- Bardzo słabo weszliśmy w mecz - przyznaje Mike Taylor. Polacy w pierwszej połowie byli fatalni. Grali wolno w ataku, słabo bronili i nie zbierali piłek na własnej tablicy. To nakręcało Węgrów, którzy rozkręcali się z każdą minutą.
Przełożyło się to na wynik. Po dwóch kwartach Biało-Czerwoni przegrywali 22:29, co było sporym szokiem dla licznie zgromadzonej publiczności w Bydgoszczy, która niemal po brzegi wypełniła Łuczniczkę. - Trzeba oddać rywalom, że byli świetnie przygotowani, bardzo dobrze bronili, nie dali nam pograć w pierwszej połowie - docenia klasę rywala Taylor.
Po przerwie obraz gry znacząco się nie zmienił. Choć Polacy byli nieco aktywniejsi, to Węgrzy utrzymywali 4-5 punktową przewagę. W końcu, za sprawą zmienników, udało się przełamać niemoc. Świetną robotę zrobiła piątka: Kamil Łączyński-Karol Gruszecki-Michał Sokołowski-Tomasz Gielo i Przemysław Karnowski.
Ten pierwszy, który wrócił do kadry po trzech latach, świetnie prowadził grę zespołu (miał sześć asyst), z jego podań korzystali koledzy, którym nie pozostawało nic innego, jak tylko trafiać z czystych pozycji. - Zmiennicy mieli ogromny wpływ na wygraną. Dali ogromne wsparcie drużynie, pozwolili kontrolować mecz w końcówce. Jestem dumny z zespołu, że wygrał mimo słabego początku - komentuje trener reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny debiut Polaka w IO. "Traciłem świadomość i nie wiedziałem, gdzie jestem"
Amerykanin na ostatnie minuty nie zdecydował się na zmiany w składzie. Z ławki mecz oglądał kapitan Łukasz Koszarek, a drużyną dyrygował Łączyński. Pojawił się jedynie Mateusz Ponitka, który z 17 punktami był najlepszym strzelcem gospodarzy. - Taką decyzję podjęliśmy ze sztabem, po meczu można powiedzieć, że była trafna - zaznacza.
- Wkład rezerwowych pokazuje, że mamy kompletny zespół. Jest głębia w składzie - cieszy się Przemysław Zamojski, którego Taylor oddelegował do krycia Davida Vojvodę, najgroźniejszego strzelca Węgrów.
Mike Taylor zauważa, że zespół potrzebował czasu, żeby wejść na odpowiednie tory. - Warto pamiętać o tym, że latem zawsze mamy sporo czasu na przygotowanie do imprezy, rozgrywamy sporo meczów sparingowych. Teraz mieliśmy kilka dni na treningi, więc to dlatego na początku nie funkcjonowaliśmy najlepiej. Nie było właściwego tempa gry, ale później się rozkręciliśmy - tłumaczy szkoleniowiec polskiego zespołu.
- To było dla nas bardzo cenne zwycięstwo. Mecze reprezentacji w trakcie sezonu to nowe doświadczenie. Dobrze, że mamy zbudowane w kadrze silne podstawy - mówi Tomasz Gielo, skrzydłowy, który na co dzień występuje w silnej lidze hiszpańskiej.
Wygrana cieszy, ale styl niestety nie napawa optymizmem przed niedzielnym starciem z reprezentacją Litwy. Nasi wschodni sąsiedzi w piątek wysoko ograli Kosowo 99:61. 16 punktów zdobył Adas Juskevicius, po 11 dodali Gediminias Orelik i Eimantas Bendzius (były gracz Trefla Sopot).