem dwóch zwycięstw i pięciu porażek zajmują przedostatnie miejsce w grupie Ligi Mistrzów. O awans do kolejnej fazy biało-zielonym będzie niezwykle trudno. - Wiem z doświadczenia, a w koszykówce widziałem sporo, że w grupie może się jeszcze wiele wydarzyć. Zespoły w gorszej sytuacji potrafiły awansować. Teraz każdy mecz będzie dla nas spotkaniem na krawędzi, ale sami do tego doprowadziliśmy. Musimy próbować wygrzebać się z tej sytuacji - skomentował Kelati.
ZOBACZ WIDEO: Kolejna wpadka Realu Madryt - zobacz skrót meczu z Athletic Bilbao [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]